41. Taki poziom intylektualizmu jak ty powinien mi starczyć

296 16 3
                                    

Minęły trzy dni. Wczoraj zostałem przetransportowany do swojego mieszkania, w którym jedynie co mogę robić to leżeć. Dla mnie, jak to dla mnie zdaje się to zbędne. Nie potrafię ciągle, bez przerwy przebywać w jednym miejscu. Czas jednak bardzo często umila mi Martyna, gdy nie znajduje się w pracy oraz pare innych osób. Może i kiedyś dało by się do tego przyzwyczaić? A może nawet sprawiało by mi to przyjemność? Nie sądzę.

Nadchodził wieczór. Nikt nie przychodził, więc zsądziłem, że dzisiaj jestem już wolny od natarczywych trosk. Myśląc tak postanowiłem się przejść - wyjść z domu i pomyśleć nad tym, ile zyskałem, gdy w moim życiu pojawiła się ta odpowiednia dziewczyna. Ruszyłem przed siebie, jednak zatrzymałem się przy wyjściu i spojrzałem na leżący na szafce kask i już wiedziałem, co pójdzie, a raczej co pojedzie ze mną. Po chwili przygotowany do wyjścia po raz kolejny zjawiłem się przy drzwiach, zgasiłem światło i już miałem wychodzić, gdy drzwi się rozwarły, a z otworu wyszła brunetka.

- Boże, Piotrek... - wyjąkała uspakajając oddech - Wystraszyłeś mnie - wytłumaczyła, a ja zerknąłem na nią kątem oka.

- Co ty tu robisz tak późno? - zapytałem ukrywając uśmiech, który wyrażał niesamowity pech.

- Wracałam z dyżuru i postanowiłam przynieść ci jakieś zakupy - skończyła, a gdy chciałem odebrać od niej torbę, ominęła mnie i poszła do kuchni. - Nie miałeś chyba zamiaru iść na motor, prawda? - zapytała rozkładając produkty. Ja natomiast odłożyłem kask i podeszłem do dziewczyny.

- No coś ty... Nie odważyłbym się, bo potem mogłaby mnie czekać nieprzyjemna kara. - uśmiechnąłem się ironicznie, a ona obróciła się w moją stronę.

- Skarbie, uważaj na siebie, proszę - podniosła dłonie i delikatnie ułożyła je na moich barkach.

- Przecież wiesz, że uważam, ale dla mnie wydaje się to zbędne, aby tyle rzeczy sobie zabraniać - powiedziałem cicho i kilka sekund czekałem na reakcję, która w tej sytuacji mogłaby być różna.

- Poczekaj trochę, aż będziesz się czuć lepiej...

- Czuje się niesamowicie - wypaliłem, ale gdy zauważyłem ironizm na twarzy dziewczyny zacząłem żałować tego nagłego porywu. - Jak było w pracy? - zmieniłem stylowo temat, a ona widząc to pokiwała głową, a następnie postawiła się w cieniu odpowiedzi.

- Dobrze, jednak dzisiaj było bardzo dużo wezwań. Jestem wykończona - rzuciła, w ja słysząc to podeszłem bliżej i stając za nią zacząłem delikatnie masować jej ramiona.

- Nie musiałaś tu przychodzić albo mogłaś chociaż zadzwonić do mnie, żebym po ciebie przyjechał... - wyrzuciłem jej pretensje cicho szepcząc do ucha.

- Przed chwilą rozmawialiśmy o twoich granicach rozsądku. Jak widać i tak nic nie zrozumiałeś - uśmiechnęła się i wstając uciekła przed moim pocałunkiem.

- Jaka jest różnica wieku pomiędzy tobą, a twoimi braćmi? - zapytała, a ja za nią podążałem.

- Za młody i za stary dla ciebie. Tu masz kandydata, a ty szukasz w innych miastach. Nie doceniasz tego co masz. - usiadłem udając obrażonego, jednak jak myślałem - nie zadziałało. Ona natomiast przechodząc obok mnie obojętnie podeszła do kominka ze zdjęciami. - Tomek jest o rok młodszy, a Grzesiek sześć lat starszy - dodałem, gdy czułem, że Martyna coraz bardziej jest zirytowana.

- Zawsze pragnęłam starszego, dojrzałego - rzuciła, aby urobić we mnie wyrzuty sumienia, jednak ja się nie poddawałem i podchodząc do niej zacząłem szeptać do ucha.

- A więc idziemy oglądnąć jakąś komedie romantyczną z lat dziewięćdziesiątych? - zapytałem dumny z siebie, jednak ona wzdrygnęła.

- Zwariowałeś? - wyraziła uśmiech obracając się w moją stronę.

- No co? Chciałaś dojrzalszego - uniosłem brwi i założyłem za siebie ręce.

- Taki poziom intylektualizmu jak ty powinien mi starczyć - zakończyła nasze droczenie i przywarła do mnie ciałem. - To co robimy? - zapytała uśmiechając się bez przerwy, a ja pokręciłem głową.

- Przecież jesteś zmęczona - wyjąkałem

- No tak. Powinnam iść. To...

- Ach... Żartuję - przerwałam jej i łagodnie dłonią przysunąłem jej twarz i namiętnie pocałowałem.

Czułem podczas tego zdarzenia niesamowite wrażenia. Byłem w niej zapatrzony, jak nigdy w nikim. Nie potrafiłem zapanować nad tym, że jej potrzebuję bez przerwy. To ona dawała mi poczucie, że mam się po coś i dla kogoś budzić, czego dawno nie odczuwałem.

Po chwili leżelismy cicho i napawaliśmy się sobą. Na tym się zatrzymaliśmy, z czego czułem, że Martyna jest Zadowolony, ponieważ jej zmęczenie dwało się coraz bardziej w znaki. Chwilę później, jednak przerwałam ciszę, gdy jeżdżąc delikatnie po rękach dziewczyny zauważyłem na boku ramienia wytatuowane małe koło z kropką w środku. Wyglądało to jak cel i niestety bardzo znajomo.

- Nie wiedziałem, że masz tatuaż - zauważyłem patrząc czule na leżącą na moim barku dziewczyne.

- Bo tak miało być. Miało to być niewidoczne. Tyle mogłam uprosić matkę.

- Jak to? - zapytałem nieświadomy i podniosłem delikatnie jej twarz na mój poziom.

- Moja matka rano w dzień osiemnastu lat zaciągła mnie mimo tego, że nie chciałam do studia tatuażów. - wytłumaczyła, a ja łagodnie pogładziłem po jej policzku.

- Co oznacza?

- Wiem tylko, że podobno zagrożenie, ale nic więcej. Cała moja rodzina je posiada. - zakończyła, a ja popatrzyłem na nią zaciekawiony. Było to dziwne. - A ty?

- Co ja?

- Masz jakieś ukryte tatuaże? - zapytała mnie, a ja pokiwałam głową

- Nie. Jakoś nigdy mnie do tego nie ciągnęło, a może nigdy o tym nie myślałem. Nie wiem.

- Rozumiem. - wyraziłam zrozumienie, a następnie nastąpiła głęboka i mroczna cisza.

- Wiesz co? - podniosłam delikatnie głowę, a on spojrzał na mnie łagodnie czułymi, brązowymi oczami - Zostałbym tak całe życie. Zero problemów, zero trosk i zero kłopotów, a teraz? Niewiadomo co nas jutro spotka. - zapatrzony we mnie wymieniał, a ja znów położyłam głowę na jego umięśnionym barku.

- Też bym tak chciała, ale razem... Razem nam już chyba nic nie grozi, prawda? - zapytałam, jednak on pozostawił to jako pytanie retoryczne i jedyne co zrobił, to pogłaskał delikatnie moje włosy, a następnie wtulił się we mnie tak, aż poczułam jego oddech na mojej szyi. Czułam się bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie.

Jak wiele może zrobić i sprawić w naszym ciele obecność tej jednej osoby, która potrafi wyczuć co jest dobre i co jest źle oraz potrafi wyczaić granice, które są obecne w każdym człowieku. To tylko ta jedyna osoba to wie. I taką osobę powinno się szukać nawet do końca życia.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz