49. Nie umiałem wyznaczyć sobie granic po tym co ostatnio nas łączyło...

232 11 4
                                    

- Może jednak wpadniesz do mnie? - zapytałem, gdy razem z Martyną staliśmy pod blokiem dziewczyny. Momentalnie gdy miałem ją niedaleko siebie o wszystkim zapominałem. O wszystkich ostatnich sytuacjach, które na nowo chciały zniszczyć mi życie. Gdy miałem ją obok czułem niesamowite ukojenie i widziałem tylko jej drobną, seksowną posture.

- Nie, Piotrek. Nie dzisiaj - wyrzuciła cicho, a następnie chciała odejść, jednak złapałem ją szybko za nadgarstek, co wywołało u niej drgnięcie.

- Martyna, czy my mamy jeszcze szansę? - zapytałem niespokojnie, a mój głos na koniec zadrżał.

- To wszystko dzieje się tak szybko. To nie jest czas. Przepraszam - powiedziała cicho, a raczej wyszeptała, a następnie szczerze na mnie spojrzała. Poczułem delikatne ukłucie. Byłem w niej zakochany jak wariat i nie potrafiłem o niej zapomnieć tak od razu. Każdy narząd i każda moja cześć ciała ciągnęła mnie do niej i zupełnie nie mogłem nad tym zapanować. Tak bardzo ją pragnąłem i po prostu nie potrafiłem zrozumieć jej słów.

- Poczekam ile będzie trzeba. Bardzo cię kocham i będę czekać. Przysięgam - wydukałem, a następnie delikatnie dotknąłem jej policzek. Mijały sekundy, a nasze usta coraz bardziej się zbliżały, jednak w ostatniej fazie dziewczyna gwałtownie się wyrwała.

- Ja nie wiem czy kiedykolwiek będę gotowa - wyrzuciła, a po jej policzku spłynęła łza. Chciałem ją otrzeć, pocieszyć, jednak się nie udało. Dziewczyna po prostu uciekła i zniknęła jak jawa. Ja natomiast zostałem sam w ciszy. Na dworze pomału się ciemniło, ludzie powoli znikali z widnokręgu, świat cichł, a ja? Czułem pustkę. Nie miałem pojęcia jak odbierać słowa Martyny. Czyżbym miał odpuścić? Tak po prostu? Skreślić to wszystko co z biegiem ostatnich tygodni się ukształciło? Pokochałem ją i pragnąłem spędzić całe życie, jednak jak? Jak gdy jedna osoba to blokuje z podwójną siłą?

*

Każde moje spotkanie z nim coraz bardziej mnie utwierdzało w myśli, że to jest ten jedyny. Ten jedyny, z którym chciałabym wziąć ślub, wychować dzieci i razem się zestarzeć. Tylko dlaczego to chamowałam? Dlaczego? Gdy go widziałam moje ciało stawało się jak z waty i widziałam tylko mroczki zaślepiające wszystko wokół oprócz niego. I wszystko toczyło by się płynnie i poprawnie, na pewno pozytywnie, jednak na raz w moje myśli wchodzi cytat psychologa "Być może nie jesteś jeszcze gotowa, a on cię tylko jeszcze bardziej stacza w dół". Wtedy uciekam od tych wszystkich kojących wydarzeń. Z jednej strony wydaje mi się, że tak powinno być, jednak z drugiej psychicznie nie daje rady i gdybym nie uciekała uległabym.

Musiałam jednak przestać o tym myśleć, bo za niedługo zaczynałam dyżur i musiałam się dobrze przygotować. Niestety w pracy było zbyt duże natężenie, abym mogła wziąć wolne choćby na kilka dni. Nie mogłam mieć jednak pretensji, bo w końcu sama wybrałam sobie co chce robić. Nie mogłam tak po prostu zrezygnować z wszystkiego, na co pracowałam tyle lat.

***

Dyżur minął mi powolnie jak nigdy. W każdej minucie, godzinie obwiniałam się o to, że spławiłam Piotrka. Chciałabym, a raczej pragnęłam, żeby wszystko pomiędzy nami było w porządku i żebym nie musiała go unikać, jak ostatnio, co sprawiło by mi dużo smutku i bólu. Musiałam to odkręcić. Chociaż w jakimś małym procencie, dlatego postanowiłam do niego pójść. Wszystko na spokojnie i o zdrowym rozsądku wyjaśnić.

*

Zanim sam się przebudziłem usłyszałem drażniący dzwonek do drzwi. Zaspany szybko nałożyłem na siebie ubranie i zupełnie roztrzepany poszedłem odworzyć drzwi. Gdy to zrobiłem ujrzałem pewną kobietę. Na początku zdezorientowany nie mogłem się zorientować. Kobieta wyglądała niesamowicie znajomo, jednak za nic w świecie nie pamiętałem jej tożsamości.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz