Martyna
Po ostatnim wieczorze byłam pełna szczęścia. Mimo iż nie miałam go przy sobie, cieszyłam się, że wszystko pomiędzy nami się ułożyło. Ułożyło. Mogło być lepiej? Owszem. Gdybym tego tylko nie hamowała - tego uczucia.
- Siostrzyczko? Wszystko u ciebie dobrze?
Ktoś potrząsnął mnie za ramię, a ja wybudziłam się z kilkuminutowego zamyślenia. Moim oczom ukazała się Ola z troskliwą miną.
- Tak, tak. Już jest o wiele lepiej. Dziękuję Ci za pomoc. Ostatnio jakoś nie potrafiłam ogarnąć niczego - powiedziałam chwytając dłoń siostry. Bardzo mi pomagała w tym ciężkim okresie. Szczerze mówiąc bardzo jej potrzebowałam. Nieraz dawała mi o wiele lepsze rady niż ja sama sobie. Była cudowną zamienniczką rodziców. Była w przeciwieństwie do nich zawsze, gdy jej tylko potrzebowałam. Była po prostu niesamowita. Nie wyobrażam sobie teraz, żeby jej nie było. Gdyby nie ona moje życie wyglądało by zupełnie inaczej. Na pewno w negatywnym tego słowa znaczeniu.
- Piotrek i ty... Powiedz mi, że znów jesteście razem, proszę - rzuciła siadając blisko obok mnie. Gdy tylko zobaczyła moją mimikę twarzy od razu mina jej zrzędła, a ja przygryzłam wargę, aby przypadkiem nie dać pokonać się emocjom.
- Nie wierzę w was. Czemu wy tak się bronicie siebie? Jesteście przecież dla siebie stworzeni. Kochacie się. Martyna, zgadza się? - zapytała, a ja pokiwałam nieświadomie głową.
Taka była prawda. Kochałam go nad życie. Nigdy nikogo nie darzyłam takim uczuciem. Nie mogłam jednak nic na razie zmienić. To nie był czas jak mówił psycholog.
- Ja już sama nie wiem kochana. Na razie muszę się od niego trochę odciąć. Spróbuję się ogarnąć, ale nie mogę go w to wtłaczać. Za dużo przeżył, żebym go teraz jeszcze wplątywała w swoje sprawy.
- Nie wiem o czym mowa, ale powiedzmy że rozumiem. Proszę cię skarbie, kieruj się sercem...
Właśnie. Sercem.
- Dziękuję Ci Olu. Bardzo cię kocham - powiedziałam chcąc zakończyć tę rozmowę. Ona tylko pokiwała z irytacją głową ogarniając mój zamiar, a następnie szczerze się uśmiechając otuliła mnie ramieniem.
Piotrek
Nie spałem całą noc. Mimo iż pogodziłem się z Martyną, nadal nie dostałem tego co chciałem. Martyny. Nie jako przyjaciela, ale jako swoją dziewczynę. Jedyne co teraz pragnęłam to była ona i jej życie. Chciałbym w nim zagościć... na zawsze. Niemożliwe? Z dnia na dzień coraz bardziej tak myślę. Czuję jak się od siebie odsuwamy. To już nie jest i na pewno nie będzie to samo uczucie. Pragnienia mimo wszystko nie da się tak szybko zlikwidować. Niestety.
Dochodziła późna godzina. Ja niestety nie miałem najmniejszej ochoty wstać. Nie miałem na dziś żadnego celu. Dzień wolny w pracy. Niestety za nic nie mogłem do niej iść, choćbym chciał. Dostałbym za to niezły opieprz od obecnych w bazie. Znudzony i pozbawiony jakichkolwiek emocji leżałem wpatrując się w sufit. Szczerze, niekiedy ta ciągła samotność mnie dobijała, jednak w większości przypadków nie miałem jak ją zagospodarować. Nie życzę nikomu tego stanu.
Nie minęło kilka minut, a usłyszałem dzwonek do drzwi. Czyżbym przywołał kogoś swoimi myślami? To mogła być jednak tylko jedna osoba. Wiktor. Szybko nałożyłem na siebie spodnie oraz bluzę i szybkim krokiem podszedłem do drzwi.
Minęła sekunda. Wszystko działo się błyskawicznie jak we śnie. Zanim otworzyłem do końca drzwi, osoba stojąca za nimi wpadła we mnie z uściskiem. Ja jednak zanim się zorientowałem i zdecydowałem nad odwzajemnienie lub choćby zastanowieniem się nad tym osoba oddaliła się na metr.
CZYTASZ
//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek
RandomMartyna - mądra, utalentowana dziewczyna próbująca zacząć nowe, samodzielne życie Piotrek - dobry ratownik, chłopak po przejściach zakręcający wokół siebie dziewczyny jak pozytywki