50

3.6K 125 133
                                    

Vivian

O Matko... Wczorajszy wieczór był jednym z najlepszych od kiedy pamiętam. To niesamowite, dalej nie wierzę, że Luke wyznał mi miłość. To uczucie zawładnęło całą mną, czuję się taka podekscytowana i szczęśliwa. W moim brzuchu od wczoraj fruwa stado motyli. Luke w ciągu niecałej godziny spełnił moje dwa marzenia, zabrał mi do gwiazd i powiedział, że mnie kocha... Aaa...to takie ekscytujące.

Trochę zaczynam się siebie bać. Zachowuje się jak psychopatka. Czy tak robią zakochani?

-Viv, dobrze się czujesz?-zapytała nagle moja siostra, która stoi oparta o framugę.

Spojrzałam na nią z niezrozumieniem i powiedziałam:

-Nie wiem, o co chodzi.

-O to, że od dziesięciu minut przytulasz tą poduszkę, zamiast normalnie pościelić łóżko.-wskazała na białą poduchę w mojej ręce.

Serio siedzę z nią już dziesięć minut?

-A, wiesz steruje się przed testami.-próbowałam jakoś wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.

-Niech ci będzie, a teraz mów co się dzieje na prawdę?-spytała i weszła do mojego pokoju.

-Zupełnie nic.-wzruszyłam ramionami. - Zresztą dowiesz się w swoim czasie.-uśmiechnęłam się.

Bella z przerażeniem usiadła tuż obok mnie i zapytała zupełnie poważnie:

-Viv, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży!?

Kiedy to usłyszałam oczy wyszły mi na wierzch. Czy właśnie usłyszałam to, co usłyszałam?

-Bell?-zapytałam. - Nie masz może gorączki?-dotknęłam jej czoła.

-Nie mam. Tylko się o ciebie martwię, wiesz że możesz powiedzieć mi wszystko.-złapała za moja dłoń.

-Tak Bell, wiem o tym. I nie nie jestem w ciąży.-zaprzeczyłam jej domysłom.

Moja siostra złapała się teatralnie za serce, a po chwili stwierdziła.

-Kamień z serca. Nawet nie wiesz jak zaczęłam stosować. Jestem za młoda na ciocię.-wyznała.

-Tak wiem, wiem.-odpowiedziałam wyraźnie znudzona.

-Viv, ale jeśli potrzebujecie z Lukiem prezerwatywy to ja mogę...

-Stop.-przerwałam jej. -Nie kończ. Nic nie potrzebujemy.-zakończyłam szybko ten temat.

Mam wrażenie, że moje poliki całe płoną ze wstydu.

Nagle usłyszałam pod naszym domem dobrze znany mi klakson. Poderwałam się z łóżka w tempie światła. Odsłoniłam swoje firanki i zdziwiona otworzyłam buzię.

Na podjeździe stał samochód Luka. Co on tu robi? O tej godzinie?

-Co?-zapytała mnie siostra, tym samym wyrywając mnie z transu.

-Ja...yyy...nie wiem. Zaraz wrócę.-stwierdziłam i wyszłam szybkim krokiem z pokoju, kierując się od razu w kierunku drzwi wejściowych, do których brunet zdążył już zapukać.

Z impetem otworzyłam kawał drewnianego materiału, a moim oczom ukazał się Luke Roberts we własnej osobie ubrany w czarne spodnie i luźny szary podkoszulek, natomiast w jego dłoni mieściła się mała czerwona różyczka.

-Cześć kochanie.-powiedział na powitanie, obdarzając mnie najcudowniejszym uśmiechem. - Piękna róża, dla pięknej kobiety.-wyznał i wręczył mi cudownie pachnącego kwiatka.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz