53

3.4K 116 84
                                    


Vivian

Stres... Jedno z silniejszych uczuć, które kieruję człowiekiem. Potrafi motywować, ale tak samo wykańczać psychicznie. W życiu każdego z nas przychodzi taki dzień, w którym musimy się z nim zmierzyć, a najlepiej było by po prostu go pokonać. Są sprawdziany, są kartkówki, testy...nie wpływa to na mnie w żaden sposób, najzwyczajniej w świecie tego nie odczuwam. Jednak dzisiaj nie mogę umieść szklanki z wodą, no tak bardzo trzęsą mi się dłonie.

Czy jeszcze ktoś tak ma?

To właśnie dziś jest ten dzień. Dzień, w którym są zawody z pole dance. Kompletnie nie wiem czego mam się spodziewać, w końcu to nie to samo co usiąść na spokojnie w ławce i napisać test, na którym i tak spodziewasz się co będzie. Teraz to nie takie proste...

Z tego co dowiedziałam się od Mii, dostanę losowo wybrana piosenkę, do której będę musiała zaprezentować układ, który udało mu się przygotować w ciągu tych kilku dni. Sama nie wiem, jak ja tego dokonałam?

Stwierdzam, że nigdy nie miałam tak stresującego dnia. No dobra, cofam... Wczoraj był mój najbardziej stresujący dzień w życiu, kiedy przyszło mi poznać mamę Luke'a. Chociaż jak zawsze "strach ma wielkie oczy", Meryl okazała się wspaniałą ozdobą. Jest bardzo otwartą i pozytywną osobą, która cały czas się śmieje. Jej małą kopią zdecydowanie jest Ginny. Natomiast Luke wydaje się bardziej powściągliwy, choć jestem pewna, że jeszcze głębiej w jego środku kryje się jego prawdziwe ja.

Może to paradoks, ale wciąż mam wrażenie, że nie znam do końca Luka. Dobrym stwierdzeniem byłoby, że cały czas go poznaje i odsłaniam kolejne karty.

-Modlisz się nad tym jedzeniem?-usłyszałam głos mojej mamy, które weszła zaspana do kuchni.

Jak można było się spodziewać od razu poszła zaparzyć kawę...

-Nie wiem. Nie, po prostu nie mogę zjeść. Bardzo się denerwuje.-spojrzałam na swoją rodzicielkę smętnym wzrokiem.

Mam wrażenie, że wszystko odmawia mi dziś posłuszeństwa...humor, ciało, umysł.

-Kochanie, nie masz czym. Dasz radę w stu procentach. Zobaczysz jeszcze wrócisz tu z medalem.-zaśmiała się.

-A co jeśli się pomyle, a co gorsza zapomnę choreografii.-westchnęłam.

-Improwizuj.-wzruszyła ramionami, upijając łyk kawy.-I tyle, to zawsze działa.-dodała po chwili namysłu.

-Mamo... mówisz to wszystko z takim spokojem?-zapytałam w szoku.

-Tak, wiesz...-zaczęła i usiadła tuż obok mnie. -kiedyś przeszłam przez taki stres i to razem z twoim tatą. Braliśmy razem udział w konkursie na najlepszy taniec towarzyski  Nowym Yorku, byliśmy rewelacyjne przygotowani, mieliśmy układ opracowany do perfekcji, nic nie mogło się stać. Zaraz po tym jak stanęliśmy na środku wielkiej sali, na której trybunach siedziało tysiące osób, zaczęły łapać nas obawy, wszytko przez stres. Zaczęliśmy tańczyć i dosłownie pod koniec tata się potknął...-zaśmiała się na to wspomnienie.

-I co wtedy zrobiliście?-spytałam.

- Nic, przynajmniej ja. Na początku myślałam, że to koniec...wtedy tata zrobił salto i wylądowała tuż przed moimi oczami w szpagacie. Po prostu improwizował i to doprowadziło nas do zwycięstwa. Nie zatrzymał się tak jak ja, tańczył dalej i uratował sytuację. Pamiętaj Vi, że nie zawsze wszystko idzie po naszych planach. Wiele rzeczy nie planujesz, a i tak je robisz.-zagryzła wargę i uśmiechnęła się do mnie leniwie.

Zainteresowana oparłam głowę o rękę i zadałam kolejne pytanie:

-Czemu nie opowiadała mi tego wcześniej? Nigdy nie słyszałam o tym, że tańczyłaś z tatą taniec towarzyski.

Jesteś (nie) tylko zakłademOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz