40. Wolałby umrzeć niż mieć ze mną jakąkolwiek styczność.

369 15 5
                                    

Martyna

Ból był wielki, wręcz ogromny, jednak lekarz mnie przed tym ostrzegał. Nie dało się jednak tego wytłumaczyć Adamowi, który zadzwonił do Banacha, aby przyjechał. To Adam właśnie przywiózł mnie do mieszkania. Wiedział w jakim jestem stanie i nie dało się tego ukryć.

- Przyniosłem ci zimne okłady. Może będzie lepiej - rzekł wchodząc do pomieszczenia i przy okazji wybudzając mnie z zamyślenia.

- Dzięki Adaś, ale możesz jechać do domu. Poradzę sobie - rzuciłam optymistycznie, a on położył na moim czole mokry i zwinięty ręcznik. A sam z siebie stanowczo powiedział 'nie' rozsiadając się na miękkim fotelu. - No dobrze. Nie przegadam cię. A tak właściwie to co tam robiłeś? Znaczy się pod szpitalem? - zapytałam ciekawa

- Tak w sumie to miałem iść do ciebie i Piotra. - przerwał podpierając się o dłoń - A właściwie to jak się czuje? Dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałem. Nikt nie raczył mnie poinformować.

- Całkiem dobrze, ale jest mocno obolały

*

- Już spokojnie. Podali ci antybiotyk. Za niedługo będzie lepiej - ręka i mowa mężczyzny próbowała uspokoić Piotra. No i się udało. Chłopak uspakajając się chciał coś powiedzieć, jednak Banach go powstrzymał. - Nic nie mów tylko się prześpij. Dobrze ci to zrobi

*

- Jak się czujesz? - zapytał, gdy po całej niespokojnej nocy chłopak spokojnie się przebudził.

- Dobrze, nawet dobrze - wyszeptał cicho nie kontaktując się ze wzrokiem rozmówcy.

- Pewnie nie chcesz, żebym tu był. No nic, trzymaj się

- Niech Pan zostanie, proszę. - wypalił szybko, gdy mężczyzna był przy wyjściu. - Przepraszam, naprawdę. Nie wiem co się wtedy ze mną stało. - wyrzucił wszystko pierwszy raz tocząc potyczkę wzroków.

- Rozumiem. Każdemu przecież zdarza się gorszy moment. Nie mam zarzutów.

- A co do tamtego tematu to...

- Nie musisz o tym mówić, jak nie chcesz. Nie powinienem ciebie naciskać.

- Ale chce... - wyszeptał, a następnie spojrzał na lekarza wzrokiem, którego dawno żaden nie doznał - Pamięta Pan jak w czerwcu chciałem wolne? - zapytał

- Tak. Tego nie da się zapomnieć. Rzadko o to prosisz - zirytowany uśmiechnął się, ale po chwili znów zmienił mimike na troskliwą.

- Nie byłem wtedy w Szczecinie u kolegi tylko pojechałem do Myślenic - przerwał, aby rozmówca wszystko pojął, a gdy to nastąpiło chciał kontynuować, ale Banach mu przerwał.

- Tam... Tam mieszka Tomek z ciotką, tak? - zapytał składając wątki, a brunet pokiwał głową.

- Tomek miał niewydolność nerek. Trafił do szpitala. Ciotka zadzwoniła po mnie, bo nie mogła dodzwonić się do Grześka przez wiele dni i...

- Oddałeś mu nerke? - przerwał mu odbiorca słów i podrapał się po zaroście. - Czyli się pogodziliście? - zapytał po kilku dlugich i mrocznych sekundach ciszy.

- Niestety nie. Nie mieliśmy okazji. On nie wie, że ja uczestniczyłem w przeszczepie - zakończył kładąc głowę wygodnie na białą pościel. Po chwili jednak nie widząc reakcji spojrzał na Banacha. Jego wzrok ewidentnie pytał o wyjaśnienie i wyjawiła kluczowe słowo: dlaczego? - Dlaczego? Bo gdybym mu to zaoferował... Nie zgodziłby się. Wolałby umrzeć niż mieć ze mną jakąkolwiek styczność.

- Nie mów tak. Na pewno w głębi serca tak nie myśli. - mężczyzna podniósł się i zbliżył do łóżka

- Mam pewne wątpliwości - chłopak uśmiechnął się łagodnie, a po chwili spoważniał.

- I jak? Dobrze został przyjęty przeszczep?

- Chyba dobrze. Nie wiem. Wyszedłem po dwóch dniach i wróciłem do Leśnej Góry - przerwał na chwilę, jednak widząc poważną i złą minę Wiktora wystartował z wyjaśnieniami - Biorę leki i jest wszystko dobrze. Byłem niedawno na konsultacji.

- Jestem z ciebie dumny - rzucił Banach, jednak nim ktokolwiek zdążył zareagować komórka lekarza zaczęła wydawać natarczywe dźwięki. - Adam dzwoni. Czekaj. - oznajmił, a następnie przyłożył słuchawkę do ucha i zaczął rozmawiać.

*

- Martyna gorzej się poczuła. Jadę zobaczyć co z nią. Poradzisz sobie? - zapytał z uśmiechem nieco zaniepokojony, a brunet pokiwał głową zszokowany.

- Ale... Ale co się dzieje? - zapytał jeszcze przed wyjściem mężczyzny.

- Podobne głową ją boli. Jak przyjadę, to Ci powiem. A no i słyszałem jeszcze, że nic wczoraj nie jadłeś... - rozpoczął końcowy temat.

- Znaczy...

- Nie tłumacz się. Też nie przepadam za tutejszym jedzeniem. Przywiozę Ci - zakończył i znów nie dając nic powiedzieć wyszedł.


//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz