12,, Mój oddech stawał się coraz szybszy..."

594 20 6
                                    

Po dyżurze, który był jak nigdy ciężki znów wsiadłam do samochodu Piotrka. Wydawało mi się, że przez cały czas ktoś jak i w bazie, jak i na zewnątrz się na nas patrzył. Banach ma dziś wolne, więc nie mógł stwierdzić, że jesteśmy razem. A moglibyśmy dostać opieprza, bo Piotrek, co chwilę dawał mi jakiś amor. Jak przejechanie po dłoni, pocałunki w każdym momencie... Był taki cudowny...

Po chwili wstaliśmy pod jakimś blokiem i wysiedliśmy.

- Poczekaj tu chwilę - uśmiechnął się idąc tyłem do środka. Po chwili wyszedł z niego, ale z pewną 'rzeczą'. Był to czarny motocykl. Poczułam delikatny dreszczyk, bo szczerze to koszmarnie się bałam. Zawsze się wzbraniałam od takich pojazdów, a teraz jak gdyby nigdy nic mam na niego wsiąść i pędzić z wiatrem? Po chwili zza pleców wyłoniły się dwa kaski. Przybliżył się do mnie, a ja zaczęłam grać niepewną.

- Piotrek... Wiesz, to... Będzie to trudne. Ja dawno...

- Boisz się? - spytał troskliwie obejmując mnie w pasie

- Mhm... - mruknęłam, a on wtulił mnie w siebie. Ach... To było tak przyjemne i cudowne...

- Nic się nie martw. Nie pozwolę, aby coś ci się stało skarbie - uśmiechnął się delikatnie przejeżdżając po moim policzku. Następnie popatrzył na mnie niepewnie, a po chwili pocałował. Gdy już się od siebie oderwaliśmy, a zajęło to dość długo, bo nie mogłam oprzeć się smaku jego ust, usiadliśmy na motor i Piotrek ubrał mi, jak i sobie kask. - Gotowa? - spytał z podeksytowaniem, a ja przytaknęłam głową. No cóż... Raz się żyje? No właśnie! Raz! Od razu po brzęku motoru wtuliłam się w tors Piotrka, jednak po chwili... Czego się się nie spodziewałam opuściłam wszytskie zahamowania i lęki i oddałam się motorze, a tak naprawdę Piotrkowi. Poczułam tę adrenalinę i chęć korzystania z życia, który w każdym zakątku kryje coś fajnego, jak na przykład to. Nawet nie wiem, gdy dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy, a Piotrek popatrzył w moje oczy.

- I?

- Było ekstra! - krzyknęłam z ciągle nie spadającymi emocjami, albo po prostu silnik motoru był za mocny.

- Cieszę się - uśmiechnął się szeroko, na w skutek czego odsłonił swoje całe uzębienie.

- Kocham cię - powiedziałam wtulając głowę w jego klatkę piersiową

- Ja też - uśmiechnął się poraz kolejny i wziął mnie za dłoń. Po chwili znaleźliśmy się w pięknym miejscu. Jeszcze piękniejszym niż wczoraj byliśmy. Wszędzie pełno drzew i jezioro... Hamaki, ławki, altanki, łodzie, motorówki... Było pusto. Nawet bardzo. Po chwili znaleźliśmy się obok drzewa. Piotrek się o niego obalił, a mnie wtulił do siebie. To było takie cudowne uczucie. Czułam się dziwnie. Nigdy nie byłam w takich sytuacjach... Nigdy... Otoczyłam dłońmi jego policzka, a on mój pas. Czułam się zakochana... Tak, zakochana... Na maksa zakochana i zauroczona. Po chwili Piotrek z kieszeni wyjął scyzoryk. Położył na nim moją dłoń i zaczęliśmy oboje wyrywać nasze inicjały. To było takie sweet! Nigdy nie pomyślałam, że będę z miłości robiła takie rzeczy, a raczej czynności. Po chwili weszliśmy oboje na mini molo. Było wspaniale... Ciemność i lampiony dodawały ogromnie romantycznego klimatu.

- Skarbie - po chwili jak znikąd pojawił się Piotrek. Zachwiałam się i nie mogło się inaczej to skończyć. Wpadłam do wody. Chwilę próbowałam odnaleźć się pod wodą, jednak było to trudne, bo nawet nie nabrałam powietrza. Mój oddech stawał się coraz szybszy... Zaczęłam opadać na dno... Jednak, czekaj, czekaj... Ktoś złapał mnie w pasie... I po chwili się oboje wynurzyliśny. To nie kto inny niż Piotrek. Zaczęłam kaszleć. Piotrek patrzył na mnie i trzymał za biodra.

- Przepraszam - uśmiechnął się łobuzarsko nie mogąc powstrzymać śmiechu

- No wiesz co - uderzyłam go w ramię, a z jego twarzy ciągle nie ulatniał się uśmiech. On tylko zaczął izolować moje udawane obrażenie pocałunkami. Nie wzbraniałam się. Po chwili zanurzyliśmy się w jednym zachłannym, namiętnym pocałunku. Piotrek posadził mnie na molo i sam na niego wszedł.

- Jak można było stąd spaść? - poraz kolejny zaczął się śmiać wtulając mnie w swój bok

- No już cicho... - skryłam głowę w jego klatkę piersiową. Chyba chcąc odebrać mu trochę ciepła. Zimno mi było, jednak nie żałowałam. Piotrek widząc chyba że się trzęse położył na moich ramionach bluzę.

- Choć, wracamy - rzucił biorąc mnie za dłoń. Po chwili znów pędziliśmy z ogromną szybkością na motorze. Ach... Cudowne uczucie. Po chwili Piotr podjechał pod swój blok.

- Ej, a ja? - zapytałam z ironią zsiadając z motora.

- Było ci zimno... Nie ma potrzeby jechać kolejnych dziesięciu kilometrów - uśmiechnął się łobuzarsko i chwycił mnie za dłoń. Po chwili byliśmy na ostatnim piętrze. Weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie, a on przyniósł mi herbatę. Po chwili zaczęłam krążyć po dość obszernym salonie. Na kominku miał najwidoczniej zbiorowisko zdjęć. Oglądałam każde po kolei. Na pierwszym zdjęciu trójka chłopaków. Mogłam się zorientować, że jeden to Piotrek ze swoimi braćmi.

- Rodzeństwo? - spytałam, a on do mnie podszedł.

- Tak. To Tomek, a to Grzesiek - uśmiechnął się wskazując palcem na każdego pokolei. - A ona? - wskazałam na zdjęcie jego z jakąś dziewczyną. On się obrócił chwilowo, tak jakby musiał pomyśleć nad odpowiedzią.

- Moja przyjaciółka - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco. Po chwili podszedł do mnie zmieniając temat pocałował mnie w usta. Nie mogłam się oprzeć. Całowaliśmy się bez przerwy, aż nasza droga zamierzała do jednego pokoju, którą okazała się być sypialnia. Piotrek wisiał nade mną i całował mnie namiętnie po dekoldzie, szyi, no i ustach... Zaczęłam ściągać jego koszulkę. Nie był mi dłużny... Po chwili nadzy leżeliśmy obok siebie... Nie powiem... Mój organizm pragnął dotyku ciała Piotrka...

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz