24

5.1K 138 236
                                    

Vivian

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca na mojej twarzy. Co jest  dziwne, bo jestem w stu procentach pewna, że zasłoniłam zasłony. Może mi się tylko tak wydaję. Może jeszcze wcale się nie obudziłam tylko to sens. Chociaż, ja zawsze, ale to zawsze je zasłaniam. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Nie to już nie może być sen! Boże ktoś tu jest! Przerażoną otworzyłam szybko oczy, ale nie zobaczyłam niczego niepokojącego. Popadam w paranoję. Sama nie wiem, co dzieje się na prawdę, a co tylko w mojej głowie.

-No nareszcie już myślałam, że będę tu czekać w nieskończoność.-usłyszałam i momentalnie zaczęłam krzyczeć.

Ja po prostu się darłam, jeśli ktoś w tym domu jeszcze śpi, to właśnie brutalnie go wybudziłam. Nie zdziwię się jak zaraz mama z Bell tu przylecą. A może to znowu moje nawracające koszmary. Wczoraj  wzięłam pierwszą dawkę leków, w sumie mogły jeszcze nie zadziałać... Sama nie wiem. To wszystko jest tak realistyczne....

-Uspokój się. To ja Lucy.-powiedziała moja przyjaciółka.

Jezus, chyba mam zawał...

Jeszcze chyba nigdy w mojej głowie nie było takiego bałaganu myśli jak teraz.  Słyszę głosy? Może to jakieś skutki uboczne po tych pastylkach.  Przecież patrzyłam i tu nikogo nie ma.

Słyszysz Viv? Tu nikogo nie ma.-mówiłam sobie w myślach.

-Ej, żyjesz tam?-usłyszałam znów koło siebie.

-Lucy?-zapytałam w celu upewnienia się.

-Tak to ja.-powiedziała, kiedy podniosłam się do pionu. 

Ała. Wszystko mnie boli. Za co?

-Przestraszyłaś mnie. Jak ty tu w ogóle weszłaś?-zapytałam, przecierając zasypane oczy i jednocześnie krzywiąc się z bólu.

-Twoja mama mnie wpuściła.-powiedziała i wzięła do ręki mój niebieski zszywacz, który leżał na biurku koło stosu kartek, za które dziś muszę się zabrać. 
Egzaminy końcowe tuż tuż, a czas leci nie ubłagalnie.

-Okej, rozumiem. Wiesz może, która godzina?-spytałam, ziewając.

Jestem ciekawa ile ona tu siedzi, bo wygląda na zniecierpliwioną.

-Jakoś po dziesiątej.-powiedziała, nawet na mnie nie patrząc.

Jakby  bardziej interesował ją ten mały przedmiot, który cały czas obracała między  palcami.

Zaraz, zaraz czy ona powiedział...

-Która?-krzyknęłam lekko spanikowana. Czy spałam, aż tak długo?

Boże mam tyle rzeczy do zrobienie. Wczoraj nieźle sobie pofolgowałam. Dziś miałam to wszystko nadrobić i co? Przespałam prawie pół dnia.

-Dziesiąta.-powtórzyła, choć już wystarczająco to do mnie dotarło. 
Trudno, dam radę.
 Kto, jak nie ja?

Spojrzałam na swoją przyjaciółkę, która obecnie kręciła się na fotelu  znudzona do granic możliwości. Musiała tu trochę posiedzieć. 

Ale ja znam sposób, który zaraz ściągnie ja na ziemię. 
Wzięłam do ręki telefon i głośno krzyknęłam:

-Ej Luc, patrz! Matt wstawił zdjęcie na facebooka. Bez koszulki.-dodałam celowo.

Jej oczy w przeciągu sekundy zrobiły się wielki jak dwa orzechy włoskie. Zerwała się z krzesła na którym siedziała, tak szybko, że prawie je wywróciła. Podbiegła do mnie, wyrwała mi smartphona  i spotkała się z ogromnym rozczarowaniem.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz