49

3.5K 141 107
                                    

Vivian

Moje spojrzenie od razu skierowało się w stronę okna. Nie minęła sekunda, kiedy dostrzegłam w krzakach jakiegoś mężczyźnie z aparatem.

O co ty chodzi i dlaczego robi nam zdjęcie?

-Widzisz go?-zapytała Lucy, spoglądając na mnie.

Wróciłam spojrzeniem do przyjaciółki i zaniepokojona powiedziałam:

-Tak.-stwierdziłam.- A może to nie nam?-spytałam z nutką nadziei.

-Viv, proszę cię...-spojrzała na mnie z grymasem. -Idę i zaraz opieprzę zboczeńca.-odparła i podniosła się z krzesła.

-Lucy! Nawet tak nie żartuj.-przestrszyłam się i również podniosłam się z siedzenia, doganiając Lucy, która bojowa nastawiona zmierzała w kierunku wyjścia.

Kiedy udało nam się przejść na drugą stronę jezdni, moja przyjaciółka głośno krzyknęła:

-Ty kutafonie jeden... Wyłaź z tych krzaczorów, natychmiast.

Niestety nic się nie działo, a tajemniczy obserwator w dalszym ciągu okupował biedne, zielone roślinki.

-Dobra, sam tego chciałeś. Dzwonię po policję.-dodała po dłuższej przerwie Lucy i wyciągnęła telefon z kieszeni spodni.

W tym momencie jak na zawołanie z zieleni wyłonił się chłopak, który na oko może ma z dwadzieścia pięć lat. Jego mina była bardzo poważna. Przyglądałam mu się chwilę, próbując rozpoznać w nim kogoś znajomego, ale niestety nie znam go.

-Proszę, nie.-odezwał się, a zszokowana przebiegiem sytuacji, Lucy oderwała komórkę od ucha.

-Kim jesteś i czego od nas chcesz pedofilu?-zapytała agresywnie.

-Wyprszam sobię, nie jestem żadnym pedofilem tylko detektywem.-poprawił swoją bluzę z urazą.

-Detektywem?-wyrąciłam się.

-Tak, pracuje na zlecenia moich klientów.-wzruszył ramionami.

Jakie znowu zlecenia? Jakich klientów? O czym on mówi?

-To w takim razie, dlaczego robisz nam zdjęcia. Do tego z ukrycia!-krzyknęła moja przyjaciółka.

Chłopak westchnął i wyznał:

-To tylko moja praca, dostałem zlecenie, aby śledzić Vivian Clark.-spojrzał na mnie.

-Słucham?-zapytałam przerażona.

Po co ktoś miałby to robić?

-Od kogo je dostałeś?-spytała Lucy, nie dając mu odpowiedzieć na moje pytanie.

-Nie mogę powiedzieć. Przykro mi.-przegryzł swój policzek.

-Nie możesz? Kpisz sobie z nas? Chłopie robisz nam zdjęcia w biały dzień, kto ci na to w ogóle pozwolił. Jesteś jakiś chory!-zdenerwowała się moja przyjaciółka.

-Na tym polega praca detektywa.-bronił się.

-To chyba jesteś słabym detektywem, skoro tak łatwo dajesz się przyłapać.-prychnęła rudowłosa.

-Zaraz, zaraz. Skąd niby wiesz, że chodzi o mnie. W Nowym Yorku jest mnóstwo dziewczyn o tym samym imieniu i nazwisku. -stwierdziłam zgodnie z prawdą.

Kiedyś jako mała dziewczynka notorycznie sprawdzałam ile osób w stanie nosi takie samo imię i nazwisko. Stąd wiem, że nie jestem jedyna.

-Mam niepodważalny dowód, że chodzi o ciebie.-odparł i zaczął szukać czegoś w plecaku, który ma przewieszony przez ramię.    W końcu wyjął z niego jakąś kartkę, to chyba zdjęcie. - Proszę, zobacz.-dał mi je do ręki.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz