22

5.4K 161 74
                                    

Vivian

-Vivian...-powiedział Luke, tuż przy moich wargach.

Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. 

Boże, co on ze mną robi?

-Tak?-zapytałam, a nasze wargi otarły się o siebie. 

Poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu, tak jakby fruwało w nim stado rozszalałych motyli.

Może to zabrzmi beznadziejnie i jak na mnie głupio, ale mam ochotę go pocałować i to bardzo.

-Przygniatasz mi rękę.-odparł cichym głosem.

Czy ja się przesłyszałam?

-Co?-spytałam zdezorientowana.

-Moja ręka.-powtórzył zaciskając zęby.

Co on gada? Przecież to on leży na mnie, a nie ja na nim. Jakim cudem przygniatam mu rękę?

-Luke, to ty leżysz na mnie.  Miałeś miękkie lądowanie na moich cy...-przerwałam, kiedy zorientowałam się co chciałam powiedzieć.

Brunet się zaśmiał i spojrzał mi głęboko w oczy.

Ugh, nie może tego robić, bo wtedy mam wrażenie, że całkiem się zatracam. Tracę kontakt z rzeczywistością.

-No dokończ, co chciałaś powiedzieć Vivian?-droczył się ze mną.

-Na pewno, nie to  co myślisz.-odgryzłam się.

-A skąd wiesz, co myślę?-dopytywał.

W co ty grasz Luke?

-Domyślam się.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, tak szeroko, że aż mnie policzki zabolały.

Nagle chłopak zrobił coś czego  się nie spodziewałam. Przewrócił nas w taki sposób, że to teraz ja leżałam na nim, a on z zadowoloną miną był pode  mną. Z zaskoczenia pisnęłam.

Czuję się bardzo dziwnie  i nieswojo. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Nie wiem, co robić?
Pomocy!

Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten tylko prychnął i powiedział:

-Nie chciałaś uwolnić mojej ręki, więc musiałem zrobić to sam. I wiesz co?  Opłacało się, bo twoja mina jest bezcenna. I co ty na to Vivian? Dalej masz tak dużo do powiedzenia?

O Matko!

Nie wiem, co mu na to odpowiedzieć. 

-Ja, ja...-zaczęłam się ze stresu jąkać.

-No co ty?-nabijał się ze mnie, kiedy ja myślałam, że umrę ze wstydu.

A moje dziwne myśli w tym nie pomagały.

-No ja, nie...-nie dane było mi dokończyć, bo Luke znów przewrócił nas na drugą stronę. Leżeliśmy tak jak na począttku, tylko że jego ręka była wolna.

Rozśmiesza mnie to, że przyśliśmy na lodowisko, a jak na razie tarzamy się po zimnej tafli lodu.
Super...

-Tak jest o wiele lepiej.-powiedział.

-Dlaczego?-zapytałam naprawdę ciekawa.

-Wreszcie mogę zrobić, to na co czekałem od kilku godzin.-uśmiechnął się do mnie i zaczął się przybliżać.

Dobry Boże, czy on...

Po chwili jego usta odnalazły moje, zaczął mnie całować. Najpierw spokojnie i powoli, tak jakby nie robił tego od lat, później napierał na mnie ustami coraz bardziej agresywnie. To było coś niesamowitego.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz