Poczułam w tym momencie na swoich ramionach pewne ciepłe dłonie. Na początku się wystraszyłam, jednak po odwróceniu się zauważyłam Rafała. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego, a on przyciągnął mnie do siebie i złapał za tyłek.
- Ej? - zareagowałam spontanicznie gwałtownie się odsuwając
- No co myszko? Jesteśmy razem już około dwa miesiące, a jeszcze ani razu nie byliśmy w łóżku...
- Nie jestem gotowa i... Wskażę ci ten moment, dobrze? - spytałam uśmiechając się
- Nie. Musimy temu zaprzestać. Pomogę Ci, mhm? - złapał mnie za nadgarstki, a cała moja dusza zaczęła się przeokropnie bać.
- Rafał? Co ty robisz?! - krzyknęłam, gdy ten zaczął ściągać moją bluzkę - Przestań! - znów się wydarłam, jednak ten nie reagował. Jego uścisk był tak mocny, że zupełnie nie miałam pojęcia jak wyrwać się z jego silnych rąk.
- Cicho... - uśmiechnął się zamykając mi usta i zaczynając to robić... Robić jedną z najgorszych czynności świata. Zaczął mnie gwałcić...
Przebudziłam się z płaczem i całym mokrym czołem. To był koszmar, a raczej dokonany koszmar, który został przypomniany. Uderzył we mnie z tak ogromną siłą, że nie mogłam się uspokoić.
Piotrek
Stałem już przed klatką Martyny z pół godziny. Nadal nie wychodziła, a za kilka minut zaczynaliśmy dyżur. Wybrałem do niej numer. Może już do niej poszła? Nie odbierała. Jedyne z kim mogłem porozmawiać to z pocztą głosową. Postanowiłem iść na górę. Chwilę później już byłem przy czynności pukania do drzwi. Kilka sekund oczekiwania przyniosło skutki, którym okazało się pojawienie u progu Martyny - zapłakanej Martyny.
- Boże kochanie... - od razu przycisnąłem jej głowę do swojej klatki piersiowej - Co się stało? - zapytałem próbując ją uspokoić, jednak to było zbyt trudne, a może nawet niemożliwe.
- Był tu... - wydukała, a następnie znów się pogrążyła w płaczu wtulając się do mnie.
- Ćsi... Już spokojnie - znów zacząłem powielać swoje uspokajające słowa, jednak jej zupełnie nie pomagały.
***
Minęło kilkanaście minut. Dziewczyna leżała w moich ramionach cała zapłakana. Nieco się uspokoiła, jednak dużo jeszcze jej zostało do normalnego stanu. Bałem się zacząć temat. Obawiałem się, że ta się już zupełnie zamknie, jednak to zrobiłem.- Martynka? Myszko? - przebudziłem siebie, jak i ją z zamyślenia - Co się stało? - przetarłem jej zapłakane policzko. Ta natomiast spojrzała na mnie z ogromnym bólem.
- Nic... Znaczy... - na nowo się rozpłakała, a ja wtuliłem jej głowę w swoją szyję.
- Martyna?! Ktoś cię pobił? - spytałem patrząc na jej szyję, na której zauważyłem fioletowe miejsce. Nic nie mówiła tylko wtulała się w moje ciało i co chwilę pociągała nosem. Pojeździłem po jej szyi, jednak ona gwałtownie się oderwała.
- Piotrek! Idź! Proszę, idź... - rzuciła spontanicznie, a chwilę później pobiegła w stronę sypialni i tam się zamknęła. Nie mogłem zupełnie zareagować. Byłem kompletnie oszołomiony i zdziwiony. Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
- Martyna? - podszedłem do drzwi, aby uzyskać choć najmniejszą pewność, że nic się nie stało. Spędziłem pod drzwiami z pół godziny, jednak dziewczyna najwyraźniej nie zamierzała mi ich otworzyć. Nie miałem innego wyjścia. Postanowiłem pojechać do pracy. Nie powiadomiłem w końcu nikogo o tym, że się spóźnię. A to w końcu już godzina, podaczas której powinienem być już w bazie. Ale może lepszym rozwiązaniem będzie pojechanie do domu i przemyślenie sobie est takiego co dzisiaj zobaczyłem?
Martyna
Te czucie na szyi Piotrka dłoni... Nie chciałam tak zareagować... Nie spodziewałam się, że mój organizm tak gwałtownie się pobudzi. Jednak to... To był odruch, który spowodował, że przypominanie o tej dramatycznej sytuacji zostało dwa razy szybciej realizowane. Siedziałam cicho zapłakana przy drzwiach opierając podbródek na kolanach. Co chwilę słyszałam wybudzające mnie z zawieszki słowa, które wydobywały się przez szpary w drzwiach. Były to oczywiście słowa Piotra... Nie zwracałam na niego uwagi. Chciałam być sama i wszystko sobie na spokojnie poukładać i rozmyśleć. Co jeśli mi coś grozi? Co jeśli mężczyzna spełni swoje groźby i coś mi się może stać? Myśląc o tym moje oczy się wypełniały łzami i chwilę później rozpuszczały się na moich policzkach i powiekach, które już kompletnie napuchły i jedyne co widziałam to mroczki rozbłyskujące w mojej psychice. Położyłam się po chwili do łóżka zauważając, że Piotrek poszedł. Przykryłam się cała kołdrą i na nowo z moich oczów popłynęły łzy. Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakać z cierpienia. Że będę uważać, aby nic się nie stało i nie miałam powodu do bólu wewnętrznego... A jednak... To raczej nie było przeze mnie tylko wszystko przyszło z czasem... Bo w końcu jeszcze wczoraj rano nie spodziewałam się i w ogóle bym nie pomyślała o tym, że wieczorem spotka mnie co tak bolącego i strasznego. Pomyślałam... Jak to będzie? Czy zostanę z tym sama, czy może mi ktoś pomoże? Piotrek... Chciał pomóc... A ja? Odrzuciłam go. Co jeśli to tak źle odbierze, że już nigdy nie będę mogła na niego liczyć i co... W najgorszym przypadku ze mną zerwie...
Chwile później usłyszałam, jak mój telefon leżący na szafce zawibrował. Mechanicznie go wzięłam, jednak to spowodowało, że... Te wszystkie myśli stały się dla mnie oczywiste. Brzmiał on następująco:'Właśnie nasza gra się rozpoczęła i jej skutki będą miały ogromne boleści dla ciebie i wszystkich wokół ciebie kochana'
-----------------------------------------------------------
Hejo!
Witam was w kolejnym rozdziale, który jak już można się spodziewać będzie zwiastował nowy dramat w życiu Martyny i Piotrka... A więc, co? Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał 😂
CZYTASZ
//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek
De TodoMartyna - mądra, utalentowana dziewczyna próbująca zacząć nowe, samodzielne życie Piotrek - dobry ratownik, chłopak po przejściach zakręcający wokół siebie dziewczyny jak pozytywki