35. "Nie zrób nic głupiego, proszę"

439 23 2
                                    

Ogarnęliśmy się w zawrotnym tempie, nie no, a tak na serio to leżeliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut.

— U kogo śpimy? — zapytała Gryfonka, która bawiła się materiałem mojej bluzy.

— A u kogo chcesz? — zapytałem lekko zdziwiony pytaniem, gdyby go nie zadała i tak bym do niej poszedł.

— Możemy u mnie? — spojrzała na mnie, przy tym posyłając mi proszący uśmiech. Potwierdziłem to skinieniem głowy, brunetka złączyła nasze usta w krótkim pocałunku, po czym poszła się ogarnąć. Zwlokłem się z kanapy i ruszyłem w stronę swojej sypialni. Podszedłem do okna i wbiłem swój wzrok w ciemność, tak, jakbym szukał czegoś pomiędzy drzewami Zakazanego Lasu. Poczułem dziwny niepokój, który po chwili zniknął.

***

Wyszedłem z łazienki i poszedłem do pokoju Gryfonki, która leżała na łóżku z książką. Wywróciłem oczami i zaśmiałem się niedowierzająco, ta dziewczyna nawet o tej godzinie potrafiła czytać. Wsunąłem się pod książką i położyłem na jej nogach, przy tym kładąc głowę na jej brzuch.

— Tylko nie mów, że znowu muszę walczyć z tą książką o ciebie — powiedziałem, a Gryfonka cicho się zaśmiała i zaczęła bawić się moimi włosami.

— Daj mi doczytać ten rozdział — powiedziała, a ja siedziałem cicho, nie chciałem się z nią kłócić. Wzięła to za potwierdzenie i nie mówiła ani pytała o nic więcej, ja też nie zamierzałem. Po kilku minutach słyszałem, jak Gryfonka zamyka książkę i odkłada ją na szafkę nocną, uchyliłem lekko powieki. Dziewczyna ustawiała budzik, co za zmora – pomyślałem, nienawidzę budzików. Zamknąłem oczy i dalej leżałem w tej samej pozycji, w ten sposób ograniczając ruchy brunetki.

— Dracoo...

— Nie — przerwałem jej po pierwszym słowie, przeciągane litery świadczą o jakiejś prośbie. Domyślałem się, że Gryfonka chce już iść spać, ja natomiast nie zamierzałem zmieniać pozycji. Było mi za wygodnie.

— Przykryjemy się chociaż? — zapytała szybko, podparłem się na łokciach i spojrzałem na nią. Niechętnie wstałem z łóżka, żeby chwilę później leżeć w tej samej pozycji, przy tym będąc zakopanym w kołdrze.

— Pamiętasz, że mamy napisać odpowiedź na list do rodziców? — zapytałem zmęczonym głosem, a Granger od razu przestała bawić się moimi włosami — Ej!

— No przepraszam, po prostu zapomniałam zupełnie o tym liście — powiedziała i znów zaczęła głaskać mnie po włosach, nie wiem, co w tym jest, ale jest fajne.

— O czym ty tak myślisz, że nic nie pamiętasz? — zapytałem, przy tym lekko podnosząc się na łokciach, na twarzy dziewczyny pojawił się rumieniec — o mnie?

Kiwnęła potwierdzająco głową, zaśmiałem się, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.

— Też o tobie myślę, głupku — powiedziałem i ze śmiechem złączyłem nasze usta w pocałunku. Czułem uśmiech Gryfonki na swoich ustach, zaśmialiśmy się cicho, przy tym przerywając na chwilę czułość.

***

— Co mamy pierwsze? — zapytałem Granger w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie.

— Starożytne Runy, dzisiaj idziemy do sali — powiedziała, przy tym wskazując na pogodę za oknem. Ludzie na korytarzu przyzwyczaili się do naszych splecionych palców, chociaż zawsze można było dostrzec jakieś wkurzone laski, które tupią ze złości. Zresztą nie tylko one. Tak samo przyzwyczaili się na widok mnie i Zabiniego siedzących przy stole Gryffindoru, ślizgon właśnie siedział przy wyżej wymienionym stole.

— Hej, co tam? — przywitaliśmy się jednocześnie, nasza para Diabełków nie wyglądała na zadowolonych.

— Spaććć — mruknął Blaise, zaśmiałem się cicho na widok Rudej, która opiera swoją głowę o jego bark.

