53 - Krystian - Cz. 4

233 20 4
                                    


Następnego dnia, po szybko zjedzonym śniadaniu, ponownie pojawiam się w szpitalu. Tym razem udaje mi się do Lenki dostać bez przeszkód. Gdy wchodzę, od razu orientuję się, że nic się nie zmieniło od mojej wczorajszej wizyty. Siadam przy niej i ostrożnie ujmuję ją za rękę. Nie wiem, ile tak tkwię, czekając na jakiś znak. W pewnej chwili dostrzegam jak jej powieki drgają.

- Lenka? – pytam cicho. – Słyszysz mnie?

W odpowiedzi czuję nacisk na dłoń. Ogarnia mnie euforia.

- Lenka... – powtarzam szeptem.

- Gdzie... Gdzie ja je... jestem? – pyta cicho.

- W szpitalu – odpowiadam. – Pamiętasz, co się stało?

Przez chwilę błądzi nieprzytomnie wzrokiem, ale gdy jej oczy zatrzymują się na mnie, odzyskuje na dobre świadomość.

- Tak, ja... Krystian, ja przepraszam... Ja...

- Tylko spokojnie. – Gładzę palcami jej rękę. – Nie denerwuj się.

- Ja... chciałam iść na zakupy. Przez park. Myślałam... Znaczy, chciałam, żeby było bliżej. Ale jak szłam... Zostałam ogłuszona... Od tyłu, a potem... ocknęłam się w tej chłodni i... zadzwoniłam do Ciebie, kiedy zorientowałam się, że... że jestem sama. Nie wiem, jakim cudem udało mi się z tobą porozmawiać. Ręka mi drętwiała, cała robiłam się zesztywniała z zimna, a potem... a potem przyszedł on i... Ja naprawdę nie wiem, co było dalej.

- Już dobrze. – Nadal gładzę ją po ręce. – Najważniejsze, że się obudziłaś. Teraz już będzie tylko lepiej.

- A Frania i Ania? – pyta cicho.

- Były tu – odpowiadam. – Ale wcześniej nie można było cię odwiedzać. Byłaś taka sina... Lena, wiesz jak się wszyscy o ciebie baliśmy? Ja, Olgierd, Łucja, Kuba, Natalia, Stefan, Aneta, Zarębski, Krzysiek i Majka... No wszyscy. Nawet Klara, zanim wyszedłem dzisiaj rano, pytała, czy jeszcze nas odwiedzisz jak się obudzisz. Bardzo się ucieszą, jak im powiem, że do nas wróciłaś.

Ona uśmiecha się słabo.

- Strasznie się cieszę, że... że was mam. W ogóle, jak mnie znaleźliście?

- Podczas naszej rozmowy Olgierdowi udało się Ciebie namierzyć. Odbiliśmy cię w ostatniej chwili. Ten psychol miał w buteleczce lek rozrzedzający krew, którym nasączał nóż. Do tego dochodzi ciągła utrata krwi. Tak zresztą umierały wszystkie jego ofiary.

- Mój Boże... – Lena jest tak wstrząśnięta, że tylko tyle jest w stanie powiedzieć.

- Nie martw się – pocieszam ją. – On już nikomu nie zrobi krzywdy. Możesz być spokojna.

- Wiem. – Uśmiecha się. – Dziękuję za uratowanie życia.

- Nie ma za co. – Odpowiadam uśmiechem. – Cieszę się, że już jesteś z nami, naprawdę. Pójdę zadzwonić do wszystkich, dobrze?

- W porządku – mówi, a ja pochylam się, całuję ją w policzek i wychodzę.

Zanim jednak to robię, dostrzegam jej zaskoczone spojrzenie. Sam jestem tym nieco zaskoczony, ale to był odruch, nad którym nie mogłem, nawet nie chciałem zapanować. Tak bardzo się cieszyłem, że odzyskała przytomność, iż musiałem to w jakiś sposób okazać, a ten wydał mi się najbardziej rozsądny.

Lena i Krystian - Po trupach do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz