Minął wieczór, następnie cały dzień, który pozostawiłem jako bezsenny. Byłem wystraszony i zestresowany. Jutro miałem rozprawę. Nie mogłem uwierzyć, że zostałem poinformowany o tym tak późno, jednak z jednej strony się cieszyłem. Nie mógłbym chyba wytrzymać w takim napięciu więcej niż tydzień. Mimo iż Banach obiecał, że się zjawi tak naprawdę nie będę miał nikogo innego prócz adwokata. W tej chwili zacząłem nieco żałować, że potraktowałem tak Grześka, który mógłby mi ogromnie pomóc. Czułem ból brzucha i po chwili zauważyłem, że moja rana faktycznie nie wygląda dobrze. Od jakiegoś czasu przestałem brać leki j zmienić te cholerne opatrunki, ale to wszystko przez ten napięty czas. Lekko zaniepokojony poddałem się tym działaniom, a na moich policzkach pojawiły się łzy. Cierpiałem. Ból fizyczny z psychicznym łączył się w coś nie do wytrzymania. Nie miałem na nic siły, więc usiadłem zrezygnowany wpatrując się w zdjęcia postawione na kominku. Bolało. Tęsknota wżynała mi się w serce i chciałem już tylko zansąć, jednak na nic, bo usłyszałem dzwonek do drzwi i jak w zegarku je otworzyłem. Oczom ukazała mi się Martyna.
*
Nie mogłam inaczej. Kochałam go i wiedziałam, że już nic tego zepsuć nie może.
- Piotrek... Proszę cię nie płacz. Wszystko będzie dobrze, przysięgam. Będę obok - wyszeptałam spokojnie ocierając jego łzy, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Sama taka byłam. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej dawać się cierpieniu. - Kocham cię, Piotrek... Przepraszam, że tak długo to trzymałam. Jesteś dla mnie najważniejszy, a ostatni czas był dla mnie trudny - przerwałam na chwilę, a on spojrzał na mnie spokojnie, a następnie zbliżył dłoń j usadowił ją na moim policzku.
- Też cię kocham Martyna, ale to... To nie odpowiedni moment. Jeśli jutro stanie się to, co przewiduje to nasze kontakty się nieco zmniejszą. Nie chce żebyś cierpiała.
- Dość już się nacierpiałam nie mogąc cię dotknąć. Już wszystko będzie dobrze, obiecuję - powiedziałam spokojnie, a on się delikatnie uśmiechnął. Moment później połączyliśmy się w pocałunku, który tak bardzo pragnęłam. Szczęśliwy, w pełni wolny i pewny... Nareszcie.
Mijały minuty, a my jak w pozytywce wykonywaliśmy kolejne czynności. Chłopak delikatnie ściągnął ze mnie sukienkę, a ja po chwili uporałam się z jego spodniami. Nie mieliśmy dzisiaj granic. Musieliśmy tą barierę przekroczyć razem i na zawsze rozpocząć nasz związek. Gdy oboje leżeliśmy nadzy chłopak delikatnie przejechał po mojej skroni, a następnie pocałował mnie w usta neutralizując wejście swojego przyrodzenia. Zadowolona wbiłam nieświadomie swoje paznokcie w jego klatkę piersiową. Natomiast on zaczął całować całe moje ciało, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Po chwili poczułem jak jego ręka delikatnie dotyka moje piersi. Ja odwdzięczając się zaczęłam całować jego szyję. Chłopak niedługo później syknął głęboko z bólu, a ja zaniepokojona chwyciłam jego policzek w dłoń.
- Wszystko dobrze - rzucił i powielił swoje pocałunki, jednak nie dałam się zwieść i delikatnie go od siebie odepchnęłam.
- Kochanie, proszę... - wybłagałam, a on powoli położył się obok mnie i odkrył ranę, która niespodziewanie zaczęła krwawić. - Boże, Piotrek...
- Nie martw się. To nic takiego. Ostatnio puściła mi szwa, ale wszystko jest dobrze.
*
Oboje staliśmy w kuchni wpatrzeni w siebie jak nigdy. Moje szczęście było przeogromne i wiedziałam, że już nigdy nie będę się chciała od niego oddalić.
- Ułoży się skarbie... Zobaczysz...
Mówiłam spokojnie delikatnie głaskając miejsce, w którym wylądował dosyć niedawno nóż.
CZYTASZ
//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek
RandomMartyna - mądra, utalentowana dziewczyna próbująca zacząć nowe, samodzielne życie Piotrek - dobry ratownik, chłopak po przejściach zakręcający wokół siebie dziewczyny jak pozytywki