Luke
Impreza u Liam'a trwała w najlepsze. Mike z Mattem poszli na parkiet, zarwać do dwóch plastikowych blondynek, a ja siedziałem przy stoliku obserwując co się dzieje. Organizator imprezy, zawsze prosił mnie, abym miał oko na dom i ludzi, którzy się w nim znajdują, nie przeszkadzało mi to, dlatego, że Li jest moim najlepszym przyjacielem, a poza tym i tak nigdy nie piję na imprezach to co mi tam.—Hej kochanie!–usłyszałem ten znienawidzony piskliwy głosik, który należy do Betty.
—Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywała.–warknąłem wkurzony.
—Jakoś wczoraj w łóżku ci to nie przeszkadzało.–oburzyła się.
—Słuchaj, przecież dobrze wiesz, że interesuje mnie tylko seks. Wiedziałaś na jaki układ się piszesz. Jedna noc i koniec. Nie wyobrażaj sobie za wiele.–odparłem już maksymalnie zirytowany.
—Okej, nieważne. Może się napijemy?–zapytała.
—Nie.–powiedziałem.
Czy ona nie może po prostu odejść? Nie widzi, że nie chce z nią rozmawiać?
—Dobrze jak sobie chcesz, jeszcze będziesz mnie prosił o...
—Skończ.–przerwałem jej.
Dziewczyna prychnęła jedynie pod nosem, przerzuciła tlenione włosy przez ramię i odeszła na tych swoich szczudłach, uwalniając mnie tym samym od tego trajkotania.
Wiem, że teraz każdy myśli, że jestem zwykłą szowinistyczną świnią i wykorzystuje dziewczyny, ale jestem młody dla mnie nie istnieje coś takiego jak związek i miłość. Te wszystkie motylki... czy pszczółki w brzuch to idiotyzm.
Zresztą nie robię tego wbrew ich woli, same pchają mi się do łóżka. Czasem jeszcze zakładamy się z chłopakami, że poderwiemy te bardziej niedostępne, ale zawsze ładne. Teraz założyliśmy się o niejaką Vivian Clark, kujonka. Jeszcze nigdy z żadną taką nie spałem, jak mówiłem jest wyzwaniem, które uwielbiam sobie stawiać. Mam nadzieje, że Mike miał rację i jest warta zachodu i tych drinków, bo jeżeli to jakiś szkarlatan to przejebane po całości.
—Jak leci?–zapytał Liam, który nawet nie wiem kiedy, usiadł obok mnie.
—O siema. W porządku.–odpowiedziałem, na co przytaknął ruchem głowy.
—Czemu siedzisz tak sam, gdzie chłopaki?–zapytał.
—Nie mam pojęcia, jeszcze przed chwilą śmigali na parkiecie z jakimiś laskami, a teraz może już ruchają.–powiedziałem zwyczajnie.
—Jasne, rozumiem.–odparł.
—A u ciebie, jak?–zapytałem go.
—U mnie jak nigdy, świetnie.–uśmiechnął się.
Spojrzałem na niego pytająco.
—No wiesz dzieję się. Dopiero co wyrwałem się od starszej Clark. Powiem ci, że to jest dziewczyna petarda.–starszej Clark, czy Vivian ma z nią coś wspólnego?
—Starszej? Bo rozumiem, że mówisz o Belli?–zapytałem zainteresowany.
—No tak. Jest jeszcze młodsza, Vivian. Ale słuchaj stary od obu trzymaj się z daleka. Bell jest moja, a swojej siostry nie pozwoli skrzywdzić. Zresztą to nie twoja bajka, Vivian to kujonka.–powiedział na wydechu.
—No to mamy mały problem.–odparłem.
—Co? Dlaczego?–zapytał z niezrozumieniem.
_Widzisz, założyłem się z Mattem, że ją w sobie rozkocham.–podrapałem się po głowie.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Dla nastolatków*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...