57 - Krystian - Cz. 8

234 18 12
                                    

Następnego dnia dziewczynkom udaje się zaprzyjaźnić z innymi dziećmi przebywającymi w hotelu i właściwie większość dnia spędzają na powietrzu.

- Klarcia, Frania, idziemy pozwiedzać – mówię, patrząc na nie.

- A będziemy mogły wieczorem jeszcze przyjść pobawić się z Nikolą i Natalią? – pyta Frania.

- Oczywiście – odpowiada Lena.

Przez resztę dnia spacerujemy, zwiedzając okolicę. Nawet udało nam się podejść w góry, dopóki dziewczynki nie zaczęły narzekać, że są zmęczone.

- Nie dadzą rady wrócić na nogach – zauważa Lenka. – Wezwiesz taksówkę?

- Jasne – mówię z uśmiechem.

Kiedy wracamy do hotelu, Klara z Franią po zjedzonej obiadokolacji kładą się na łóżkach, kompletnie wyczerpane.

- Nadal chcecie iść bawić się z dziewczynkami? – pytam.

- Nie... Dzisiaj chyba nie... – Obie wzdychają.

Lena wybucha śmiechem, a ja idę za jej przykładem.

- A wy nie jesteście zmęczeni? – Patrzę na nas zaskoczone.

- Nie tak bardzo – odpowiadam. – Ale nie martwcie się.

- No właśnie – dodaje Lenka. – Jesteście mniejsze od nas, więc i siły inaczej się rozkładają.

One uśmiechają się lekko na znak, że rozumieją. Wystarcza im pół godziny, by nabrały sił.

- Możemy iść? – pyta Frania.

- Idźcie, idźcie. – Lena uśmiecha się. – Jeżeli ich rodzice nie mają nic przeciwko, to idźcie.

Obie piszczą radośnie i wybiegają z pokoju.

- Zobacz, jakie radosne – mówię z uśmiechem.

- Cieszę się, że mają kogoś, z kim mogą się bawić – odpowiada Lena. – Bałam się, że tak nie będzie.

- Widzisz? Jest dobrze. – Uśmiecham się. – Poczekasz na mnie?

- A gdzie idziesz? – pyta zaskoczona.

- Zaraz wrócę – odpowiadam.

Wychodzę z pokoju, by wrócić pięć minut później z butelką wina i odpowiednimi do niego szklaneczkami. Jej oczy otwierają się szeroko.

- Ale... – zaczyna.

- Ciii. – Kładę palec na ustach, po czym rozlewam wino do szklanek i podaję jej jedną.

Przejmuje ją ode mnie, nadal zaskoczona. Załączam jakąś spokojną muzykę, tak, by nam nie przeszkadzała i siadam naprzeciwko niej. Przez pewien czas siedzimy w ciszy, sącząc wino, delektując się nim.

- Dziękuję... – słyszę jej szept.

- Za co? – Tym razem ja jestem zaskoczony.

- Za wszystko – odpowiada cicho.

Znowu upija łyk wina, wolną rękę wyciągając w moją stronę. Chwytam ją i trzymamy się tak przez dłuższą chwilę.

- Nie masz mi za co dziękować – mówię w końcu. – To naprawdę... nic wielkiego.

- Krystian. – Jej głos poważnieje. – Uratowałeś mi życie. A wcześniej... byłeś przy mnie, gdy miałam kryzys. Zawsze przy mnie jesteś, a ja... ja cię wcale nie dostrzegam.

Patrzę na nią uważnie, starając się nie okazać, jak bardzo jestem zaskoczony jej słowami.

*    *    *

Jak myślicie, co się stanie dalej? :)

Lena i Krystian - Po trupach do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz