Vivian
Cały wczorajszy dzień spędziłam w swoim pokoju myśląc nad tym co wydarzyło się na pogrzebie Jake'a. Z jednej strony cieszę się, że zamykam ten rozdział raz na zawsze i, że to koniec moich problemów związanych z jego osobą, ale z drugiej jest jeszcze ten pożal się Boże list, który dostałam od jego mamy.
Pewnie nasuwa się wam pytanie, czy go otworzyłam?
Muszę was rozczarować, ale nie zrobiłam tego.
Szczerze, za bardzo się boję co znajdę w środku.
Po co w ogóle pisał ten list?
Co w nim jest?
Dlaczego to zrobił?
A może tam nie ma żadnego listu?
A co jak jest tam lalka z obciętą i pomazaną czerwonym lakierem głową?
Matko...
Nie stop, Vivian! Zaczynasz wariować!
Nie mam pojęcia co robić. Luke był przeciwny temu. Najpierw nie chciał, żebym brała tą kopertę, a później żebym czytała treść listu. Przez całą drogę powrotną, cały czas tłuk mi to do głowy niczym mantrę.
"Viv, po co wzięłaś ten list?" "Ta kobieta tobą manipuluję". "Nie otwieraj tej koperty, proszę".
Te słowa odbijają się uchem w mojej głowie bez przerwy.
Zastanawia mnie też jedno. Jaki jest powód tego, że Luke nie chcę, żebym otwierała tą wiadomość?
Czy w tym liście jest coś, co ma wpływ na naszą relację? Czy Jake zapisał tam coś na temat bruneta?
Tego nie wiem i boję się dowiedzieć.
Trzymam ten list w ręku i bezustannie się nim bawię, ale nie mam odwagi go otworzyć.
Jeden mój ruch,a poznałabym być może całą prawdę, tak jak powiedziała pani Montgomery.
"Ten list wiele wyjaśni".
Ehh...
Moje rozmyślanie przerwało ciche pukanie do drzwi.
Niemal natychmiast włożyłam list pod poduszkę i powiedziałam głośno proszę.
Moim oczom ukazała się Bella w swojej za dużej niebieskiej piżamie, którą dostała zresztą ode mnie na gwiazdkę.
Tak, wiem. Słaba ze mnie siostra. Kupiłam siostrze dwa rozmiary za dużą piżamę, ale to nie moja wina, że na rynku kłamią.
Nigdy nie ufajcie miłym panią na straganach, to tylko pozory. Moja siostra wygląda teraz jak w worku na ziemniaki. Nawet dziwię się jej, że śpi w tym "prezencie" ode mnie. Pewnie robi to dlatego, żeby nie było mi przykro.
-Mogę wejść?-zapytała po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie.
-Jasne, wchodź.-zachęciłam ją gestem ręki.
Bell zaraz po zamknięciu za sobą drzwi usiadła na moim łóżku. Była tak teraz tak blisko mnie, że spokojnie mogłabym dotknąć jej ramienia.
-Viv, wiesz...-zaczęła.-Przepraszam, cię za moje zachowanie, wtedy w czwartek po spotkaniu u Luke'a.-spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
-To bardzo mnie zabolało, Bell.-uświadomiłam ją.
-Wiem, kochana, wiem. Nie mam pojęcia ,co we mnie wstąpiło. Nie mogę, a nawet nie mam takiego prawa, które zezwoliłoby mi wybierać ci chłopaka.-uśmiechnęła się lekko.-Po prostu, znam Luke,a trochę lepiej niż ty i wiem jak traktuje swoje dziewczyny.-zrobiła cudzysłów w powietrzu.-Ale jeżeli ty jesteś szczęśliwa to dla mnie najważniejsze.-dotknęła przyjaźnie mojego ramienia.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Novela Juvenil*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...