W drodze na komendę, odzywam się cicho do Olgierda:
- Moglibyśmy pojechać do szpitala? Proszę. Chcę zobaczyć, co z Klarą.
- No jasne – mówi Olo. -
- Dzięki. – Oddycham z ulgą.
Do szpitala docieramy pół godziny później.
- To ja tu na ciebie poczekam – odzywa się Olo. – Tylko postaraj się nie za długo, mamy mało czasu.
Odpowiadam skinieniem głowy i wchodzę do pomieszczenia. Na lekarza prowadzącego Klarę wpadam, ledwo przekraczam próg oddziału.
- Co z moją siostrą? – pytam.
- Jej stan się powoli poprawia – odzywa się. – Jeszcze jest w śpiączce, ale myślę, że za dzień, góra dwa będziemy mogli ją wybudzić, jeżeli nic się nie zmieni na gorsze.
Czuję jak ogarnia mnie prawdziwa ulga. Wypuszczam powietrze z płuc.
- Dziękuję... – szepczę. – Tak ogromnie panu dziękuję. To tak wiele dla mnie znaczy... Nie przeżyłbym, gdyby ona... No wie pan.
- Wszystko jest na dobrej drodze. – Lekarz uśmiecha się. – Jeśli pan chce, może ją pan zobaczyć.
Patrzę na niego z wdzięcznością, po czym udaję się na OIOM. Jest taka bezbronna pod tą aparaturą, że znowu coś mi się ściska w żołądku. Siadam przy niej i przez kilkanaście minut po prostu trwam, wsłuchany w dźwięki aparatury medycznej, nie chcąc przerwać tej ciszy.
- Kochanie, walcz... – mówię zduszonym szeptem. – Walcz...
Po tych słowach wstaję, pochylam się nad nią i delikatnie całuję ją w czółko, po czym odwracam się i na palcach wychodzę z pomieszczenia.
- I co z małą? – pyta Olgierd, kiedy pojawiam się w samochodzie.
- Lekarz mówi, że lada moment będą mogli ją wybudzić – odpowiadam. – O ile się jej stan nie pogorszy.
- Trzeba trzymać kciuki – odzywa się Olgierd śmiertelnie poważnie. – Na pewno będzie wszystko dobrze.
- Muszę zadzwonić do Leny – mówię, gdy Olo rusza z przed szpitala. – Muszę jej powiedzieć.
- Dzwoń, dzwoń. – Uśmiecha się w odpowiedzi pod nosem.
- Co się tak uśmiechasz? – Patrzę na niego zdezorientowany.
- Widziałem, jak spoglądaliście dzisiaj na siebie ukradkiem – wyjaśnia. – Nie chcę wnikać, ale coś czuję, że macie jakąś tajemnicę.
Tym razem to ja się uśmiecham.
- A ty takowych nie masz? – Mrugam do niego. – O tobie i Łucji też nikt nie wiedział, do czasu. A teraz co? A teraz sobie razem mieszkacie i jest wam dobrze.
- No pewnie, że jest nam dobrze – odpowiada. – Nigdy nie było lepiej. No ale pogadamy później, przy lepszej okazji niż ta.
- Jasne, panie aspirancie – odpowiadam ze śmiechem.
Wiadomość o poprawie stanu zdrowia małej wyraźnie poprawiła mi humor i nawet dalsze prowadzenie śledztwa zdawało się mnie tak nie męczyć, jak jeszcze przed godziną.
* * *
W nagrodę, za prawie 2100 wyświetleń! :) Ogromnie dziękuję! <3
CZYTASZ
Lena i Krystian - Po trupach do celu
Fiksi PenggemarNa samym początku, dziękuję @Martikan, za zrobienie okładki. :) Ta historia będzie o Lenie i Krystianie, parze z Gliniarzy. Niech Was nie przestraszy tytuł, to tylko metafora. :) Czy Krystian zdobędzie serce Leny? Czy Lena zrozumie wreszcie, że Krys...