Kwiaty Cybetronu cz.7 - 58

439 44 200
                                    

Dzisiaj trochę wcześniej, bo chyba przełamałam blokadę pisarską. Przełamałam także parę przycisków pod intensywnością mojego pisania.

°°°

- Gdybym nie był sobą, powiedziałbym, że masz ze sobą poważne problemy...

Siedząc na skale z wielkim sceptyzmem spojrzałam na Wheeljack'a, który układał właśnie pokonane trupy w równym rządku. Zwyczajnie nie mogłam tego brać do siebie.

Dobra, może z perspektywy czasu zachowywałam się ostatnio jak prymitywna psychopatka, ale szczerze. Kogo by to obchodziło? Kluczem do sukcesu, było dążenie do celu bez względu na wszystko. A ja śmiało mogłam się pochwalić pewnego rodzaju korzyścią, szczelnie zamkniętą teraz w mojej klatce piersiowej.

To dosyć oczywiste, że nie mając gdzie się schować, uciekłam właśnie do tego pustelnika. I akurat byłam świadkiem jego małego "polowania", bo fakt, że pojawił się tam, gdzie zgraja vehiconów, przypadkiem nie była. A przynajmniej na tyle znałam mecha, aby się tego domyślać.

Ten po chwili skończył swoją czynność, następnie stając nad trupami i łapiąc się za brodę w jego chwilach przebłysku intelektualnego.

- Jakbyś ich rozczłonkował, miał byś wystarczająco kończyn, aby ułożyć je w jakiś górnolotny napis. - Przybyłam z pomocą, wskazując palcem na trupy.

Mech zabłysnął na mnie optyką, uśmiechając się po chwili zawadiacko. Zaraz potem oparł ręce na swoich biodrach.
- A co ty tu w ogóle robisz Coaster, co? Nie pamiętam, abym zapewniał ci, azyl, albo chociażby zapraszał gdziekolwiek.

Próbując zignorować nutkę chamstwa w jego głosie, wzruszyłam ramionami, udając obojętność.
- Nie często mam okazję podziwiać miejsce zbrodni... - Mruknęłam, uciekając gdzieś wzrokiem.
- Wiesz, że w ludzkiej kulturze, były specjalne miejsca, gdzie można było oglądać se wojne? W przeszłości mam na myśli. Ci to umieli se rozrywkę zapewniać - Dodałam jako ciekawostkę.

- Wcale, się nie dziwię, że ma ona swoich zwolenników... - Mruknął jedynie, ponownie wracając do swojego małego arcydzieła.

Zamrugałam, mocniej zaciskając moje skrzyżowane nogi. Cóż, założyłabym się, że jesteś trafnym przykładem.

Odwracając na chwilę uwagę od tego psychola, skierowałam zadowolone spojrzenie na moją klatkę piersiową, gdzie obecnie znajdował się relikt. Z wielką satysfakcją pogładziłam jej nasadę, czując jak kwiat przesyła mi pieszczotliwe wibracje. Szczerze nie miałam teraz najmniejszej ochoty wracać do bazy, szczególnie, że groziło to zabraniem przedmiotu, przez Arcee, albo któregoś z mechów. Teraz jak był już moją własnością, mogłam sobie pójść z nim gdziekolwiek chcę, a jego przyjemna aura ciągnęłaby się za mną w najlepsze.

- "Frajerzy." - Sapnął nagle Wheeljack, robiąc wizjonerski ruch rękami.

Chwilę mi zajęło dojście do tego, że koleś mówi o napisie z kończyn, biorąc do siebie moją skromną propozycję. Zamknęłam optyki i uśmiechnęłam się prześmiewczo.

Fakt, ludzkie przezwiska i przekleństwa, zdecydowanie przodowałyby w zawodach międzyplanetarnych. Cieszyło mnie, że mech również tak uważał.

- Jak sobie poradzisz z ortografią, to czemu nie - Zachichotałam, na co tamten dał mi skrzywiony wyraz.
- W razie czego służę.

- No proszę, objawia nam się mała intelektualistka. - Burknął średnio zadowolony.
- Nie dzięki, zasięgnąłem już korekty od Miko.

Zmarszczyłam się, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, a moja ręka ponownie powędrowała do mojej klatki piersiowej. Co chwila w milczeniu zerkałam na milczącego mecha, który poważnie zabrał się do roboty, ignorując moje istnienie. Z początku zwyczajnie obliczał ile musi pokroić, ale widocznie nie szło mu z matmą, więc zniecierpliwiony zaczął ćwiartować co popadnie swoją kataną.

Pozytywna Postać | TF - Prime (2018) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz