21. ,, Jakby chciał mnie ukarać i jakby chciał zemsty za to co zrobiłam."

443 20 7
                                    

Po kilku kolejnych godzinach dyżuru wróciliśmy nieco zmęczeni do mieszkania Piotrka. Wolałam być z nim. Chociaż tak mu wspomóc. W przedpokoju zatrzymał mnie składając na mych ustach czuły pocałunek.

- Skorzystam i jestem cały twój - rzucił idąc w stronę łazienki.

- Zrobię herbatę - rzuciłam głośniej, aby usłyszał, a następnie wkroczyłam w strefę wyspy kuchennej. Niby niewinne wejście, a jednak przyspożyło mi ból. Ot jak to ja pechowiec nadepnęłam na kawałek wczorajszego rozbitego szkła. Jak widać nie do końca zostało usunięte. Syknęłam z bólu. Od razu po bólu odbyło się krwawienie. Na podłodze widniała już dość spora plama krwi. Oparłam się o blat nabierają głęboko powietrze. Nie wiedziałam co zrobić. Z moich oczy samowolnie wyciskały się łzy. Moje policzka zaczęły przybierać barwy czerwone. Zanim zdążyłam świadomie myśleć u progu pojawił się Piotrek.

- Znalazłaś tę herbatę? - spytał, jednak od razu przerwał widząc na mojej twarzy cierpienie - Boże kochanie... - podszedł do mnie z niepokojem wymalowanym na twarzy

- Szkło... - wydukałam przez łzy, a on wziął mnie na ręce i przeniósł na teren salonu i położył na kanapie.

- Spokojnie... Poczekaj... - wziął delikatnie moją stopę w objęcia i zaczął ją oglądać. Dalej w niej było ciało obce.

- Ał... - Syknęłam cicho.

- Musimy jechać do szpitala. To jest dość spora rana i wydaje mi się że zalicza się do szycia.

- Nie. Nie trzeba naprawdę... - rzuciłam cicho, a on podszedł bliżej mnie i kucnął zaczynając delikatnie jeździć po moich włosach

- Jedziemy - rzucił wymuszając uśmiech, a następnie wziął mnie ponownie na ręce i po chwili znaleźliśmy się w samochodzie. Jakiś czas później byliśmy już w szpitalu i zostałam od razu wzięta na zabiegowy. Nie powiem te chwile były ciężkie. Niby nie było to duże zranienie, jednak głębokie dla tego od razu po wyciągnięciu odłamka szkła zaczęli mi ją zszywać. Po chwili za pomocą pielęgniarki wyjechałam z sali na wózku. Od razu obok zjawił się Piotrek. Świadomość że się ma taką osobę jest cudowna.

- I? - spytał niespokojny, a pielęgniarka wzięła i pomogła mi zejść z wózka na leżące obok krzesło.

- Jestem wolna. Nic ciekawego, jedynie szycie.

- I co? Nie zostawiają cię na obserwacji - pokiwałam przecząco głową, a on usiadł obok. - Okejjjj. No to jedziemy do mnie - rzucił cicho, a ja pokiwałam po krótkotrwałym zamyśleniu głową.

- Kocham cię - szepnęłam cicho delikatnie obejmując jego dłoń. On tylko kilkakrotnie mrugnął, a następnie za jego 'małą' pomocą zaczęłam wychodzić ze szpitala.

Te minuty były okropnymi minutami nieświadomości. Wychodząc ze szpitala mineliśmy pewnego mężczyznę. Był on łudząco podobny do... Nie to nie on... To nie może być on... Niemożliwe... Po chwili jednak szybko rozwiałam swoje wątpliwości. Jak? To nie mógł być on. Nie mógł. Przecież wyjechał za granicę. Tylko czemu na mnie spojrzał takim wzrokiem jak by mnie znał. Jakby chciał mnie ukarać i jakby chciał zemsty za to co zrobiłam. Koniec. Przestań o tym myśleć. Wydaje ci się. Nie mogą tak szybko te momenty wrócić. Po prostu nie mogą. Musisz być silna i nie dawać nikomu, a najbardziej Piotrkowi nic do poznania.

Te zawieruchy zostały zupełnie zniwelowane wieczorem, kiedy to Piotrek otulił mnie swoim ramieniem.

- Jak stopa? - spytał gładząc delikatnie moje policzko

- Bardzo dobrze. Gdy jesteś obok wszystko jest świetne - w zamian za te słowa pocałował mnie delikatnie w usta bardziej mnie do siebie przyciągając. Po chwili komórka Piotra zaczęła wibrować. On jednak zupełnie nie zwrócił na to uwagi.

- Chyba przyszedł SMS. Nie sprawdzisz? - spytałam

- Nie, pewnie znowu ta zmiana numeru zdała się na marnę...

- Próbują wykończyć SMS - ami? Nie uda im się, bądź silny... - rzuciłam wplątując swoją dłoń w ciemne kręcone włosy mężczyzny.

- Będę - uśmiechnął się, co ostatnio było dla niego rzadkością - Zrobię to dla ciebie, ale oczekuje jakiejś małej nagrody - przybliżył swoją twarz do mojej i tylko milimetry dzieliły nas od pocałunku

- Nie za dużo Ci już dzisiaj dałam? - spytałam jednak humorystycznie gładząc jego policzko

- No powiedzmy, że za mało, aby zaspokoić moj głód - uśmiechnął się łobuzarsko, a chwilę potem już wisiał nade mną całując mnie namiętnie. Kocham tego mężczyznę!

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz