Vivian
Piątek...
Najgorszy dzień odkąd pamiętam. Jeszcze całkiem się nie zaczął, a już mam go dość. Siedzę teraz na pierwszej lekcji i myślę jak bardzo jestem głupia, że dałam się namówić siostrze na imprezę. Przecież ja na takie coś nie chodzę. Nie piję alkoholu, ani nie palę. Nienawidzę zapachu, który tam panuje. Przyprawia mnie o mdłości. Zresztą kto chciałby czuć miks najgorszych zapachów świata takich jak: wódka, marihuana bądź papierosy i ten smród spoconych i napalonych nastolatków. Jedyna impreza na jakiej byłam to osiemnastka Belli. Niestety nie wspominam jej za dobrze. Moja siostra zalała się w trupa, mamy nie było i to ja musiałam mieć oko na to wszystko i przebywać tam. Już nic nie mówiąc o sprzątaniu tego bałaganu, który tam panował. Ugh, na samą myśl przechodzą mnie dreszcze.—Panno Clark? Czy uzyskam odpowiedź?–zapytała pani od geografii.
—Och. Przepraszam, zamyśliłam się. Czy może pani powtórzyć pytanie?–poprosiłam zakłopotana.
—Pytałam, czy może pani podejść do mapy i pokazać panu Millerowi gdzie leży cieśnina Gibraltarska?–powtórzyła już trochę zirytowana.
—Tak, już idę.–odparłam i szybko podeszłam do mapy wskazując odpowiednie miejsce. Lubiłam geografie.
—Doskonale. Dziękuję usiądź.–poleciła mi nauczycielka.
Usłyszałam jak po klasie rozniosły się ciche pomruki niezadowolenia i szepty typu:
" Kujonka", "Zawsze wszystko wie",
"Czy ona nic nie robi tylko siedzi w książkach". W sumie nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, gdyż byłam przyzwyczajona do tego typu zachowań. Spotykałam się z nimi minimum raz dziennie. Nawet nie jest mi przykro, ale jest mi żal ludzi, którzy nie potrafią zająć się sobą, a komentują innych. To trochę nie fair.***
Lekcje dziś na moje nieszczęście minęły bardzo szybko. Już po powrocie do domu musiałam zmagać się z moją siostrą, która cały czas gadała na temat tej przeklętej imprezy i Liama. Powoli zaczynałam mieć tego dość, uwolnił mnie telefon jej przyjaciółki, która zadzwoniła zapytać w co Bell się ubiera i takie tam. Nie rozumiem po co to wszystko przecież to tylko impreza. Co z tego, że ubiorą się odlotowo, pomalują nieskazitelnie, jak i tak wszystko im spłynie z tej twarzy, a ciuchy będą zalatywać lepkim potem. Chyba nigdy nie zrozumiem tej logiki.—Vi?–zapytała Bell, szukając mnie w salonie.
Najwyraźniej mój czas wolny dobiegł końca.
—Tutaj.–krzyknęłam ze swojego pokoju.
—O. Mam pytanie.–stanęła w drzwiach, patrząc na mnie przenikliwie.
—No. Co tam chcesz?–zapytałam.
—Dowiedzieć się w co się ubierasz?–uśmiechnęła się zuchwale.
—Nawet tak nie żartuj. Idę normalnie ubrana, nie będę się stroić.–odparłam zażenowana.
—Nie ma opcji, ruszaj się. Znajdziemy coś dla ciebie.–powiedziała i zaczęła mnie ciągnąć.
—Nie chcę.–zapierałam się.
—Ale ja chcę. Słuchaj nie chcesz zrobić na wszystkich wielkiego wow. Przecież jesteś śliczna, dużo ładniejsza od wszystkich pustych lal z naszej szkoły. Czy ty tego nie widzisz? Wystarczy odrobinę podkreślić twoje atuty i...–przerwałam jej szybko zanim dokończy.
—Nie.–odparłam krótko.
—Proszę. Będzie super i...–znów przerwałam jej ekscytację.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...