— Macie teraz Wróżbiarstwo? — zapytała Granger, na co oni kiwnęli potwierdzająco głową. Po paru minutach śmiech zakrył ich zmęczenie, obstawiam, że byliśmy jedyną czwórką, której śmiech roznosił się po całej Wielkiej Sali.

***

— Gdzie idziecie? — zapytała ruda, gdy zauważyła, że idziemy w przeciwną stronę.

— Zmienili nam sale, w której mamy Starożytne Runy — odpowiedziała jej przyjaciółka, słyszeliśmy ciche "szczęściarze", na które zaczęliśmy się śmiać. No tak, mieliśmy krótszą drogę niż oni, po tym, jak dostaliśmy wiadomość od nauczycielki, w którym informowała o zamianie miejsc, gdzie miały się odbywać lekcję z innym rocznikiem.

— Dzień Dobry — przywitaliśmy się z profesorką, najwidoczniej była zaskoczona naszą obecnością. No tak, byliśmy pierwsi.

— Dzień Dobry, jako że jesteście pierwsi mam do was prośbę — kiwnęliśmy głową na znak zrozumienia — zostawiłam ostatnio w sali Pani Trelawney kilka egzemplarzy do tłumaczenia runów. Moglibyście po nie iść?

Wymieniliśmy niepewne spojrzenia, po czym się zgodziliśmy, przy najmniej stracimy trochę lekcji. Po chwili wymijaliśmy grupki uczniów, którzy szli w stronę w przeciwną stronę niż my, no tak, było jakieś pięć minut przed rozpoczęciem pierwszych lekcji.

— Wiesz, kto tam będzie — usłyszałem trochę załamany głos Granger, sam nie byłem zadowolony, że właśnie tam są te egzemplarze.

— Niestety — mruknąłem już lekko wkurzonym głosem.

— Nie zrób nic głupiego, proszę — spojrzałem na dziewczynę i posłałem jej uśmiech. Nie mogłem nic obiecać, szczególnie gdy chodziło o Weasleya.

— Dzień Dobry — powiedzieliśmy, gdy weszliśmy do sali od Wróżbiarstwa — przyszliśmy po egzemplarze Pani Babbling.

— A tak — usłyszeliśmy głos profesor Trelawney, która chwilę później zniknęła w kantorku. Rozejrzeliśmy się po sali, w jednej z ławek na samej górze siedziała Ginny z Blaise'em. Patrzyli na nas ledwo przytomnym wzrokiem, widać było, że chcą spać. Zaśmiałem się pod nosem — niestety nie mam ich w kantorku, co oznacza, że powinny być w mojej wieży. Poczekacie chwilę? — kiwnęliśmy potwierdzająco głową, chwilę później profesorka wróżbiarstwa wyszła z klasy.

— Dobrze — usłyszeliśmy głos Zabiniego, który pokazywał kciuka w górę. Nie minęła minuta, a on razem z rudą wyjęli buteleczki z eliksirem, pewnie energii, przy tym od razu go wypijając. No tak, nie mogli wypić tego w Wielkiej Sali, bo jakiś nauczyciel mógłby się zapytać, skąd go mają. Na lekcji mogła ich przyłapać Trelawney, której teraz nie było.

— Już nawet po książki musicie iść razem? Pff... — łasica musiał się odezwać, nie było zmiłuj. "Pamiętaj" usłyszałem szept brunetki, od razu domyśliłem się, że chodzi o to, co powiedziała mi, gdy tu szliśmy. "Nie rób nic głupiego" powtarzałem słowa dziewczyny w myślach — co się stało? Nasza platynowa tchórzofretka się nie odezwie?

— Mógłbym się odezwać, ale nie wiem, czy jest sens, wybrałeś już termin obicia ci mordy? — zapytałem z zażenowaniem, Gryfonka zacisnęła rękę na mojej dłoni.

— A to nie miał być czasem termin sprawdzenia umiejętności? — zapytał lekko zdezorientowany, zaśmiałem się kpiąco.

— A myślisz, że jakby on się skończył? Jak nie obiciem twojej szczurowatej twarzy? — nie zdążył odpowiedzieć, bo do klasy weszła właśnie profesorka wróżbiarstwa. Podziękowaliśmy za podane nam egzemplarze, po czym od razu wyszliśmy z klasy i ruszyliśmy w stronę swojej.

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz