Martyna
Stojąc przed prywatnym gabinetem psychologicznym cała się trzęsłam. Krążyły po mojej głowie różne myśli, jednak najczęściej powtarzającą się była chęć zrezygnowania. Chciałam po prostu uciec, dać sobie spokój. Tak naprawdę robiłam to tylko dla Wiktora, aby go nie zawieść, bo sama wiedziałam, że niewiele mi ta wizyta pomoże, aczkolwiek liczyłam na jakiś cud.
- Martyna Kubicka? - moje myśli przerwał starszy mężczyzna wychodzący z pomieszczenia.
- Tak, to ja - wyrzuciłam przełykając głośno ślinę. On natomiast szczerze się uśmiechnął i zaprosił mnie do środka.
*
- A więc na początku muszę spytać o to co ciebie do mnie sprowadza. - rzucił przy okazji pytając, a przede mną stanął ogromny mur, który blokował moje słowa. Nie wiedziałam już sama, czy się boję czy po prostu nie umiem komuś coś powiedzieć bez wcześniejszego zaufania, jednak po chwili ta blokada przeminęła i już mniej zestresowana wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać, czego było dosyć sporo.
*
- Nie bój się. Widzę jak się trzęsiesz. Nic nie wyjdzie poza ściany tego pomieszczenia. Przysięgam ci. - powiedział, gdy zakończyłam swoją długą wypowiedź. Taka była prawda. Byłam przerażona i niekiedy żałowałam, że wyjawiłam tyle prywatnych wydarzeń, jednak musiałam się komuś wyżalić. Za długo to trzymałam w sobie, żeby nie zostać do końca i żeby nie skorzystać z pomocy, którą dawał mi ten mężczyzna. - Powiedz mi, bo z twojego twojego monologu wynikło, że jesteś w związku, tak? - zapytał, a ja pokiwałam łagodnie głową przypominając sobie o Piotrku, którego pragnęłam jak nigdy zobaczyć. Czułam, że ta nieobecność go obok przez te kilka dni bardzo źle na mnie działa, jednak nie miałam na to żadnej rady. Niestety. - Może to za wcześnie? Może po prostu nie jesteś na to jeszcze gotowa i ten związek cię trochę przybija? - zapytał, a mnie zatkało. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam wybuchnąć oburzeniem i wyjść z trzaskiem drzwi, jednak prawdę mówiąc sama nie byłam pewna czy jego słowa nie są rzeczywistością dlatego zostałam. Moje przemyślenie bardzo się dłużyło i na twarzy mężczyzny dostrzegłam ciutkę kończącej się cierpliwości, dlatego postanowiłam kontynuować.
- Mi się wydawało do tej pory, że on jest dla mnie wsparciem, a nie przeszkodą - wyrzuciłam być może gwałtownie, bo mężczyzna ze mną rozmawiający delikatnie się zawstydził.
- Przepraszam. Nie chciałam cię urazić, po prostu chciałem znaleźć klucz do tego, abyś uporała się ze swoimi problemami - wytłumaczył, a mi się zrobiło głupio. Czasami po prostu nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami, a te właśnie emocje przekraczały wszelkie granice racjonalnego myślenia. - Jesteś bardzo młodą osobą, dlatego musisz powalczyć o to, żeby wszystko się ułożyło - kontynuował zanim zdążyłam mu powiedzieć, że nic się nie stało, co dotyczyło ostatniego wypowiedzenia mężczyzny - Obiecuję, że ci w tym pomogę, jeśli oczywiście zechcesz. Nic na siłę - dokończył troskliwie i delikatnie pogładził mnie po ramieniu, co wywołało u mnie drgnięcie, jednak już na zawsze będę miała tą skazę.
- Ja, ja będę musiała wszystko przemyśleć, ale nie obiecuję, że tu wrócę - uśmiechnęłam się delikatnie, a on pokiwał twierdząco głową siadając na swoim fotelu gabinetowym.
- Musisz sama zdecydować, co będzie dla ciebie najlepsze, a jak na razie myślę, że na dziś to wszystko. Ja to przemyślę i jeśli się tu jeszcze pojawisz postaramy się zaradzić wszystkim twoim smutką, dobrze?
- Tak. Bardzo Panu dziękuję za dzisiaj. Do widzenia - rzuciłam na pożegnanie podając mu dłoń, a następnie wyszłam. Oparłam się o ścianę, a w mojej głowie pojawiła się absolutna mieszanka uczuć, nad którymi nie mogłam zapanować, co ostatnio było u mnie normalne. Życie płata figle i dopiero teraz mogę to przyznać.
CZYTASZ
//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek
RandomMartyna - mądra, utalentowana dziewczyna próbująca zacząć nowe, samodzielne życie Piotrek - dobry ratownik, chłopak po przejściach zakręcający wokół siebie dziewczyny jak pozytywki