Luke
Spanikowałem. Spanikowałem, kiedy zaczęli od nas odchodzić. Przestraszyłem się, że coś może pójść nie tak i... Nawet nie chcę o tym myśleć. Marcusowi nie zależy na jej zdrowia i co najgorsze życiu, dla niego liczy się tylko wygrana za wszelką cenę i nic więcej. Gdyby ktoś mu zaproponował milion za rozbicie się w samochodzie, zrobiłby to z uśmiechem na ustach. Nie zależnie czy miałby obok siebie mężczyzna, kobietę czy dziecko. On niczego nie robi bezinteresownie i jazdy o tym wie, oprócz Vivian. Cholera jasna, nie mogę uwierzyć w to, że ona tu jest. Stoi przede mną z nim obok. Krew mnie zalewa kiedy na to patrzę. Obrzydlistwo.
Viv patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach, bała się widziałem to. Podobna minę miał Liam.
Sam w to nie wierzę. Zgodziłem się na wyścig. To nieprawdopodobne.
-Luke.-szturchnął mnie mój przyjaciel.
Spojrzałem na niego i dałem wyraźny znak, że może kontynuować.
-Nie możesz tego zrobić. Nie pozwolę ci na to. Przecież wiesz co stało się poprzednim razem, gdy brałeś udział w wyścigu. Cudem udało się ciebie odratować.
Niestety to prawda. Ostatni raz byłem tu gdzieś pół roku temu. Ścigałem się o niezła furę i dość pokaźną sumke pieniędzy. Pod koniec trasy, nie wyrobiłem na zakręcie. Samochód dachował i wpadł do pobliskiego rowu. Z auta nie zostało nic. Ja uszedłem z życiem, ledwo. Przez dwa tygodnie byłem w szpitalu. Połowę tego czasu przeleżałem w śpiączce. Doznałem poważnego urazu głowy, który do dziś się odzywa. Lekarze twierdzili, że jeżeli w ogóle się obudzę to będzie jakiś cud. Naszczescie jestem, gdzie jestem. Dostałem druga szansę, której już nie spieprzę. I to właśnie próbuje uświadomić mi Liam.
Po dłuższej chwili w końcu odpowiedziałem przyjacielowi:
-Wiem o tym. I wiem też, że Vivian stała się dla mnie ważna. Nigdy mogę pozwolić na to, żeby ona z nim wsiadła. Muszę wygrać ten wyścig, dla niej i jej dobra. Sam widziałeś ten skurwiela postawił ją jako nagrodę!-podniosłem głos.
-Ciszej przestraszysz ją.-upomniał mnie.
-Rozumiem cię, ale nie pozwolę ci jechać to zbyt duże ryzyko. Ja pojadę.-dodał.
On naprawdę nic nie rozumie...
-Nie to muszę być ja Li. Postaw się w mojej sytuacji. Co by było, gdyby zamiast Vivian była tu Bella? Jakbyś się zachował?-spytałem.
Widziałem, że zmięknie. Zawsze trzeba uderzać w czuły punkt, tylko wtedy to działa.
Liam spojrzał na mnie wkurzony. Pewnie za to, że mieszam w to siostra Viv, ale to moja ostatnia deska ratunku.
-Dobra jedź.-odparł zrezygnowany.
-Luke, ale czym ty pojedziesz? Przecież oni ścigają się motorami.-dodał tak jakby nagle do niego to wszystko docierało.
Cholera ma rację. Mój motor jest w garażu, kawał drogi z tąd. Nie ma szans na to, żeby ktoś zdarzył mi go tu dowieźć przed rozpoczęciem się wyścigu. Spanikowany rozejrzałem się do okoła. W oczy rzuciła mi się pewna postać, którą doskonałe znam. Nigdy o nic bym go nie poprosił, zważywszy na nasze ostatnie porachunki, ale tu nie chodzi o mnie. Muszę schować swoją dumę do kiwszeni i poprosić to pomoc. Jest moja ostatnia deska ratunku.
-Mike!-zawołałem, kiedy byłem na tyle blisko żeby mógł nie dostrzec.
-Luke. Nie wiem gdzie ona jest zostawiłem ja tylko na chwilę. Zniknęła, nie ma jej!-krzyknął spanikowany.
CZYTASZ
Jesteś (nie) tylko zakładem
Roman pour Adolescents*Fragment* *** -Okej. Skoro żadna ci się nie oprze... załóżmy się.-powiedział pijany Matt. -Dobra.-zgodziłem się, nie wiedząc jak bardzo będę tego żałować. *** Vivian Clark to cich...