Luke
-Bo cię...-zacząłem, jednak nie dane było mi skończyć przez mój telefon, który zaczął uporczywie wydawać z siebie irytującą melodyjkę.
Kto śmie mi przeszkadzać, kurwa?
Wyjąłem go zdenerwowany z kieszenie i szybko odrzuciłem połączenie przychodzące od Liama, dlaczego on zawsze musi dzwonić w takich momentach?
Spojrzałem z powrotem na stojącą przede mną Vivian, która przyglądała mi się z zaciekawieniem.
Wziąłem głęboki oddech i chociaż jestem już wybity z rytmu, zacząłem mówić:
-Viv, trochę się pozmieniało. Pamiętasz jak mówiłem ci, że bardzo chciałbym się dowiedzieć co za emocje mną kierują, kiedy jesteśmy razem?-zapytałem, na co przytaknęła.-No właśnie...-kontynuowałem.-Już wiem co to było, ja się...-gdy byłam już tak blisko powiedzenia jej, co tak na prawdę do niej czuję, znów zadzwonił telefon.
-Kurwa mać!-krzyknąłem wkurwiony, na co brunetka podskoczyła.-Przepraszam.-dotknąłem jej ramienia, wiem że ją przestraszyłem.
Ale rozumiem, żeby raz ktoś mi przeszkodził, ale żeby dwa? To już jest przegięcie.
-Odbierz, może to coś ważnego.-odezwała się Viv.
Nerwowym ruchem sięgnąłem do swoich spodni i po raz drugi w ciągu pięciu minut wyjąłem z nich komórkę.
Na wyświetlaczu widniało imię mojego najlepszego przyjaciela, od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Co jest?!-wydarłem się, na co Viv skarciła mnie wzrokiem.
-Luke?-zapytał.
-Nie kurwa, ksiądz Kapelan.-powiedziałem ironicznie.
-Dobra, dobra poluzuj majty, bo chyba cię cisną.-stwierdził.
W sumie jest w tym trochę racji, przy Vivian nie da się mieć luzu w spodniach...
-Co chcesz?-zapytałem go, niezbyt uprzejmie.
-Przyjedź do mnie, musimy pogadać.-oznajmił.
-Teraz?-zdenerwowałem się.
-Nie, za tydzień. Oczywiście, że teraz.-dał nacisk na ostatnie słowo.
-Sorry, ale jestem zajęty. Właśnie przeszkodziłeś mi w...-tu się zatrzymałem, nie chcę wyznawać miłości Viv w takich nerwach.
-W czym?-dopytywał wścibski Liam.
-Nie interesuj się.-oburzyłem się.
-Ehh, nieważne. Widzę cię u mnie za piętnaście minut.-powiedział poważnie.
-Liam, odpuść sobie. Nie przyjadę teraz. Pa.-już miałem się rozłączyć, gdy powiedział coś, co spowodowało, że krew odpłynęła mi z twarzy.
-Chodzi o Jake'a.-odparł.
-Zaraz będę.-potwierdziłem i się rozłączyłem.
Lekko zdezorientowany, spojrzałem na dziewczynę, która jest dla mnie najważniejsza na świecie, tylko jeszcze o tym nie wie, i uśmiechnąłem się przepraszająco.
-Muszę jechać.-pogłaskałem jej różowy policzek.
-Coś się stało?-zapytała zmartwiona.
-Nie, Liam nie może poradzić sobie z naprawą kranu. Wiesz, woda sika, mieszkanie zalane...-skłamałem na poczekaniu.
-Och, no dobrze. Jedź, zanim zatopi ten dom.-zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.
Uwierzyła? Chyba jestem dobrym kłamcą. Nigdy w życiu nie naprawiałem kranu, czy zlewu...
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...