27. Wtedy się to dowiedziałam i zaczęłam żałować wszystkich chwil na tym świecie

360 19 6
                                    

Po moim ciele rozpowszechniał się ból i cierpienie. Przeszywał mój organizm, który rzucał się na boki. Jednak co począć się dało? Jedyne co można było to zdać się na łaskę i nie łaskę oprawcy...

Pukam już któryś raz. Piotrek jednak nie otwiera... Może po prostu go nie ma? Czemu ja siebie próbuje tak uspokoić? Czuję co chwilę ukłucie w sercu... Tak jakby moje serce rozpruwało się z każdym oddaleniem od Piotrka... Była to już jednak gruba masa i za bardzo byłam przerażona, aby myśleć racjonalnie, dlatego usiadłam na jednym ze schodów i zaczęłam płakać. Moja realność zmieniała się w coś okropnego i strasznego. Czułam, że tracę z każdym nowym oddechem miłość swojego życia... Widziałam przez mgłę jak odchodzi w nieznane i nie zamierza wracać. Podniosłam się szybko i zbiegłam po schodach omal się nie wywracając, jednak było to dla mnie nieważne. Nie żałowałam teraz żadnego zranienia. Nie mogłam uwierzyć, że moją reakcją zepsułam wszystko co pomiędzy nami było. A zdawało mi się, że było tego pełno... Wszystkie chwilę razem, choć było ich niewiele rozpłynęły i rozbiły się na malutkie kawałeczki, z których... Z których najwyraźniej już nic nie da się zbudowac. Żadnej małej relacji, która chociażby mogła być przyjaźnią... Szłam przed siebie z ogromnym bólem w sercu. Padający deszcz wiązał się z moimi łzami i już praktycznie nic nie widziałam. Uszy teraz tylko słyszały głos Piotrka, który wypowiadał słowa, które wywierały na mnie cudowne wrażenie. Nikt nie mógł mu dorównać... Nawet moi rodzice. Na ustach ciągle czułam jego wargi i wspaniałe przeżycia. Nie przeżyje bez tego... To te pocałunki napełniały mnie optymizmem i chęcią do długiego życia przy jego boku... I pomyśleć, że to wszystko straciłam po jednym 'pstryknięciu palcami'.

*

Siedziałam na ławce przy brzegu Wisły. W tym samym miejscu, w którym pierwszy raz się pocałowaliśmy i zawiązaliśmy nasze emocje i uczucia. Czy to wszystko było na nic? Nie... Nie żałuję żadnej chwili z nim spędzonej... Żadnej krótkiej sekundy, która przy nim mogła zmienić świat na jeszcze lepsze... Chwilę później byłam jednak przy drzewie, na którym wyryliśmy nasze inicjały. Te litery... Niby nic nie znaczące, a tak naprawdę zachowują wiele wspaniałych wspomnień. Oparłam się delikatnie o te drzewo tak, jak ostatnio. Zamknęłam oczy i pomimo ciągłego uczucia spływającego po moich włosach i ciele deszczu poczułam kogoś dotyk. Gwałtownie otwarłam oczy, jednak nic nie zastałam... Co się ze mną dzieje?! Mam złudzenia i czuję ogromną pustkę i ból rozpowrzechniający się po moim organizmie, której głównym źródłem było pęknięte serce. Rozejrzałam się wokół, jednak nic nie zastałam. Było cicho i ciemno. Żadnej żywej duszy i żadnego głosu, który przytłaczał mnie o sto razy bardziej. Potrzebowałam wsparcia... Jednak do kogo się zwrócić? Do rodziców na pewno nie... Jedyne co mi powiedzą, to to abym się ogarnęła. Wiktor? Nie chcę, aż tak bardzo zagłębiać w nasze, moje problemy, które stały się teraz podstawą mojego życia. Siostra. To będzie najlepsze rozwiązanie. Wyciągnęłam szybko komórkę prawie co ją upuszczając. Wybrałam numer do mojej siostry, jednak nie dodzwoniłam się. Postanowiłam do niej, jednak nie iść. Spodziewałam się, że może być jeszcze na uczelni. Gdzie mam teraz iść? Do domu... Wracając byłam strasznie zawiedziona. Miałam nadzieję z kimś porozmawiać, jednak jak widać nie wyszło.

*

Zaczęłam otwierać pudełko położone na mojej wycieraczce. Byłam zaskoczona, ponieważ nigdy nie dostawałam takich 'prezentów'. Nie mogłam uwierzyć... W środku było... Było coś strasznego... Coś takiego strasznego, że musiałam siąść, aby się nie przewrócić. Byłam przerażona tym co ujrzałam. Całe życie przeleciało mi przed oczyma... Okazało się, że moje rozstanie z Piotrkiem, to było moje najmniejsze zmartwienie. Wtedy się to dowiedziałam i zaczęłam żałować wszystkich chwil na tym świecie.

Jedno uderzenie, drugie uderzenie... Z każdym nowym nie dało się wytrzymać i rozpoczynała się modlitwa o utratę przytomności, której nigdy się nikt nie spodziewał. Czemu, jednak ta modlitwa nie pomagała? Czemu? Poczucie słabości i utrata krwi, która tworzyła już ogromną plamę przysparzały coraz więcej czarnych myśli.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz