4. "Od dzisiaj, skarbie"

1.5K 71 13
                                    

Pierwszą lekcją były eliksiry z Gryfonami. Świetnie, pomyślałem i ruszyłem pod sale do eliksirów, gdy dotarłem, pod klasą siedziało kilka Gryfonów, a pośród nich Granger.

Siedziała na parapecie i spoglądała w okno, była zamyślona, a hałas wokół niej w ogóle jej nie przeszkadzał, dopiero głos profesora Slughorna wybudził ją z zadumy. Weszliśmy do sali i usiedliśmy w ławkach, wtedy profesor zaczął mówić o swoich wymaganiach i sposobach na prowadzenie lekcji.

— A teraz dobiorę was w pary, w których będziecie pracować do końca roku — po klasie przebiegł pomruk niezadowolenia — w parach będzie jedna osoba z Slytherinu i jedna z Gryffindoru — odgłosy się powtórzyły, przy tym dobierając do siebie ciche rozmówki — uprzedzam, że par nie można zmienić i nie będę wysłuchiwał żadnych dyskusji ani skarg. Zaczynajmy.

— Pan Potter z Panią Parkinson — spojrzałem na Pansy, ona tylko przewróciła oczami i zaczekała na Pottera — Pan Zabini z Panią Weasley — popatrzyłem na Blaise'a, on tylko na mnie zerknął i wstał, na mojej twarzy pojawił się podły uśmieszek — Pan Malfoy — spojrzałem na Slughorna, ten rozglądał się chwilę po klasie, po czym dokończył — Pan Malfoy z Panną Granger — popatrzeliśmy na niego ze zdziwieniem, on chyba chce, żebyśmy się nawzajem pozabijali. Spojrzałem w stronę Blaise'a, teraz on miał podły uśmieszek na twarzy — no co tak patrzycie? — zapytał profesor, a ja wstałem i poszedłem do Granger, oboje siedzieliśmy zdziwieni do końca lekcji.

Po eliksirach mieliśmy Obronę Przed Czarną Magią z nietoperzem,  czekałem na Blaise'a i poszliśmy razem na lekcję.

— Slughorn chyba oszalał — powiedziałem i wywróciłem oczami.

— Może i miał dobry pomysł — odparł Zabini, ja tylko na niego spojrzałem wzrokiem  typu "dobrze się czujesz?" — nie patrz tak na mnie, każdy wie, że Ślizgoni nienawidzą Gryfonów i na odwrót. Nie dziwie się, że każdy nauczyciel chce pogodzić te dwa domy — powiedział obojętnym głosem, nic na to nie odpowiedziałem, a chwilę później wchodziliśmy już do sali.

Kolejna lekcja z Gryffindorem, wyśmienicie, pomyślałem. Snape chyba tak, jak wszyscy oszalał i dobrał nas w pary oczywiście po jednej osobie z domu. Mieliśmy ćwiczyć zaklęcia z wcześniejszych lat.

— Potter z Parkinson, Zabini z Weasley, Malfoy z Granger — kontynuował, a my ustawialiśmy się naprzeciwko siebie — a teraz każda Pani z pary będzie rzucać zaklęcia rozbrajające, a każdy Pan z pary będzie się bronił, zrozumiano? — on chyba żartuje, pomyślałem, nagle usłyszałem komentarz Zabiniego.

— No teraz, Granger, możesz się wyżyć za wszystkie lata — powiedział i zaczął się śmiać.

— Myślałeś, że nie skorzystam? — odpowiedziała mu ze śmiechem Granger.

— Zaczynajcie! — krzyknął Snape i zaczął nas obserwować.

— Expelliarmus! — krzyknęła Granger.

— Protego — wyszeptałem.

— Drętwota — powiedziała ciszej Granger.

Fumos — w sali pojawiła się chmura dymu, przez co Granger nie trafiła, chmura się rozwiała, a na moim miejscu nikogo nie było.

— BU! — krzyknąłem, Granger do ucha.

— MALFOY! — krzyknęła i zaczęła się śmiać. Reszta lekcji minęła na dalszych powtórkach, z Granger ciągle się śmialiśmy, a Weasley patrzył się na nas morderczym wzrokiem. A co ja mu poradzę, że tak z Granger na siebie działamy, pomyślałem i zacząłem się śmiać w myślach.

Gdy lekcja się skończyła, uczniowie rozbiegli się w dwie strony, połowa na wróżbiarstwo, połowa na starożytne runy, ja ruszyłem w stronę sali od runów. Wolałem tłumaczyć runy niż czytać z jakiejś kuli, szedłem totalnie pogrążony w myślach. Ciekawy byłem, jak będzie wyglądać współpraca z Granger na eliksirach i OPCM (Obrona Przed Czarną Magią), bo na razie zapowiada się dobrze. W połowie drogi zauważyłem pewną brunetkę z burzą loków i to wystarczyło, żebym już wiedział kto to.

— Granger! — krzyknąłem i tak nie było obok nas praktycznie nikogo. Brunetka obróciła się i ze zdziwioną miną zapytała:

— Malfoy, od kiedy ty chodzisz na starożytne runy?

— Od początku tego roku i mam nadzieję, że mi pomożesz — powiedziałem miłym, jak na siebie tonem.

— Jak mam ci pomóc? — zapytała zdezorientowana.

— Oj Granger, przecież siedzimy razem — odpowiedziałem z triumfującym uśmiechem i oczami pełnymi sprytu.

— Co? Od kiedy! — zapytała oburzona.

— Od dzisiaj, skarbie — powiedziałem i ruszyłem dalej w stronę sali, zostawiając oburzoną Gryfonkę z tyłu.

— Jeszcze się doigrasz Malfoy! — usłyszałem zza pleców.

— Chodź, bo się spóźnisz! — skłamałem, tak na serio przerwa trwała dobre czterdzieści minut. Obróciłem się twarzą do Gryfonki, która schodziła po schodach w moim kierunku.

— Ej Granger?

— Co Malfoy?

— Może zaczniemy mówić sobie po imieniu?

— No w sumie nudne już to twoje nazwisko — zaczęła się śmiać, tylko na nią spojrzałem i stanąłem w miejscu, Granger też się zatrzymała.

— Jestem Draco Malfoy — wyciągnąłem rękę na przywitanie.

— A ja Hermiona Granger — uścisnęła moją dłoń. Poczułem przyjemny dreszcz i ciepło rozpływające się po całym moim ciele.

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz