45. Nie dam rady nic zrobić, bo cała się trzęsę...

253 18 1
                                    

Martyna

Idąc przez park czułam ogromną pustkę. Nie miałam siły na nic i nic mi się nie chciało. Nieświadoma biegłam przed siebie i próbowałam zataić spływające po moich policzkach łzy. Nie wiem czego dokładnie był to skutek, a czułam jedynie jak cały świat obraca się przeciwko mnie. Chwilę później siedziałam już na ławce i patrzyłam na wschód słońca. Zdyszana próbowałam uspokoić oddech i logicznie myśleć, jednak na nic. Jedyne co widziałam to promienie przebijane przez moje zapłakane powieki. Moje ręce mocno drżały i nie mogłam się ogarnąć, a wiedziałam, że musi to nastąpić, bo czułam, że długo tak już nie pociągne. Ten smutny dzisiejszy poranek postanowiłam zagospodarować wczesnym joggingiem, który nieraz bardzo mnie uspokajał i powodował cudowne ukojenie. Tym razem jednak to nie zadziałało, a jeszcze bardziej przybliżyło mi ostatnie wydarzenia. Byłam w bardzo złym stanie i choćbym chciała pójść do mojego ukochanego - to nie potrafiłabym, ponieważ nie chcę się pokazywać mu z tej mojej strony. Musiałam zrobić przerwę od wszystkiego i wszystkich. Muszę po prostu zająć się sobą i obowiązkami i to niestety musiało mi na razie starczyć, chociaż wiedziałam, że jest to niemożliwe.

*

Godzinę później byłam już w domu i czytałam w absolutnej ciszy książkę, jednak nie mogłam się skupić. Po mojej głowie ciągle latały różne myśli, które nieraz były zbyt podkoloryzowane, ale to wina mojej niepewności we wszystkich kategoriach życia.

Piotrek

- Grzesiek?

- To ja. Widzę, że mnie pamiętasz - uśmiechnął się ironicznie pod nosem, a następnie spojrzał na mnie żałośnie.

- Co ty tu robisz? - zapytałem, a z każdym kolejnym słowem łamał mi się głos. Tak długi czas, jednak powoduje niesamowite emocje, których nie da się opanować.

- Nie przyszłem na ploteczki, braciszku - wysyczał złośliwie ostatnie partie wymowy i wbił się do mieszkania - Co to jest?! - rzucił wbijając we mnie jakąś gazetę. - Co się tak patrzysz jak głupi? Co? Zachciało ci się sławy czy czego, bo nie rozumiem?! - wykrzyczał

- To nie tak jak myślisz - zacząłem się tłumaczyć zauważając na papierze duży nagłówek z przeciąga kilku tygodni.

- A jak?! Ale to nic, ale czemu nas w to wciągnąłeś? Dobra rozumiem mnie, ale Tomka?! Jak mogłeś?

- To nie ja zrobiłem. Uwierz mi - spokojnie skleiłem coś sensownego, a następnie spojrzałem na niego przerażony. Ostatnio widziałem go w takiej furii podczas naszego ostatniego spotkania.

- Mam ci uwierzyć?! Ty chyba sobie żartujesz. Za co?! Za to, że rozpieprzyłeś nasza rodzinę?! - wykrzyczał mi w twarz i popchnął na pobliską ścianę. Przez chwilę słyszałem kolejne krzyki jak przez mgłę. Po moim ciele rozpowszechnił się tak silny ból, że sparaliżował moje wszystkie zmysły. Cicho zasyczałem z bólu, który przeszyl mój organizm i spróbowałem podnieść wzrok. - Co?! Myślisz, że wzbudzisz we mnie jakąkolwiek litość?! - rzucił, a w jego oku pojawił się niesamowity zaszklony obraz - Może kiedyś, kiedyś, kiedy jeszcze nie wpieprzałeś się w nie swoje sprawy, ale teraz... - przerwał, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi, a po chwili ich otwarcie.

- Piotrek? Jesteś? - zapytał niski, znajomy głos, a ja zerknąłem omijając wzrokiem sylwetkę Grześka. Po chwili moim oczom ukazał się obraz Olafa, który zaskoczony spojrzał na naszą dwójkę.

- Co jest? - rzucił szybko, a następnie stanął pomiędzy nami. Dobrze wiedział kim jest Grzesiek i jak wygląda. Nie trzeba było nic mówić. - Czego tu szukasz? - wyrzucił łapiąc z Grześkiem kontakt wzrokowy.

- Adwokata sobie znalazłeś? - zaśmiał się sarkastycznie pod nosem, a następnie niespodziewanie chwycił mnie za kołnierz - Tak tego nie zostawię, pamiętaj!

- Dosyć! Wyjdź stąd! - wykrzyknął Olaf odciągając mężczyznę, a ja próbowałem sobie uświadomić co się stało. Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zaszkliły i jedyne co widziałem to niepewne mroczki. Opuściłem głowę i zacząłem zastanawiać się nad jego słowami, które tak samo dał mi uświadomić kilka lat temu. To było mocne, wiedziałem że za mocne, jednak nie mogłem dać się pokonać emocją. Nie tym razem.

- Po co on tu przyszedł? - zapytał współtowarzysz, kiedy Grzesiek opuścił mieszkanie, a ja zareagowałem gestem ramion, a po chwili spojrzałem na chłopaka. - Nie. Chyba się tym nie przejąłeś? - zapytał, a ja się delikatnie podniosłem czując intensywny ból. On natomiast podszedł i chyba czując to co się we mnie dzieje złączył nas w uścisku.

Martyna

Przebudziłam się słysząc drażliwy dzwonek do drzwi. Nawet nie wiedziałam, kiedy się osunęłam i po prostu zasnęłam. Próbując się zorientować podniosłam się i rozglądnelam się wokół. Po chwili usłyszałam powtórkę irytacji i tym razem wstałam podchodząc do drzwi. Moim oczom ukazał się Wiktor. No któż inny?

- Martyna, nareszcie. Co się z tobą dzieje? - zapytał wchodząc do mieszkania i wpatrując się we mnie czytliwie.

- Ja nie wiem o co Panu chodzi. Wszystko ze mną w porządku, naprawdę - wyprostowałam ogarniając szybko mój ubiór, a on spojrzał na mnie zaniepokojony.

- Mi możesz powiedzieć dziewczyno. Wiem co ostatnio przeżyłaś. Byłem przy tym - wyrzucił, a ja próbowałam zataić drżące dłonie, jednak na nic, bo mężczyzna podszedł do mnie i chwycił mnie troskliwie za nadgarstek. - Chcesz porozmawiać? - zapytał szeptem, a mnie to rozczuliło. Ile bym teraz dała, żeby moi rodzice byli przy mnie i postępowali tak jak Banach. Nie mogłam jednak na to liczyć pod żadnym względem.

*

- Ja nie daje sobie rady. To mnie przerasta. Nie dam rady nic zrobić, bo cała się trzęsę. Ja już nie wiem co mam robić - wyrzuciłam kończąc rozmowę oraz starłam powstałe na tę okazję łzy. On natomiast spojrzał na mnie troskliwie, a po chwili czule do siebie wtulił. Pierwszy raz miałam taką okazję, żeby wypłakać się w kogoś ramię. Zawsze byłam ze wszystkim sama. Wszyscy mówili mi, że muszę sobie radzić sama, bo w przyszłości sobie nie będę radzić, co teraz zupełnie przekreśla teraźniejsze wydarzenia.

*

- Nie ma szans. Nie zrobię tego. Rozkleję się i nic nie powiem - wytłumaczyłam, gdy usłyszałam propozycje podarunku w kształcie wizytówki od psychologa. Wiedziałam, że to by była najlepsza decyzja, jednak ja nie potrafię tak rozwiązywać swoich problemów. Nigdy nie próbowałam i obiecałam sobie, że nigdy tego nie zrobię, ale być może to będzie mój pierwszy.

- To ci pomoże, uwierz. Na swoich doświadczeniach wiem, że to pomaga i od tamtej pory wszystkich do tego namawiam, nawet Piotra, jednak nadal mi się nie udało go przekonać, ale wiesz, że on jest uparty jak osioł - na ostatnie słowa się uśmiechnęłam przez łzy. Odczuwałam niesamowitą potrzebę zobaczenia go, jednak nie powinnam w takim stanie. Nie chcę na jego barki składać tak dużego mojego ciężaru, jak on ma już jego sporo. Akurat tak go nie mogłam potraktować za to, co i ile dla mnie zrobił.

- Muszę to przemyśleć

- Dobrze. - przerwał na chwilę, a po chwili kontynuował - No już uśmiechnij się. Jesteś dzielna, poradzisz sobie.

Być może. Ale czy to jest możliwe przy takim stopniu depresyjnym. Nie miałam pojęcia, ale wiedziałam, że muszę walczyć. Zawsze przecież jest jakieś wyjście. Zawsze trzeba walczyć.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz