31. Rycerz na białym koniu?

378 20 22
                                    

Mężczyzną przez którego to się stało była... Była osoba, która mi groziła pewnego z wieczoru. Osoba, która zrujnowała mój związek z Piotrem. Nie mogłam uwierzyć w rzeczywistość. Czyli ten nóż... Był pewnie od niego. Tylko po co?

- Widzę, że postarałeś się o dwie osoby... Zawsze byłeś nadgorliwy... Mam jednak nadzieję, że przez to nie naraziłeś nas na większe problemy i niebezpieczeństwo.

- To nie było w planach... Jednak wyszło, jak wyszło... Wszystko załatwione. Nikt ich tu nie znadzie... Będzie jak zawsze w raportach. ,,Ofiary przepadły jak woda w ogień".

- Obyś miał rację, obyś ją miał... - poklepał jego ramię, a następnie zagestował wzrokiem, co najwidoczniej oznaczało to, żeby zostawił nas samych. - No więc znowu się widzimy Kubicka... - zaczął zbliżając się

- Co ode mnie chcesz? - spytałam - Jeśli chcesz się zemścić za brata, to... To on chciał mnie zgwałcić. To nie moja wina. Został skazany za to co sam zrobił.

- Wszystkie takie jesteście. Najpierw chcecie seksu, a potem oskarżacie o gwałt, aby wyłudzić odszkodowanie i wsadzić ofiarę do więzienia. - zrobił kółko wokół nas, następnie zatrzymał się na przeciwko mnie

- Co ty mówisz? Ja... Ja go kochałam. To mu coś tamtego wieczoru odbiło. Wpadł w jakiś trans.

- I za to wsadziłaś go do więzienia? - nie mogłam uwierzyć, że ten mężczyzna uznaje gwałt za błahostkę. Nie mogłam także uwierzyć, że rozmawiam o tym z nim. Z bratem mojego gwałciciela.

- On mnie zgwałcił... Marcin... Wiem, że trudno się pogodzić z tym, że część twojej rodziny siedzi teraz za kratami, ale to nie moja wina. Sam sobie na to zapracował. I jeszcze w jaki sposób... - skończyłam, a on się do mnie zbliżył na odległość zaledwie kilku centymetrów.

- On popełnił samobójstwo... I to wszystko przez ciebie, rozumiesz? Wszystko przez ciebie! - wycedził podniosłym głosem mi do ucha, a następnie złapał za podbródek, jednak w porę zjawił się obok Wiktor, który przez całą rozmowę stał niedaleko i przysłuchiwał się temu co mówię.

- Jak to? - udało mi się wydusić

- Udajesz, że nie wiedziałaś? - parschnął śmiechem - Wziął jakieś świństwo, które uniemożliwiło mu oddychanie.

- Tak mi przykro... - wyraziłam delikatną skruchę, chociaż prawdę mówiąc nie miałam ochoty tego robić, czego pożałowałam.

- Milcz! Myślisz, że nie wiem że to twoja sprawka? Skąd Rafał miałby te pieprzone strzykawki?! - spojrzał na mnie przyciskając moją szyję, jednak Wiktor idealnie zareagował i odepchnął mężczyznę ode mnie.

- Zostaw ją - warknął cofając mnie za siebie, gdzie poczułam się o wiele bezpieczniej

- Rycerz na białym koniu? Jednak niejaki Strzelecki nie był twoją miłością? - uśmiechnął się, a ja wyszłam poza strefę bezpieczeństwa i rzuciłam się na niego jak opętana.

- Martyna... Martyna! Przestań! - odciągnął mnie od mężczyzny Wiktor. - Co ty robisz? Przestań - znów się do mnie zwrócił dotykając mych ramion.

- Weźcie ich. Nie mam ochoty na nią dłużej patrzeć - rzucił do swoich podwładnych i chwilę później byliśmy prowadzeni po jakiś schodach w dół. Byłam zupełnie zakłopotana... Nie mogłam uwierzyć w to co nas spotkało... I to wszystko przeze mnie... Gdyby nie ja wszyscy żyli by swoim życiem. A tak... Narażam zdrowie, a nawet życie wszystkich wokół mnie...

- Martyna? To prawda co mówił tamten mężczyzna? - zapytał po chwili, gdy się na chwilę zatrzymaliśmy, bo blondyn otwierał jakąś kłódkę.

- Nie wiem, jednakże... Ja nic mu nie zrobiłam! Niech mi Pan uwierzy... - spojrzałam na niego błagalnie i otarłam spływającą po mojej twarzy łzę.

- Wierzę Ci Martyna, wierzę... Spokojnie... Wszystko się ułoży - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. - Musimy pomyśleć o ucieczce z tego miejsca... Widocznie to jest jakaś mafia... Tu jest strasznie niebezpiecznie - odezwał się po chwili i rozejrzał się dookoła, jednak jedyne co widzieliśmy to długie i ciemne korytarze. Szczerze nigdy nie byłam w takim miejscu, a moja mina wyrażała wszystko co czuję. Cały ból po tym co się dowiedziałam. Ciągle nie przestawałam jednak twierdzić, że to co mi zrobił Rafał było okropne i bezduszne... Bo w końcu zapewne tak jest... tylko dlaczego jego brat mnie o wszystko oskarżył? Dlaczego to na mnie spuścił ból i całą zemstę po utracie brata?

Z mojej ostatnio naturalnej zawieszki wybudził mnie głośny i drażliwy dźwięk otwieranych najprawdopodobniej starych drzwi. Podniosłam delikatnie głowę i ujrzałam przyciemnione pomieszczenie, do którego zostaliśmy zmuszeni wejść poprzez wyjęcie przez oprawcę pistoletu. Po wejściu rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że na podłodze leży jakaś postać. Te charakterystyczne brązowe loki i wysportowana postawa ciała... Wszędzie bym to poznała... Nawet w najciemniejszych zakamarkach świata. Bez zawahania podbiegłam do ofiary i klęknęłam przy nim.

- Boże Piotrek... Co oni ci zrobili...

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Hej... Witam was w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się wam podoba, bo długo nad nim pracowałam. Jak widziecie wszystko zaczyna się pomału wyjaśniać, tyle że... Czy to koniec?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale XD

Ps: Moje doświadczenie aktorskie przewyższa wszystko... :D














//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz