Vivian
-Szło ci rewelacyjnie, zresztą tak jak ostatnim razem. Masz mega talent, Viv.-powiedziała Lucy, kiedy wyszłyśmy z zajęć.
-Nie przesadzaj, radzę sobie równie dobrze, co ty.-odparłam pewnie.
Nie wydaję mi się, że jestem lepsza od innych dziewczyn z grupy.
-Nie bądź taka skromna, Mia chwaliła cię przez cała godzinę.-zacięła mnie.
To co mowi, rzeczywiście jest prawdą. Instruktorka była bardzo zadowolona z mojej pracy, ale i tak Luc przesadza.
-Dobra mniejsza o to. Podwieziesz mnie do domu jestem cała spocona, do tego mój strój był wilgotny, a nie chciałabym się przeziębić.-powiedziałam spoglądając na nią i popijając wodę z mojej butelki, byłam tak strasznie spragniona.
Taniec wyciska ze mnie siódme poty...
-Nie mniejsza o to, Vivian. Jeżeli dalej będzie ci tak dobrze szło, Mia wystawi cię na zawody Pole Dance Cup. To nie byle co... A tak poza tym po cholerę prałaś strój przed zajęciami, to było oczywiste, że nie zdąży wyschnąć. Ehh, ty to masz pomysły.-spojrzała na mnie jak na idiotkę i wsiadła do samochodu, a zaraz po niej ja.
Hm. Pole Dance Cup... Zawody najlepszych amatorów tańca na rurze. Mia mówiła nam o tym. Będzie obserwować swoich uczniów i pod koniec miesiąca ma wybrać jedną dziewczynę, która tam wystąpi, uprzednio przygotowując z nią układ, który zaprezentuje.
Tak jak powiedziała Lucy to nie byle co, ale w tej szkółce są osoby, które uczą się dłużej ode mnie, więc dlaczego Mia, miałaby wybrać akurat mnie?-Vivian?-spytała kręcono włosa.
Spojrzałam na nią i kiwnęłam głową, dając znak, że jej słucham i może mówić.
- Jakoś godzinę przed zajęciami dzwoniła do mnie twoja siostra. Kazała, żebym przekazała ci, że masz pozmywać za nią naczynia, bo nie zdążyła.-zaczęła niepewnie.
Zamarłam...
Powiedziałam Belli, że Lucy do mnie przechodzi, żeby pogadać. Potraktowałam ją jako moją przykrywkę, żeby moja siostra nie dowiedziała się, że byłam z Lukiem u lekarza. Jeżeli to się wyda, będe miała przechlapane. O Matko co ja najlepszego narobiłam...-Dzwoniła, bo ty nie odbierałaś od niej telefonów. Myślała, że jestem u ciebie w domu. Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?-zapytała.
Co mam jej powiedzieć? Byłam u lekarza, bo coś jest ze mną nie tak i po nocach śnią mi się koszmary?
Wmieszałaś ją w to, to teraz się tłumacz ze swojej głupoty, Vivian...
Spojrzałam na godzinę w telefonie. Jest po dwudziestej, Luke powiedział, że przyjedzie po mnie koło dwudziestej drugiej, więc mam jeszcze trochę czasu.
-Masz czas, teraz, żeby przyjść do mnie. Wszystko ci wyjaśnię.-powiedziałam i obserwowałam jej reakcję.
Nie była zadowolona, pewnie się na mnie zawiodła, ale pomimo to zgodziła się.
-Dzięki.-powiedziałam.
-Lucy, co powiedziałaś mojej siostrze?-zapytałam po chwili.
-Nie bój się nie wydałam cię. Nie jestem kablem, kochana.-stwierdziła ze śmiechem, parkując pod moim domem.
-Mama i siostra w domu?-powiedziała, kiedy wyszłyśmy z jej samochodu.
-Nie. Bell poszła z Liamem na urodziny do jego znajomego, a mama jeszcze w pracy. Wchodź.-zaprosiłam ją do środka.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Teen Fiction*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...