Maraton 7❤️
__________________________________________
Vivian
-No cześć.-usłyszałam bełkotliwy głos.
Tajemnicza osoba wyłoniła się z mroku, oświetlona przez blask ogniska była bardzo prosta do rozpoznania.
-Tom?-zapytałam, a mój głos zadrżał.
W dalszym ciągu mam przed oczami tą scenę z sali gimnastycznej. Nie mam ochoty znowu się z nim użerać.
-Tak, to ja.-powiedział i usiadł obok mnie.
-Co tu robisz?-spytałam i zaczęłam się od niego odsuwać.
-Przyszedłem świętować wygraną, a ty nie?-czknął.
W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.
On jest pijany!
-Wiesz, muszę już iść.-odparłam i podniosłam się szybko z miejsca.
To moja jedyna szansa, żeby odejść jak najdalej od tego człowieka.
Jest odrażający...
-A ty dokąd?-złapał mnie za dłoń.
Mój oddechowych przyspieszył, a nogi odmówiły posłuszeństwa.
-Ja... nie... proszę.-wszystkie wspomnienia zaczęły powracać.
-Przecież jest tak miło.-zaśmiał się gardłowo.
-Puść...-zacisnęłam zęby, jestem taka zestresowana.
-Po co? Porozmawiajmy o tobie i Luku.-dotknął bluzy Luke.
Dlaczego chcę o nas rozmawiać?
-Nie. Zostaw mnie.-wyznałam pewnie.
Nie mogę być słaba tak jak wtedy... Nie wiem co siedzi mu w tej głowie.
-Czyli nie pójdzie po dobroci.-westchnął i przyciągnął mnie mocno za rękę.
Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos:
-Vi załatwione, możemy iść. Kiełbaski już się pieką.-zaczął Luke, a ja słyszałam go coraz bliżej. Dzięki Ci Boże. Kiedy brunet był już wystarczająco blisko, tak że mógł zobaczyć co się dzieje, krzyknął.-Co jest kurwa?!
-O Luke, dobrze cię widzieć.-odparł Tom.
-Ty skurwysynu. Mówiłem, ostrzegałem...-brunet podszedł do niego szybkim krokiem, odsuwając mnie delikatnie od niego. Stanęłam przerażona z boku.-Mam nadzieję, że jesteś ubezpieczony.-powiedział mu Luke prosto w twarz.
-A co cię to obchodzi...-nim Tom zdążył dokończyć, Luke uderzył go w twarz. Było to tak mocne, że natręt od razu poleciał do tyłu.
Luke nie przejmował się tym, wykorzystał tą sytuację i usiadł okrakiem na Tomie, okładając go raz za razem po głowie.
Jesus...
Gdzie jest reszta?
Przecież ktoś musi ich rozdzielić?
Odwróciłam głowę do tyłu i dostrzegłam rozbawionych chłopaków, do których dołączyły już dziewczyny. Wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwego, za to tu rozgrywała się krwawa walka.
-Luke!-krzyknęłam, ale ten nie reagował.
Tom miał już zmasakrowana twarz. On go zabije.
Na całe szczęście, nie wiem co do tego doprowadziło, ale brunet w końcu podniósł się z Toma.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...