6 ,, Który zupełnie mógł zmienić moje dotychczasowe życie"

526 22 6
                                    

- Nie wiem Leszek, jednak zobaczysz, że wszystko będzie dobrze - odparł Piotrek - Teraz odwiozę cię do domu

- Pojadę z wami - wymknęło mi się

- Dobrze - rzucił Piotrek. Po chwili wszyscy znaleźliśmy się w samochodzie Piotrka. Czułam się trochę nieswojo, bo zupełnie nie wiedziałam jak się odezwać. Piotrek był zbyt bardzo specyficzny i chociaż nie chce być gurem to i tak zwracam na niego uwagę... Może zbyt bardzo... Powinnam się ogarnąć i przestać. W końcu ma dziewczynę. O wilku mowa. Dziewczyna zadzwoniła właśnie do niego. Jako iż prowadził dał na głośno mówiący.

- Cześć Piotruś... Czekam i czekam, a ciebie nadal nie ma...

- Skarbie dzisiaj nie mam czasu. Może jutro?

- Żartujesz sobie? Wczoraj też nie miałeś czasu. Wiesz co? Koniec z nami. - rzuciła rozłączając się

- Może pojedź do niej. Ja zabiorę małego.

- Nie, to ja cię tak naprawdę wyciągłem, więc wiesz...

- A twoja dziewczyna? - spytałam zerkając na niego kątem oka

- Jeśli nie poczekała to nie mamy o czym gadać - Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Dlaczego? Nie wiem... Dziwnie na mnie działał. Po kilku minutach byliśmy na obrzeżach Warszawy, gdzie mieszkali rodzice chłopca. Otworzył nam jego ojciec.

- Gdzie się szwętasz?! - rzucił chcąc go uderzyć, jednak Piotrek odsunął małego na bok

- A wy? Kim jesteście?! Dzięki, że mi syna tu przywlekliście, ale teraz wypad! - krzyknął

- A Lena? Pana córka? Leży w szpitalu - odparłam

- Poradzimy sobie. Zaraz do niej pojadę, a teraz wypad... - rzucił

- To my bierzemy Leszka - rzuciłam, bo wiedziałam, że jeśli tu zostanie może się to skończyć źle

- A bierzcie go sobie. Jak Baśka wróci, to go będzie szukać - rzucił wsiadając do samochodu. My staliśmy osłupieni

- Martyna... Słuchaj... Weźmiesz go do swojego domu? Ja musze jechać do szpitala, bo obawiam się tego gościa

- Jasne - odparłam wsiadając do samochodu. Mały był przerażony i nic nie mówił. Bardzo mu współczułam. Pierwszy raz ujrzałam takiego potwora jak jego ojca. Po kilku minutach podjechaliśmy pod mój apartament. Piotr wysadził mnie i chłopca, a sam pojechał dalej. Najprawdopodobniej w kierunku szpitala. Ja natomiast wzięłam chłopca na górę do mieszkania. Mały od razu usiadł na kanapie i zaczął płakać. Nie wiedziałam jak zareagować.

Piotrek

Dlaczego to robię? Nie umiem patrzeć, na cierpiące dzieci. Rozumiałem je, nawet bardzo. Wiedziałem do czego zdolny jest taki tyran w rodzinie. Po kwadransie znalazłem się w szpitalu, a następnie przed wejściem do sali Lenki. Jej ojciec siedział przy niej, jednak zbytnio się nią nie interesował. Ja natomiast usiadłem na zewnątrz w punkcie, gdzie mogę wszystko obserwować. Musiałem, jednak po godzinie, te miejsce opuścić, bo dostałem od znajomego policjanta niepokojącego SMS. Który zupełnie mógł zmienić moje dotychczasowe życie. Pojechałem.

Martyna

Chłopiec nic nie chciał jeść, ani pić. Nie odzywał się. Po przygotowaniu mu posłania od razu znalazł się pod kocem. Postanowiłam z nim szczerze porozmawiać.

- Czy tata... On cię bije? - spytałam prosto z mostu, jednak okazało się to złe z mojej strony, bo chłopiec odwrócił się ode mnie - Leszek? Słuchaj... Jesteś dużym o mądrym chłopcem i możesz na prawdę dużo zmienić w swojej rodzinie... Czy chcesz abyście dalej byli ofiarami waszego ojca? - spytałam, jednak może za szybko zsądziłam fakty... To nie musiało być tak, jednak bardzo się tego spodziewałam.

- Wiem - odparł spontanicznie siadając

- Więc dlaczego nie zgłosicie tego na policję?

- A myśli pani, że to jest takie łatwe? My się go najzwyczajniej w świecie boimy.. Jeśli trafi do więzienia, to kto nas będzie utrzymywał? Matka dużo nie zarabia, a Lena jest jeszcze mała - odparł ironicznym uśmieszkiem.

- Pomożemy wam - stwierdziłam z przyzwyczajenia. Pogłaskałam małego po głowie, a następnie poszłam do sypialni. Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer Piotrka... Skąd go mam? Z tablicy ogłoszeń w bazie. Nie odbierał. No cóż... Pewnie jest zajęty obserwowaniem sali Lenki lub zajął się dziewczyną. Ja wróciłam do rutynowych wieczornych działań, a następnie zaczęłam się uczyć teorii medycznej. Musiałam być gotowa na wszystko... Choćby na najrzadsze choroby.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz