44

3.6K 124 78
                                    

Maraton 4❤️

___________________________________________

Luke

-Od nieznanego.-usłyszałem. O Boże tylko nie to.-Vivian nie czytaj tego.-powiedziałem i szybko do niej podbiegłem, wyrywając jej telefon z ręki.

-Nawet nie chciałam.-odparła z niezrozumieniem, unosząc ręce w górę.

Brawo Luke, właśnie zrobiłeś z siebie idiotę stulecia...

-Wiesz, ostatnio non stop dostaje takie wiadomości, w których są jakieś wirusy i trojany. Ostatnio musiałem zresetować cały telefon.-skłamałem, ale przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy.

-A, no to masz rację. Lepiej nie odczytywać i usunąć.-stwierdziła z krzywym uśmiechem.

Coś czuję, że mi nie uwierzyła.

-Chcesz coś do picia, to pójdę zamówić?-zapytałem, starając się zmienić temat.

-Dobrze, proszę wodę, a w międzyczasie pójdę do łazienki.-odparła i wstałam ze swojego miejsca.

Poczekałem, aż stracę Viv z pola widzenia i od razu wszedłem w wiadomość od... sam nie wiem kim jest ta osoba.

Od nieznany:
Oj Luke, Luke... Widziałem, że dziś bardzo dobrze bawiłeś się na stołówce, szkoda tylko, że nie tam gdzie twoje miejsce!
Uważaj...

-Kurwa, kim ty jesteś?!-krzyknąłem zdenerwowany, ewidentnie za głośno.

-Luke, wystraszysz mi wszystkich klientów.-upomniała mnie Penny, która właśnie niosła w ręku dwa talerze z naleśnikami.

-Przepraszam.-uśmiechnąłem się do niej delikatnie.

-Co się dzieję?-zapytała stawiając na blacie naczynia z parującą przekąska.

-Nie wiem...nic.-wzruszyłem ramionami.

-Znam cię od małego i dobrze wiem kiedy kłamiesz.-spojrzała na mnie spod byka.

-To nic takiego...nie musisz się martwić.-dotknąłem serdecznie jej ramienia.

-Luke, jeżeli chodzi o pieniądze to wiesz, że zawsze mogę ci jej pożyczyć...-zaczęła poważnie.

-Nie! Absolutnie...nie o to chodzi.-pokręciłem głową.

-To o co? Luke, zaczynam się martwic. Niegdy się tak nie zachowywałeś...-wzniosła bezradnie ręce do góry.

-Penn. Jest okej, na prawdę. Po prostu teraz przed końcem roku mam dużo na głowie i tyle.-próbowałem się jakoś wyplątać z tej i tak beznadziejnej sytuacji.

Przed Penny niegdy nic nie dało się ukryć. Zawsze wiedziała wszystko.

-Luke...-zaczęła, jednak szybko jej przerwałem, kiedy zobaczyłem wracająca z łazienki Vivian.

-O dobrze, że już jesteś, bo jedzenie stygnie.-powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

-O to super, ale pachnie. Robisz cudowne słodkości.-odparła brunetka na końcu zwracając się do w dalszym ciągu, stojącej obok mnie staruszki.

-Dziękuję i na zdrowie dziecko.-uśmiechnęła się pogodnie i odeszła piorunując mnie spojrzeniem.

No co?

-Luke, siadaj. Jest przepyszne.-usłyszałem stłumiony głos Viv, ale nie ma co się dziwić ma całe wypchane usta.

-Wyglądasz jak chomik.-oznajmiłem siadając naprzeciw niej.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz