Vivian
Kolejny raz z rzędu się nie wyspałam. Jak tak dalej pójdzie to nie będę w stanie normalnie funkcjonować. Nocne życie jest zdecydowanie nie dla mnie. Ale co mogę poradzić na to, że w ciągu ostatnich dni dzieję się tak dużo. Dalej zastanawiam się nad tą karteczką, która wypadła z zeszytu Ricka. Może ona nie była skierowana do mnie? Może po prostu źle to odebrałam? Nie mam pojęcia. Szczerze mam nadzieję, że to któraś z wymienionych przeze mnie przed chwilą, opcji.
-... Dlatego, nie mam zielonego pojęcia co z tym zrobić. Ej Viv, zaraz wywiercisz dziurę w tym talerzu.-odewała się Lucy, która siedzi na przeciwko mnie.
Współczuję jej, że musi na mnie patrzeć. Przynajmniej teraz, kiedy wyglądam jak trup.
-Byłaś taka głodna, a teraz co? Grzebiesz tam tylko i nic nie jesz.-zaśmiała się.
Spojrzałam na nią niemrawo i powiedziałam:
-Straciłam apetyt.-stwierdziłam.
-No jak sobie chcesz. Ja tam nie odpuszczę sobie takiego cudownego, pięknego, pyszniutkiego i tylko, mojego hamburgera. Prawda, kto jest moim ślicznym hamburgerkiem?-zapytała kawałek bułki po czym wcisnęła sobie ją do buzi.
Yyy... Czy z nią jest wszystko aby na pewno wszystko dobrze?
-Ajajaj, tylko mój dzidziulek.-powiedziała z pełnymi ustami.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę i popukałam się po czole.
Z nią nie jest w porządku. Zaczyna mówić do jedzenia, jasna choroba.
-No co?-spytała, a ja tylko wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Ty lepiej mów, czy udało ci się wczoraj uniknąć konfrontacji z mamą?-zapytała.
-Tak.-odparłam.
-Ale za to skonfrontowałam się z kimś innym.-dodałam pod nosem, dość cicho.
Luc spojrzała na mnie zainteresowana i zapytała:
-Co? Z kim?
Czy ona ma tak dobry słuch, czy ja powiedziałam to głośniej niż zamierzałam?
-No mów, jestem ciekawa.-ponaglała mnie.
-O Jezu no. Zastałam Belle i Liama w jednoznacznej sytuacji na kanapie w salonie.-powiedziałam bezsilnie.
Gdybym jej nie powiedziała, zamęczyłaby mnie.
-Pieprzyli się?!-krzyknęła.
O. Mój.Boże.
Już żałuję, że jej powiedziałam.
Szkoda, że nie krzyknęła głośniej, cała stołówka byłaby bardzo zadowolona.
-Lucy!-skarciłam ją w końcu.
-No co? Nazywam rzeczy po imieniu.-stwierdziła, a ja westchnęłam.
-Jasne.-skwitowałam.
-Dobra, mów co oni na to?-dalej wypytywała.
-Eh, no co. Byli zaskoczeni, mnie było niezręcznie im też, więc trochę słabo.-skrzywiłam się na wspomnienie Belli w takim wydaniu.
Chyba nie usiądę na tej kanapie do końca życia...
-No słabo. Ciekawe czy skończyli? Skończyli?-spytała.
-No wiesz co? Nie wiem, nie stałam tam cały czas i się nie przyglądałam. Fuj.-wzdrygnęłam się.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Fiksi Remaja*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...