Gdy już byłem w łazience, standardowo rzuciłem zaklęcie wyciszające, po czym stanąłem przed lustrem, bezsensownie się w nie patrząc. Byłem ciekawy, co wydarzy się tego dnia patrząc głównie na to, że dzisiejszy plan zajęć był głównie z Gryfonami. Pomyślałem i lekko się zaśmiałem, jeszcze chwilę wpatrywałem się w moje odbicie, po czym stwierdziłem że czas wziąć prysznic.
Po ogarnięciu całej swojej osoby wyszedłem z łazienki, standardowo zrzucając zaklęcie. Wzrokiem przeszukałem pokój w poszukiwaniu Blaise'a, którego nie zauważyłem na pierwszy rzut oka. Gdy przyjrzałem się dokładnie, zauważyłem chłopaka leżącego na swoim łóżku, który zawinięty był w kołdrę, jak naleśnik.
— Zabini! — na krzyk mulat złapał się za głowę, przy tym spadając z łóżka, zacząłem się śmiać. Gdy Ślizgon ogarnął, co się wydarzyło wstał i zobaczył mnie leżącego na środku pokoju, przy tym zwijającego się ze śmiechu, ten widok go rozśmieszył i też popadł w paranoję śmiechu.
— Blaise — powiedziałem przez śmiech — koniec! Koniec! — krzyczałem przez śmiech, ale to nie poskutkowało, lecz jeszcze bardziej nas rozśmieszyło, po kilku minutach dobrej zabawy zobaczyłem, że Zabini próbuje się podnieść i wejść do łazienki się ogarnąć, lecz śmiech mu nie pomagał.
— Smoku, musimy przestać się śmiać, ja chce się wypindrzyć! — powiedział, powstrzymując śmiech, te słowa jeszcze bardziej mnie rozśmieszyły. Zacząłem swoje próby, powstrzymywania śmiechu, przy tym próbując wstać i usiąść na wygodne łóżko. Gdy mi się to udało spojrzałem na zegarek, który pokazywał godzinę szóstą dwadzieścia, dziś naprawdę wcześnie wstaliśmy. Położyłem się na łóżku, a Blaise poszedł do łazienki, wyszedł po dwudziestu minutach, zaczęliśmy pakować książki, po czym wyszliśmy na śniadanie.
— Diable, nigdy więcej takich akcji — powiedziałem i zacząłem lekko się śmiać.
— Smoku. sam zacząłeś — powiedział Blaise.
— To ty mnie rozśmieszyłeś! — powiedziałem protestująco.
— A to moja wina, że tak na ciebie działam? — po tym zaczęliśmy się śmiać, a po chwili weszliśmy do Wielkiej Sali. Na śniadaniu było zaledwie kilku uczniów trzy osoby z Ravenclawu, dwie z Hufflepuffu i Gryffindoru, a przy stole Slytherinu nie było żadnej osoby. Ten widok znowu nas rozbawił, usiedliśmy na swoich miejscach i zaczęliśmy jeść, przy tym prowadząc rozmowę o Quidditchu.
W pewnej chwili zacząłem rozglądać się po Wielkiej Sali, gdy spojrzałem w kierunku drzwi, zauważyłem, że dwie dziewczyny z Gryffindoru zaczęły kierować się w strone swojego stołu, przy tym gorączkowo się śmiejąc i rozmawiając. Od razu je poznaliśmy – to była Ginny i Hermiona. Usiadły obok siebie i gdy zorientowały się, że cały czas wraz z Blaise'em je obserwujemy, popatrzyły na nas, przy tym krzyżując nasze spojrzenia – moje z Granger i Zabiniego z Ginny. Trwało to dość sporo czasu, aż do momentu zebrania się uczniów sali. W pewnej chwili McGonagall poprosiła o ciszę, a my obróciliśmy się w jej stronę, przy tym tracąc kontakt wzrokowy. Na środek wyszedł Dumbledore i zaczął swoją przemowę.
— Chciałem ogłosić, że dwaj prefekci naczelni wyjechali na wymianę do innych szkół i nie wrócą przed końcem tego roku szkolnego, więc wraz z innymi nauczycielami wybraliśmy nowych Prefektów Naczelnych, patrząc na ich oceny i zachowanie — tu zrobił przerwę, a po chwili można było usłyszeć szepty uczniów — a więc pragnę ogłosić, że nowymi Prefektami Naczelnymi zostają Panna Granger i Pan Malfoy! — wszystkie spojrzenia zwrócili się w naszą stronę, popatrzyłem w kierunku Granger, ona też spojrzała na mnie, prawy kącik ust lekko podniósł mi się w górę, widząc, że nasze spojrzenia się skrzyżowały, tą chwilę przerwał Dumbledore — więc zapraszam Pannę Granger i Pana Malfoya do mojego gabinetu po śniadaniu, dziękuję — powiedział i wrócił na swoje miejsce, by zjeść śniadanie.
Jeszcze raz spojrzałem w kierunku Hermiony, która też patrzała w moją stronę, nieświadomie zaczęliśmy się do siebie uśmiechać, aż w końcu wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem dzięki któremu wszyscy spojrzeli w naszą stronę. Gdy opanowałem swój śmiech, zacząłem jeść swoje śniadanie, a gdy skończyłem, ruszyłem w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali, by chwilę później przekroczyć jej próg i oprzeć się o ścianę, gdzie czekałem na Granger. W pewnym momencie drzwi sali się otworzyły, a zza nich wyszła brunetka, chyba się mnie tam nie spodziewała, bo gdy tylko mnie zauważyła, podskoczyła ze strachu.
— Draco! — krzyknęła i zaczęła się śmiać razem ze mną. Ruszyliśmy w stronę gabinetu Dumbledora, niespecjalnie się śpiesząc. Po około piętnastu minutach dotarliśmy pod dębowe drzwi, gdy usłyszałyśmy "proszę" weszliśmy do gabinetu.
— Usiądźcie — powiedział dyrektor, a my zajęliśmy wskazane miejsca — tak, jak usłyszeliście zostaliście nowymi Prefektami Naczelnymi, dlatego pragnę was powiadomić o tym, że przeniesiecie się do wspólnego dormitorium na czwartym piętrze — tu zrobił przerwę, spodziewał się pewnie kłótni o tę sprawę, my natomiast wymieniliśmy rozbawione spojrzenia — waszymi obowiązkami jest: patrolowanie korytarzy w godzinach od dwudziestej do dwudziestej trzeciej, pilnowanie porządków na korytarzach i dbanie o odpowiednie zachowania uczniów, w tym przypadku możecie odejmować punkty uczniom z każdego domu. Wasze przywileje to na przykład wyjścia do Hogsmade w każdej chwili. Jakieś pytania? — zapytał, kończąc swój monolog.
— Nie — odpowiedzieliśmy wspólnie, dyrektor widząc naszą zgodę, lekko się zdziwił.
— No to możecie iść na zajęcia.
— Dziękujemy, Do Widzenia — odpowiedzieliśmy, gdy wychodziliśmy.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...