Maraton 6❤️
________________________________
Vivian
-Proszę państwa. Jednogłośnie, po zsumowaniu wszystkich punktów...wygrywa drużyna z New York School.-krzyknął ktoś przez głośniki.Na sali rozległy się krzyki i piski. Lucy, Bella i Ginny skakały z radości. Na boisko wbiegli rezerwowi wraz z trenerami, a ja stałam dalej stałam w miejscu jak słup soli.
Nie wiem... To po prostu do mnie nie dociera. Luke rzeczywiście wygrał, zdobył ten ostatni punkt tylko po to, żebym poszła z nim na ten bal absolwentów.
Nie wierzę...
-Viv, udało się!-krzyknęła moja przyjaciółka i złapała mnie mocno za rękę.
Spojrzałam na nią w dalszym ciągu nic nie mówiąc. Była bardzo szczęśliwa za to ja zaskoczona. Nie sądziłam, że tak bardzo będzie mu na tym zależeć.
Wróciłam mozolnie wzrokiem na boisko, na którym teraz cała zwycięska drużyna skakała e kółku wykrzykując jakieś hasła.
Po chwili w oczy rzuciły mi się znajome, brązowe tęczówki, należące do Luke'a. Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, co odwzajemniłam.
-Nie mogę w to uwierzyć...-wydusiłam wreszcie.
-Zależy w co? W to, że pocałował cię i dał swoją bluzę na oczach całej szkoły, czy w to że wygrali?-zapytała moja siostra.
-W to, że zdobył ten punkt i idę z nim na bal.-odparłam patrząc w jego kierunku.
Jest teraz taki szczęśliwy, chciałabym go widzieć tak na co dzień.
Nagle z siedzenia obok poderwała się Gin i pobiegła na środek boiska.
-Ginny!-zawołałam ją zaskoczona, jednak ta nie reagowała.
Zamiast tego dziewczynka, rzuciła się swojemu bratu w ramiona, który nie czekając ani chwili podniósł swoją siostrę wysoko w górę. Ginny wyciągnęła swoje obie rączki w górę, ukazując tym samym zwycięstwo.
-Zawsze tak robi.-odezwała się do mnie Bell, wiedząc że przyglądam się zaistniałej sytuacji.
Uśmiechnęłam się do niej i dalej obserwowałam tą uroczą scenę. Teraz chłopcy z drużyny zaczęli ją podrzucać, wykrzykując co jakiś czas jej imię. Dziewczynka również wyglądała na szczęśliwą, bo śmiała się do rozpuku.
-Idę do Matta. Muszę mu pogratulować.-wyznała moja przyjaciółka i popędziła w kierunku chłopaka.
Rozejrzałam się do okoła i moge śmiało stwierdzić, że na sali jest coraz mniej ludzi. Wszyscy podnoszą się z miejsc i albo wychodzą, albo idą pogratulować zwycięzcą dzisiejszego meczu.
-Viv ja też pójdę. Idziesz ze mną?-zapytała moja siostra.
-Nie, zostanę.-odparłam i zpowrotem usiadłam na trybunach.
Bella za to podbiegła do swojego chłopaka i wskoczyła na niego. Liam objął ją mocno i pocałował w usta.
Natomiast ja siedzę sobie teraz sama. Nie chciałam iść z dziewczynami. Jak dla mnie jest tam za dużo ludzi.
Po około piętnastu minutach na sali było prawie że pusto. Zostałam ja, Luke, Liam, Matt, Bell, Lucy i jakiś pan, który kończył zamiatać porozrzucany popcorn.
Podnosiłam się powoli z miejsca i ruszyłam w kierunku grona przyjaciół, które z czegoś się śmiało.
-Hej, gratuluję wygranej.-powiedziałwm entuzjastycznie do całej trójki, grającej w drużynie.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Dla nastolatków*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...