Maraton 4❤️
___________________________________________
Luke
-Od nieznanego.-usłyszałem. O Boże tylko nie to.-Vivian nie czytaj tego.-powiedziałem i szybko do niej podbiegłem, wyrywając jej telefon z ręki.
-Nawet nie chciałam.-odparła z niezrozumieniem, unosząc ręce w górę.
Brawo Luke, właśnie zrobiłeś z siebie idiotę stulecia...
-Wiesz, ostatnio non stop dostaje takie wiadomości, w których są jakieś wirusy i trojany. Ostatnio musiałem zresetować cały telefon.-skłamałem, ale przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy.
-A, no to masz rację. Lepiej nie odczytywać i usunąć.-stwierdziła z krzywym uśmiechem.
Coś czuję, że mi nie uwierzyła.
-Chcesz coś do picia, to pójdę zamówić?-zapytałem, starając się zmienić temat.
-Dobrze, proszę wodę, a w międzyczasie pójdę do łazienki.-odparła i wstałam ze swojego miejsca.
Poczekałem, aż stracę Viv z pola widzenia i od razu wszedłem w wiadomość od... sam nie wiem kim jest ta osoba.
Od nieznany:
Oj Luke, Luke... Widziałem, że dziś bardzo dobrze bawiłeś się na stołówce, szkoda tylko, że nie tam gdzie twoje miejsce!
Uważaj...-Kurwa, kim ty jesteś?!-krzyknąłem zdenerwowany, ewidentnie za głośno.
-Luke, wystraszysz mi wszystkich klientów.-upomniała mnie Penny, która właśnie niosła w ręku dwa talerze z naleśnikami.
-Przepraszam.-uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
-Co się dzieję?-zapytała stawiając na blacie naczynia z parującą przekąska.
-Nie wiem...nic.-wzruszyłem ramionami.
-Znam cię od małego i dobrze wiem kiedy kłamiesz.-spojrzała na mnie spod byka.
-To nic takiego...nie musisz się martwić.-dotknąłem serdecznie jej ramienia.
-Luke, jeżeli chodzi o pieniądze to wiesz, że zawsze mogę ci jej pożyczyć...-zaczęła poważnie.
-Nie! Absolutnie...nie o to chodzi.-pokręciłem głową.
-To o co? Luke, zaczynam się martwic. Niegdy się tak nie zachowywałeś...-wzniosła bezradnie ręce do góry.
-Penn. Jest okej, na prawdę. Po prostu teraz przed końcem roku mam dużo na głowie i tyle.-próbowałem się jakoś wyplątać z tej i tak beznadziejnej sytuacji.
Przed Penny niegdy nic nie dało się ukryć. Zawsze wiedziała wszystko.
-Luke...-zaczęła, jednak szybko jej przerwałem, kiedy zobaczyłem wracająca z łazienki Vivian.
-O dobrze, że już jesteś, bo jedzenie stygnie.-powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
-O to super, ale pachnie. Robisz cudowne słodkości.-odparła brunetka na końcu zwracając się do w dalszym ciągu, stojącej obok mnie staruszki.
-Dziękuję i na zdrowie dziecko.-uśmiechnęła się pogodnie i odeszła piorunując mnie spojrzeniem.
No co?
-Luke, siadaj. Jest przepyszne.-usłyszałem stłumiony głos Viv, ale nie ma co się dziwić ma całe wypchane usta.
-Wyglądasz jak chomik.-oznajmiłem siadając naprzeciw niej.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Fiksi Remaja*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...