40

3.8K 133 160
                                    

Luke

-Bo cię...-zacząłem, jednak nie dane było mi skończyć przez mój telefon, który zaczął uporczywie wydawać z siebie irytującą melodyjkę.

Kto śmie mi przeszkadzać, kurwa?

Wyjąłem go zdenerwowany z kieszenie i szybko odrzuciłem połączenie przychodzące od Liama, dlaczego on zawsze musi dzwonić w takich momentach?

Spojrzałem z powrotem na stojącą przede mną Vivian, która przyglądała mi się z zaciekawieniem.

Wziąłem głęboki oddech i chociaż jestem już wybity z rytmu, zacząłem mówić:

-Viv, trochę się pozmieniało. Pamiętasz jak mówiłem ci, że bardzo chciałbym się dowiedzieć co za emocje mną kierują, kiedy jesteśmy razem?-zapytałem, na co przytaknęła.-No właśnie...-kontynuowałem.-Już wiem co to było, ja się...-gdy byłam już tak blisko powiedzenia jej, co tak na prawdę do niej czuję, znów zadzwonił telefon.

-Kurwa mać!-krzyknąłem wkurwiony, na co brunetka podskoczyła.-Przepraszam.-dotknąłem jej ramienia, wiem że ją przestraszyłem.

Ale rozumiem, żeby raz ktoś mi przeszkodził, ale żeby dwa? To już jest przegięcie.

-Odbierz, może to coś ważnego.-odezwała się Viv.

Nerwowym ruchem sięgnąłem do swoich spodni i po raz drugi w ciągu pięciu minut wyjąłem z nich komórkę.

Na wyświetlaczu widniało imię mojego najlepszego przyjaciela, od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę.

-Co jest?!-wydarłem się, na co Viv skarciła mnie wzrokiem.

-Luke?-zapytał.

-Nie kurwa, ksiądz Kapelan.-powiedziałem ironicznie.

-Dobra, dobra poluzuj majty, bo chyba cię cisną.-stwierdził.

W sumie jest w tym trochę racji, przy Vivian nie da się mieć luzu w spodniach...

-Co chcesz?-zapytałem go, niezbyt uprzejmie.

-Przyjedź do mnie, musimy pogadać.-oznajmił.

-Teraz?-zdenerwowałem się.

-Nie, za tydzień. Oczywiście, że teraz.-dał nacisk na ostatnie słowo.

-Sorry, ale jestem zajęty. Właśnie przeszkodziłeś mi w...-tu się zatrzymałem, nie chcę wyznawać miłości Viv w takich nerwach.

-W czym?-dopytywał wścibski Liam.

-Nie interesuj się.-oburzyłem się.

-Ehh, nieważne. Widzę cię u mnie za piętnaście minut.-powiedział poważnie.

-Liam, odpuść sobie. Nie przyjadę teraz. Pa.-już miałem się rozłączyć, gdy powiedział coś, co spowodowało, że krew odpłynęła mi z twarzy.

-Chodzi o Jake'a.-odparł.

-Zaraz będę.-potwierdziłem i się rozłączyłem.

Lekko zdezorientowany, spojrzałem na dziewczynę, która jest dla mnie najważniejsza na świecie, tylko jeszcze o tym nie wie, i uśmiechnąłem się przepraszająco.

-Muszę jechać.-pogłaskałem jej różowy policzek.

-Coś się stało?-zapytała zmartwiona.

-Nie, Liam nie może poradzić sobie z naprawą kranu. Wiesz, woda sika, mieszkanie zalane...-skłamałem na poczekaniu. 

-Och, no dobrze. Jedź, zanim zatopi ten dom.-zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.

Uwierzyła? Chyba jestem dobrym kłamcą. Nigdy w życiu nie naprawiałem kranu, czy zlewu...

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz