Całą noc nie spałam. Nie mogłam. W mojej głowie ciągle krążyły wyrzuty sumienia. 'Spokojne życie' - pomyślałam. Nie da rady. Moje życie chyba takie jest i nigdy się nie zmieni. Muszę porozmawiać z matką. To jest najważniejszy dzisiejszy cel. Nie mogę jej to przepuścić płazem. To przez nią straciłam swojego chłopaka do którego naprawdę czułam coś więcej niż normalną miłość.
Nim się obejrzałam stałam przez domem moich rodziców. Podeszłam do drzwi. Wyciągnęłam rękę, aby po chwili zapukać. Po chwili usłyszałam niski głos mojego ojca.
- Otwarte! - po tym zaproszeniu wparowałam do mego rodzinnego domu. Ojciec siedział z gazetą i kawą przed komputerem. - Cześć córcia. Kawy? Herbaty? - spytał
- Nie mam czasu. Gdzie mama?
- Na górze w swoim biurze. Słyszałaś? Mama dostała awans.
- Mogłam się tego domyślić - wycedziłam przez zęby i po chwili znalazłam się na ostatnim piętrze tego domu. - Co ty zrobiłaś?! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania
- Coś się stało? - spytała spokojnie nie odciągając wzroku od laptopa.
- Ty mi się pytasz?! Czemu to zrobiłaś, co?! Tak u was żeruje się na kogoś cierpieniu?!
- Aaa... O to chodzi... Powinien być mi wdzięczny. Teraz cała Warszawa o tym mówi. Wiesz że awansowałam? To cud! A tak poza tym przeczytaj. Daje ci przedwcześnie. Zaczęłam pisać o nim kolejną rzecz. Czytaj... - Obróciła w moją stronę ekran, a ja pokręciłam z niedowierzeniem głową
- Mamo! Czy ty naprawdę nie masz serca? Zniszczyłaś człowiekowi życie! A przy okazji też kawałek mojego! Przecież ja go kocham! - krzyknęłam, a ona się podniosła
- Martyna... Kilka miesięcy i świat o tym zapomni, a ja? Przynajmniej odświeżyłam swoją karierę...
- Taką karierę to wsadź sobie gdzieś! - krzyknęłam odsuwając się o krok
- O nie droga panno! Nie takim tonem do mnie! Jestem twoją matką! Należy mi się jakiś szacunek - dodała - Ale słuchaj... Zerwij z nim kontakt. Nie chcę, aby ludzie gadali.
- Nie poznaje cie mamo... Co ta robota z tobą zrobiła? Co? - uspokoiłam ton, a po moim policzku spłynęła łza. Ta jednak nie zwróciła na to uwagi i znów zaczęła stukać coś na klawiaturze. - Daje ci jednak wybór! Jeśli wsadzisz jeszcze jakieś o nim gówno do internetu to pamiętaj... Nie masz córki! - krzyknęłam i kontynuowałam po kilkusekundowej przerwie - Albo ta niczego warta kariera albo ja! Wybieraj - dodałam, a następnie przez czekania na jakieś jeszcze słowa matki zbiegłam po schodach i pojdążyłam do drzwi.
- Już idziesz? - jak z ziemi wyrył się mój ojciec - Nie zostaniesz na obiad? - spytał
- Nie. Spieszę się do pracy - rzuciłam szybko się ubierając
- To chociaż wpadnij wieczorem
Zaprosiliśmy gości. Będziemy świętować awans mamy. Będziesz?- Nie sądzę - szybko wyszłam nie czekając na reakcję ojca. Moje policzka były już całe mokre od łez. Nie mogłam sobie uświadomić że to moja matka. Że to ona zrobiła takie świństwo Piotrkowi, a do tego nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Mówiła o tym jakby było to normalne. Podążałam w stronę bazy. Zaczynałam dyżur za pół godziny więc będę musiała trochę poczekać, ale naprawdę nie chciało mi się wracać do domu. Weszłam do bazy i od razu znalazłam się w szatni. Przebrałam się i z niej wyszłam. Wpadłam na Wiktora, a ten widząc najprawdopodobniej moje łzy wtulił mnie do siebie.
Piotrek
To co się stało było okropnie przykre i dobijające. Zupełnie nie mogłem się pozbierać po wczorajszym dniu. Myśl że teraz ludzie zaczną mnie wytykać palcami choćby idąc do sklepu, mnie okropnie przerastała. Całą noc myślałem nad Martyną. Może naprawdę darze ją miłością. Może napewno. Nie no do cholery to naprawdę jest ogromne uczucie, jednak co mam zrobić. Czułem jakby nasz związek przekreślił się jak wbicie w serce noża. Właśnie wychodzę do pracy. Z jednej strony psychicznie nie mam na to ochoty zupełnie, ale z drugiej? Kocham tę robotę i jestem w stanie pracować. Wszedłem z mieszkania narzucając na głowę kaptur. Nie chciałabym, aby od razu ludzie, a raczej dziennikarze zaczęli się do mnie rzucać, jak sępy do ofiary. Zanim się zorientowałem byłem w bazie. Poszedłem do szatni. W niej był Adam. Chciałem jakoś się wymigać, jednak nie było to takie łatwe jak ten właściwie mnie już zauważył.
- O nie, nie mój drogi. Wracaj tu - odwróciłem się i zacząłem wyjmować z szafki ubrania
- Na serio nie mam ochoty o tym gadać - od razu wiedziałem o co chodzi
- Jestem twoim kumplem, stary. Kto to wyjawił? Bo nie sądzę abyś to sam zrobił - chwilę się zastanowiłem
- Nie wiadomo - skłamałem. Nie wiem czemu, ale nie chciałem obciążać Martyny, pomimo tego co zrobiła.
- Wszystko się wyjaśni, zobaczysz... - rzucił na odchodne, bo najwidoczniej usłyszał dźwięk radia. Ja natomiast kontynuowałem przebieranie się i po chwili już siedziałem w socjalnym na kanapie.
- Jest Strzele... - nie dokończył Góra, bo mnie zauważył i gestem ręki zaprosił do gabinetu. Wiedziałem co mnie czeka.
CZYTASZ
//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek
RandomMartyna - mądra, utalentowana dziewczyna próbująca zacząć nowe, samodzielne życie Piotrek - dobry ratownik, chłopak po przejściach zakręcający wokół siebie dziewczyny jak pozytywki