15. Po prostu znalazłeś się w zlym momencie o złej porze, zrozumiano?

457 17 5
                                    

Piotrek

- Kochanie, jeszcze krok, spokojnie... - odparłem trzymając ją delikatnie za nadgarstki

- Nie dam rady, nie dam... - szepnęła, jednak ja przysłoniłem jej delikatne usta wskazującym palcem. Ta się uśmiechnęła, a po chwili dała pochłonąć skupieniu. Nie dała jednak rady. Upadła, a raczej miała zamiar upaść, jednak złapałem ją delikatnie pod ramionami i wziąłem na ręce.

- Mówiłam... - szepnęła

- Musisz próbować... - odpowiedziałem składając na jej gładkich, słodkich ustach czuły pocałunek, który próbował dodać jej otuchy i jak najwięcej możliwych sił.

- Kocham cię, bardzo... Jesteś wspaniały, jednak nie powinno ciebie tu zupełnie być. Powinieneś teraz siedzieć przy stole, z jakąś inną dziewczyną... Błagam...

- Kocham cię - przerwałem jej. - Jesteś dla mnie najcudowniejszą kobietą. Kocham cie nad życie i nie wyobrażam sobie na twoim miejscu kogoś innego. Zrozum to proszę... - uśmiechnąłem się siadając na trawie, a ją kładąc obok i wtulając jej drobne, ale jakże seksowne ciało w swój tors. Ona zaczęła gladzić moje policzka. Gdy to robiła cały świat obracał się do góry nogami w stronę pozytywną. Czułem się przy niej cudownie... Była dla mnie ogromnym niekończącym się skarbem i całym światem.

Z cennych dla mnie wspomnieć wybudził mnie czyjś dotyk. Obrociłem sie gwałtownie. Szczerze? Spodziewałem się jakiegoś dziennikarza, jednak ku mojemu szczęściu był to Wiktor.

- Czytał Pan już? - zapytałem podnosząc gazetę w kierunku jego wzroku

- Te bzdury? Nie, po co? - rzucił ironicznie siadając obok mnie na trawie. Minęło kilkanaście minut ciszy. Albo nikt się nie odważył coś powiedzieć albo po prostu nasza chęć była taka - pobycie w ciszy.

- Bo wie Pan - zacząłem, a on odwrócił się w moją stronę - To jest dziwne uczucie. Bo nawet gdybym się odważył i chciał się na kimś wesprzeć to nie mam na kim - zakończyłem obracając w ręku pierścionek, którym oświadczyłem się Asi. - Grzesiek z Tomkiem się ode mnie odwrócili. A czasami myślę że słusznie postąpili. W końcu zabrałem im matkę, jak i ojca no i...

- Cholera, Piotr. O czym ty mi w ogóle mówisz, co? Mają brata, a to ich wina że z tego nie korzystają. Po prostu znalazłeś się w zlym momencie o złej porze, zrozumiano? - przerwał na chwili - Zrozumiano? - powtórzył

- Tak - uśmiechnąłem się na chwilę, a po kilku sekundach spojrzałem na tafle wody

- A tak poza tym... Cholera. Masz Adama, mnie. Wiesz przecież że zawsze możesz przyjść - znów powtórzyłem posyłanie optymizmu przez banana na twarzy - No i Martynę - dokończył, a ja spojrzałem na chwilę na niego, aby potem znów wpatrywać się w pierścionek z małym kryształkiem

- Wie Pan? - ten tylko mruknął - To jest trudniejsze niż Pan myśli, a po tej akcji chyba do końca to wszystko zaczyna się wypalać. Najwidoczniej zaczęła się ze mną spotykać tylko ze względu na potrzebę odświeżenia w jakiś suksezywny sposób kariery matki.

- Słuchaj, Piotr. To nie tak jak myślisz... Ona o niczym nie wiedziała. To wszystko wina jej matki... - dokończył, a ja nabrałem głęboko powietrza

- Wie Pan co? No dobrze... Jedna kwestia... Ale druga? To ciągle jej nie usprawiedliwia. Powiedziała to wszystko komuś. A miała nikomu o tym nie mówić.

- No dobra, zgadzam się. Nie postąpiła fair, jednak każdemu zdarzają się błędy? Co nie?

- No wiem, ale że takie? - spytałem ironicznie

- Nie wiem. Postapisz jak będziesz chciał...

- To nie jest też tak że to nic nie było... To było i to bardzo dużo... Zakochałem się i obawiam się że to u życie z czasem przejdzie w coś co łączyło mnie i Asię. - rzuciłem, a on chyba zdziwiony, bardzo zdziwiony na mnie szczerze popatrzył

- Nie rozumiem czemu się obawiasz... Ty także nie jesteś dla niej obojętny. Teraz siedzi w samochodzie ze strachem że jej tego nie wybaczysz...

- To jest w czasie przemyśleń, ale to uczucie jest dziwne. - po chwili znów nastąpiła tak jak przedtem kilkunastuminutowa przerwa. Po chwili Banach wstał. - Myśli Pan, że Góra mnie wywali? - spytałem

- Coś ty. Jesteś świetnym ratownik iem i myślę że nigdy by się ciebie nie pozbył - wziął gazetę, która wcześniej przed nami leżała, wrzucił ją do kosza, a sam poszedł w kierunki parkingu. To był okropnie trudny dzień. Jeden z najtrudniejszych dni w życiu.

Hejka... Witam was w nowym rozdziale. Otóż przepraszam że next nie pojawiał się długo, ale zupełnie o tym zapomniałam albo nie miałam dostępu do internetu. Ogromnie dziękuję @falixe, która stworzyła dla mnie okładkę właśnie do tej książki. Dajcie znać czy rozdział jak i okładka się wam podobają...

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz