Maraton1❤️
_____________________________________________
Luke
Patrzyłem na Vivian z dużym nie zrozumieniem. Nie mam pojęcia co tak właściwie się stało... Jeszcze przed chwilą odbierała nagrodę za swój występ, a teraz siedzi na ziemi z przerażeniem w oczach, cały czas powierzając, że to on. Boję się o nią, nigdy się tak nie zachowywała.
-Viv, spójrz na mnie.-poprosiłem, a ta cała roztrzęsiona zwróciła na mnie swój rozbiegany wzrok. -O kim mówisz? Co za on?-próbowałem się czegoś dowiedzieć.
-On...kartka...-powtarzała na okrągło.
-Kochanie jestem tu. Nic ci nie grozi, proszę uspokój się i powiedz mi o co chodzi.-delikatnie objąłem ją ramionami.
Brunetka pociągnęła nosem i wydusiła z sobie zapłakanym głosem:
-Zabierz mnie stąd, proszę.
Westchnąłem cicho i zapytałem;
-Dokąd?
-Jak najdalej stąd.-odparła.
Podniosłem się z kolan i pomogłem wstać z ziemi mojej dziewczynie. Na całe szczęście nikt prócz jej bliskich i przyjaciół nie widział tego zdarzenia.
Razem z Vivian ruszyliśmy więc do miejsca, na którym jeszcze chwile temu siedziałem.
-Co się stało wszystko w porządku?-zapytała jej mama, kiedy pojawiliśmy się koło zajętego przeze mnie rzędu.
-Nic mi nie jest. Z tego stresu potknęłam się o własne nogi, ale jest w porządku.-zapewniła marnie Viv, choć wszyscy jej uwierzyli.
Oprócz mnie oczywiście, bo dalej nie wiem kogo dziewczyna miała na myśli.
-Rozumiem w takim razie gratulację, myszko.-przytuliła ją mama, a zaraz po tym przyjaciele.
-Wiedziałam, że wygrasz Vi. Tamte dziewczyny to jakieś koślawce.-odezwała się moja siostra, a na twarzy brunetki od razu namalował się przepiękny uśmiech.
-Dziękuję Gin to bardzo miłe z twojej strony.-Vivian ucałowała czubek jej głowy.
-To co? Jedziemy świętować sukces?-zapytała Lucy, zacierając ręce.
Vivian spojrzała na mnie błagalnie. Wiem, że jest mało asertywną osobą i nie potrafi odmawiać, ale wiem również, że nie chce wcale świętować wygranej przynajmniej nie teraz, kiedy jest w takim stanie.
-Przykro mi Luc, będziesz musiała poczekać. Porywam Viv.-starałem się brzmieć jak najbardziej przekonywująco, jednak w obliczu tej sytuacji było to naprawdę bardzo ciężkie.
-No nie.-obruszyła się rudowłosa.-Jak możesz to zrobić?-zapytała, po to by po chwili wybuchnąć śmiechem.-Nie no żartuje, rozumiem. Jedzcie...a ty Viv zadzwoń do mnie jak wrócisz.-zeróciła się do dziewczyn, pokazując jej jestem telefon przy uchu.
-Jasne, to do zobaczenia. Dziękuję, że przyszliście to dla mnie naprawdę ważne.-powiedziałq Viv, kiedy wolnym krokiem odchodziliśmy w kierunku wyjścia.
-Nie ma za co.-odpowiedzieli wszyscy na raz, na co zaśmiałem się z brunetką.
-Luke! Tylko Viv ma być w domu w jednym kawałku.-zaśmiała się jej mama.
-Oczywiście pani Clark.-zasalutowałem i przepuściłem Viv w drzwiach, wychodząc tym samym z hali.
Kiedy znikneliśmy z pola widzenia grupie znanych nam osób na twarzy brunetki znów pojawił się niepokój.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Ficção Adolescente*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...