Luke
Ta noc była szalona! Tak bardzo zbliżyliśmy i otworzyliśmy się przed sobą. To takie niewiarygodne...
Podzieliłem się z Vivian moimi głęboko skrywanymi sekretami o, których pojęcie ma mało osób . Ona też, powiedziała mi, więcej o swojej znajomości z moim odwiecznym wrogiem . Co prawda nie dowiedziałem się niczego przełomowego, ale zawsze to jakiś krok do przodu. W dalszym ciągu nie mogę w to uwierzyć, że ten skurwiel Jake ze swoim koleżkom tak ją skrzywdzili, kiedy następnym razem go spotkam rozkwaszę mu ten bezmyślny ryj na pierwszym lepszym murze, który zobczę, szczerze żałuję, że nie zrobiłem tego, kiedy miałem okazję. Ale na razie nie chcę o tym myśleć, bo to mnie rozpierdala od środka.
Dopiero co odwiozłem Vivian do domu i jadę na spotkanie z Liamem. O szesnastej znów przyjeżdzam do brunetki, żeby zabrać ją do lekarza. Musimy się streszczać, bo ma dzisiaj jeszcze zajęcia z tańca z Lucy na dziewiętnastą, także grafik jest mocno napięty.
Poza tym muszę jeszcze umówić się z lekarzem, kiedy mógłby ją przyjąć, mam nadzieję, że da się gdzieś wcisnąć tą spontaniczną wizytę. Swoją drogą jestem w niemałym szoku, że dała się namówić na taki pomysł, ale w sumie to te koszmary też na pewno bardzo ją męczą. Pewnie ma tego dosyć.
Albo to ta niespodzianka ją przekonała?
Jeżeli tak to dobrze, ale dla niej, bo na pewno nie dla mnie. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie ją zabrać... Nigdy nie chodziłem z laską w żadne miejsca, chyba, że do łóżka .
Kurwa, nie mam pojęcia... Może Liam mi pomoże, inaczej przejebane. Wyjdzie na to, że nie umiem dotrzymać słowa.Jesteś idiotą Luke, zapraszasz dziewczynę na randkę i nawet nie wiesz gdzie...
To to jest randka? Dobrze wiedzieć jak to się nazywa.
Skręciłem w dobrze znaną mi uliczkę, która wiodła do willi mojego najlepszego przyjaciela. Liam ma bardzo bogatych rodziców, choć nigdy tego nie wykorzystywał i zachowywał się neutralnie, jak na każdego nastolatka przystało.
Jego mama jest cenioną prawniczką, a tata prowadzi firmę ubezpieczeniową. Z jego całą rodziną znam się zresztą bardzo dobrze, przyjaźnię się z Li od dziecka, nie ma rzeczy, której byśmy o sobie nie wiedzili. Praktycznie wychowywaliśmy się razem, jesteśmy jak bracia. On doskonale zna moją sytuację, a ja znam jego sekrety i tajemnicę, których nikomu nie zdradza. Nie wyobrażam sobie, żeby go nie było. To własnie on podtrzymywał mnie na duchu w najgorszych momentach mojego życia.Zaparkowałem samochód na podjeździe, gdy wysiadłem ruszyłem pewnym krokiem w kierunku luksusowych i pięknie przyozdobionych drzwi na, których wisiał ogromny wieniec wykonany z herbacianych róż. Zaśmiałem się, bo mama Liama od kiedy pamiętam miała dużego bzika na punkcie takich pierdół, ale no cóż.
Przewróciłem oczami i zadzwoniłem dzwonkiem, czekając aż Liam mi otworzy.
Nie minęła chwila, a już w drzwiach stał jak zwykle uśmiechnięty blondyn.-Siema.-powiedział i wpuścił mnie do środka.
-Cześć.-odpowiedziałem zamyślony.
W dalszym ciągu zastanawiam się gdzie zabrać Viv, ale nie mam nawet pomysłu, w którym kierunku iść. Czy raczej coś w ruchu, a może spoczynku?
-A ty co taki zamyślony, wczoraj z Vivian się szalało co?- zaśmiał się pod nosem i poruszył zabawnie brwiami w moją stronę.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Jugendliteratur*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...