Luke
Stałem jak wryty po tym co powiedziała pani od geografii. Wiem, że mam zagrożenie. Zresztą nie tylko u niej, ale czemu od razu jakieś korepetycje? Ja nie mam na to czasu, teraz trenuje i to ostro. Zbliżają się zawody z North West. Nie możemy ich przegrać, ja nie mogę ich przegrać. Będą na nich obserwatorzy, którzy będą patrzeć jak gram i zdecydują czy dostanę się do drużyny Jetsów. Jestem w ostatniej klasie i jedyne na czym się obecnie skupiam to właśnie football. Z tym wiąże swoją przyszłość. Poza tym nie mogę zawieść trenera.Kiedy nikt się nie odzywał już od parunastu sekund postanowiłem zabrać głos w tej sprawie.
—Proszę pani.–zacząłem delikatnie i z uśmiechem.
Może chociaż mój urok osobisty pomoże.
—Wie pani, że teraz zbliżają się zawody?–zapytałem.
—Tak Luke, wiem.–przytaknęła.
Czyli jestem na dobrej drodze...
—Właśnie. Oznacza to, że nie mogę mieć korepetycji, gdyż muszę dużo trenować.
—Nie. Postanowiłam razem z trenerem, że dopóki nie poprawisz ocen, chociaż z mojego przedmiotu to nie będziesz mógł grać w dniu zawodów, więc po co ci treningi?–zapytała.
—Słucham?!–krzyknąłem.
—Dobrze słyszałeś. To jeszcze nie wszystko. Z racji, że Vivian nie radzi sobie z wychowania fizycznego i nie umie grać w football, ty ją tego nauczysz. Ona ciebie geografii, ty ją gry w football.–dodała
—Jak to?–tym razem odezwała się Vivian.
—Ja... nie... mogę.–zaczęła gubić się w swoich słowach.
—Dlaczego? Oczywiście za pomoc dla kolegi zostaniesz stosownie wynagrodzona i ty również Luke.–zwróciła się do mnie.
—Ja... muszę to przemyśleć.–powiedziała Vivian i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia, mówiąc jedynie ciche do widzenia.
Ale ty jesteś głupi Luke, te korepetycje to twoja szansa. Pamiętasz? Masz ją zdobyć!
—Pamiętam.–powiedziałem sam do siebie.
Cholera...
—Słucham, panie Roberts?–zapytała nauczycielka, widocznie mnie usłyszała.
—Nic. Przepraszam, ale muszę już iść.–nie czekając na odpowiedź, również ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych. Może uda mi się ja dogonić.
Mike miał rację niezła z niej laska, nie wiem jak wcześniej mogłem jej nie zauważyć. Co prawda w tych sweterkach wygląda dużo mniej atrakcyjnie niż w tej sukni na piątkowej imprezie, ale to tam swoją drogą. Prawie w ogóle się nie maluje, w przeciwieństwie do innych dziewczyn, z którymi spałem czy po prostu się zadawałem. I wiecie co? Cholernie mi się to podoba.
Kiedy byłem już na parkingu nigdzie jej nie widziałem.
Kurwa spóźniłem się.
Zdenerwowany wsiadłem do samochodu i odjechałem. Puściłem na maksa radio, w którym jak zawsze brzmiał rockowy kawałek. Skręciłem zaraz za szkołą w prawo i zobaczyłem idącą poboczem Vivian. Może jednak nie wszystko stracone? Zatrzymałem samochód tuż obok niej i opuściłem szybę w dół.
—Wsiadaj, podwiozę cię.–zaoferowałem się.
Dziewczyna pozostała jednak nie wzruszona. Nawet się nie odwróciła. Cholera, każda by się odwróciła i nawet nie musiałbym pytać, bo same by mnie błagały o choćby podwiezienie. Co z nią nie tak?
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...