Maraton 2❤️
___________________________________________Vivian
Kiedy obudziłam się rano Luke już nie było. Zamiast niego zastałam puste i zimne miejsce, na którym leżał idealnie złożony koc. Rozumiem, że wyszedł wcześnie po to by nie spotkać się z moją mama. Wiecie to, że zaczęła go akceptować, nie oznacza, że od razu godzi się na to, żebyśmy spali w jednym łóżku. Naprawdę byłam bardzo zdziwiona, kiedy zobaczyłam go wczoraj na tym balkonie, ale bardzo się cieszę, że przyszedł. Nigdy w życiu nie spałam tak dobrze i spokojnie. W jego ramionach czułam się bezpiecznie jak dzieciecko.
Niestety co dobre szybko się kończy i trzeba zacząć nowy tydzień. Przyznam wam się, że dziś wyjątkowo nic mi się nie chcę. Najchętniej zostałabym w tym łóżko i wąchała poduszkę, na której spał Luke, bo pachnie nieziemsko. Wiem, że może brzmi to dość abstrakcyjnie, ale oszalałam na punkcie tego chłopaka.
-Viv!-usłyszałam krzyk mamy z dołu.
Westchnęłam ciężko i wyczołgałam się z pod cieplutkiej kołderki.
-Idę.-mruknęłam, schodząc po schodach.-Cześć.-przywitałam się z Bellą, która siedziała przy stole, zajadając kanapki z serem żółtym.
-Hej.-odparła z pełnymi ustami, przez co ciężko było mi ją zrozumieć.
-A ty co taka przybita?-spytała mnie mama, smażąc na patelni pysznego omleta.
Spojrzałam na nią szybko i zaprzeczyłam ruchem głowy, mówiąc:
-Nie. Po prostu dziś bardzo, ale to bardzo nie mam siły. Nic mi się nie chcę.-wzruszyłam ramionami.
-Może to ze zmęczenia, wczoraj dałaś cudowny popis. Wiem, że już ci to mówiłam, ale jestem niesamowicie dumna.-zachwyciła się i posłała mi buziaka w powietrzu, co odwzajemniłam.
-Mamo! Omlet!-krzyknęłam, widząc jak z patelni unosi się ciemny dym.
-No, nie.-walnęła łyżka w patelnię.-Wybacz ale, znów będziesz skazana na jajka. Dziś kompletnie nie idzie mi gotowanie.-wyznała, biorąc łyka swojej porannej kawy.
-Przeżyję.-odpowiedziałam i usiadłam obok Lucy.
-Swoją drogą Vi...-zaczęła mama.-masz super teściową. A ta dziewczynka, jak jej tam było...-zaczęła szukać w głowie.-O wiem Ginny, cały czas strzelała takimi tekstami, że nie wiedziałam co powiedzieć.-zaśmiała się, wbijając jajko na patelnię.
Przewróciłam oczami, moja mama bójną wyobraźnię.
-Mamo...po pierwsze to nie jest moją teściowa...
-Jeszcze.-wtrąciła się, unosząc palca wskazującego do góry.
-A po drugie po czym to wnioskujesz? Rozmawiałyście że sobą?-zapytałam zdziwiona.
-Ach tak.-przyznała się i podała mi talerz z jedzeniem.-Przemiła kobieta i do tego jaka skromna. Jeżeli Luke odziedziczył po niej charakter to mogę być o ciebie spokojna.-dodała z uśmiechem.
Tak...
-Cieszę się, że przypadłyście sobie do gustu.-uśmiechnęłam się do niej i zabrałam się za jedzenie jajek.
-Jasne, wiesz córciu w pewnym sensie jesteśmy w podobnej sytuacji, więc doskonale się rozumiemy.-posmutniała i dostała się do stolika, przy którym ja z siostrą jadłyśmy śniadanie.
-Podwieźć cię Vi?-zapytała mija siostra, ucinając tym samym moją rozmowę z mamą.
-Jasne.-przytaknęłam, przełykając.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...