Vivian
To takie zadziwiające w jakiej niewiedzy żyjemy. Jesteś na tym świecie, nie raz słyszysz ten wyraz. Nie raz sama go używałaś. Znasz ten stan z bajek, opowieści. Jednak gdy przychodzi co do czego nie jesteś w stanie tego odkryć i pojąć. Myślisz mnie to nie dotyczy, dopóki ktoś trzeci cię nie uświadomi. Ja już wiem co to jest i wiem co czuję, a przede wszystkim do kogo. Ten stan to zakochanie, miłość. Jestem bezgranicznie i dobitnie zakochana w Luke. W końcu to do mnie dotarło, dzięki Lucy. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam, że osobą którą obdarzę tak mocnym uczuciem będzie Luke Roberts, szkolny podrywacz i postrach. Ale w głębi duszy wiem, że to inny człowiek. Dobry i kochający swoją małą rodzinę, tylko ukrywa to pod maską złego chłopca. Nie mogę w to uwierzyć. Kocham go, cała sobą.
Patrzę teraz za okno samochodu Lucy, która właśnie odwozi mnie do domu. Jest już ciemno i strasznie późno. Dziś jak nigdy modlę się o to, żeby moja mama szła na wieczorną zmianę do apteki, bo w innym przypadku dostanę moralny wykład. Wiem, jak to było z Bellą. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze.
-Nad czym tak myślisz?-zapytała Lucy.
Spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem, widząc jej ogromne skupienie na twarzy. Zawsze strzela dziwne miny, gdy prowadzi.
-Liczę rachunek podobieństwa.-zaśmiałam się.
-Co? Dziewczyno dobrze się czujesz? Chyba masz gorączkę.-stwierdziła i dotknęła ręką mojego czoła.
-Ej, z tą ręką to na kierownice.-odepchnęłam jej dłoń żartobliwie.
-No już, nie panikuj przecież nie wjedziemy na drzewo. Tu ich nie ma.-zauważyła.
Rzeczywiście drzewa występują na tej drodze sporadycznie, natomiast samochody jeżdżą tu niemal zawsze. Do tego droga jest dwukierunkowa, więc... no każdy wie.
-Dobra to jaki rachunek coś tam coś, liczyłaś?-spytała ciekawa.
-Nie coś tam, tylko rachunek podobieństwa. Zastanawiam się jakie są szanse na to, że moja mama jest w pracy.-powiedziałam.
-No co ty, cykasz się? Przecież wcale nie jest tak późno, a poza tym twoja mama jest mega wyluzowana, wiec spoko.-machnęła ręką.
Co?
-Moja mama wyluzowana? To chyba dobrze jej nie znasz. Nie znosi, późnego wracania. Zaraz jest awantura na cały dom.-złapałam się za głowę, wyobrażając sobie mnie i moją mamę, która przez cały wieczór za mną chodzi i prawi mi morały.
Czy ty wiesz ile bandziorów chodzi teraz po ulicy?
Jazda samochodem o tej godzinie?
Jesteś nie odpowiedzialna, tak samo jak twoja siostra.
Myślałam, że masz więcej oleju w głowie.
Już słyszę jej głos, a raczej krzyk.
Co prawda to nie pierwszy raz, kiedy wracam późno. Z Lukiem dość często zdarzało mi się być w domu późnym wieczorem, ale no właśnie wieczorem, a teraz to mamy noc. Gdy spojrzałam na zegarek jeszcze jak byłyśmy u Lucy o mało się nie zakrztusiłam.
Zagadałyśmy się do tego stopnia, że straciłam kompletnie rachubę czasu. Myślałam, że siedziałam u niej może parę godzin, a jest pierwsza w nocy. Nie wiem kiedy to zleciało. Jak nie wiem, boję się reakcji mamy.
Ale przynajmniej wyciągnęłam wszystkie informacje od Lucy, na temat Matta. Moja przyjaciółka jest niesamowicie szczęśliwa. Opowiadała mi jaki to on jest szarmancki i cudowny. Są umówieni w piątek na jakąś imprezę, pomogłam Lucy z tej racji wybrać odpowiednią kreacje, która ma powalić jej ukochanego na kolana i jestem pewna, że tak też się stanie. Mam tylko nadzieję, że Matt jej nie skrzywdzi, ona na prawdę jest w nim zakochana i to już od dłuższego czasu. Jeżeli coś jej zrobi to już będzie miał ze mną do czynienia, ale nawet nie chcę o tym myśleć.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Novela Juvenil*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...