31

4.3K 125 112
                                    

Vivian

"To tobą jestem zainteresowany". "Gdybyś była moja każdy dzień bym zmieniał w święto". Słowa Luke od wczoraj nie dają mi spokoju. Cały czas myślę o tym co wydarzyło się wczoraj. Nie przespałam chyba pół nocy, cały czas przewracałam się z boku  na bok, a kiedy w końcu udało mi się zamknąć oczy, przed oczami pojawiał mi się jego obraz. Nasza relacja z dnia na dzień robi się coraz bardziej skomplikowana i specyficzna. I nie wierzę, że to mówię, ale podoba mi się to.  Nie chcę z tego rezygnować...

Jak na razie powinnam być skupiona na lekcji matematyki, a ja rysuję jakieś bezsensowne kwiatki w zeszycie kompletnie nie słuchając nauczyciela. Nieźle. To ukazuje tylko, jak chłopaki potrafią namieszać dziewczynie w głowie. Taka przestroga na przyszłość. Ciekawi mnie to, czy on też nad tym rozmyśla. Swoją drogą jeszcze dziś nie wiedziałam go w szkole. Może w ogóle nie pszyszedł?

-Na to pytanie odpowiedzi udzieli nam...pani Clark.-powiedział matematyk, a jak poparzona ocknęłam się z transu.

Świetnie i co teraz? Nie mam pojęcie o czym w ogóle mówimy na lekcji, a co dopiero, które zadanie rozwiązujemy.

Szybko zaczęłam przeglądać zeszyt, ale ostatnią lekcje, którą w nim zapisałam miałam z zeszłego tygodnia. No tak, co się dziwić... Skoro wczoraj zwiałam z  lekcji i nawet nie przepisałam notatek.

Jestem spalona... 

-Panie profesorze, przep...-już miałam powiedzieć, że nie znam odpowiedzi, gdy przeszkodził mi jeden z uczniów  z mojej klasy. Chyba ma na imię Rick.

-Wynik wynosi 437.-powiedział niewzruszenie.

Nauczyciel zwrócił wzrok w jego stronę, ściągnął z nosa swoje druciane okulary.

-Dziękuję Rick, ale nie mam pojęcia od kiedy masz na nazwisko Clark.-powiedział lekko zdenerwowany i w właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek, obwieszczający koniec lekcji.

Dzięki Bogu, już myślałam, że spalę się ze wstydu.

-Dobrze proszę państwa, dokończcie resztę zadań z tej strony.-nauczyciel zwrócił się do uczniów, którzy  w pośpiechu pakowali swoje rzeczy, cóż się dziwić w końcu przerwa na lunch.

-Vivian, zostań na chwilę.-powiedział do mnie profesor, kiedy już miałam wychodzić z sali lekcyjnej. 

O nie...

Odwróciłam się do niego spanikowana i powiedziałam w pośpiechu:

-Ale mam teraz obiad.

-Nie szkodzi, zajmę ci tylko chwilę.-odparł z lekkim uśmiechem.

-Czy coś się dzieję? Wydaje mi się, że byłaś dziś myślami zupełnie gdzieś indziej.-zaczął ostrożnie.

No cóż, nie wydaję się panu...

-Nie, to wina nie wyspania, proszę pana.-skłamałam i uśmiechnęłam się do niego lekko.

-Na pewno? Jeżeli ktoś...

-Na pewno, wszystko w porządku.-przerwałam mu.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz