[kontynuuje perspektywą Hermiony]
— Widzicie, nic się nam nie stało — powiedziałam do chłopków, gdy wyplątałam się z uścisku Ślizgona.
— Nigdzie go nie widziałyśmy — dodała ruda, która walczyła z Diabłem — Blaise, mógłbyś mnie puścić?
— Ktoś coś mówił? — zapytał, trzymając dalej rudą — posiedzicie jeszcze z nami?
— Pewnie — powiedziałam od razu, nie chciałam, tak po prostu ich olać i zamknąć się z rudą w pokoju. Usiedliśmy na dwóch kanapach ja z Draco na jednej, a Diabełki na drugiej. Opatuliłam się z blondynem kocem.
— A to na mnie ostatnio mówiłaś, że jestem lepem — zaśmiał się, gdy zobaczył, że znowu przytulam się do Malfoya.
— Cicho — powiedziałam ze śmiechem — po prostu kocham się przytulać.
— Odczep się od nich, Blaise, wyglądają słodko — usłyszałam słodziutki głos Ginny. Zaśmiałam się niekontrolowanie na rzucony komentarz.
***
— My już będziemy uciekać na ploteczki! — powiedziałam uradowana i chciałam wstać z kanapy, gdy poczułam, jak ktoś, a mianowicie Malfoy łapie mnie w tali i nie pozwala wstać — ej!
— Jeszcze chwila wam nie zaszkodzi — powiedział z uśmieszkiem na twarzy, westchnęłam cicho. Wiedziałam, że mu się nie wyrwę.
— No weź, dawno nie miałam z Gin okazji, żeby zrobić piżama party. Z tobą siedzę codziennie — prosiłam blondyna o wolność niczym skrzat o skarpetę.
— Co mam zrobić, żebyś mnie puścił? — zapytałam po chwili patrzenia mu w oczy. On uśmiechnął się łobuzersko.
— Blaise, jak myślisz, co mają zrobić, żebyśmy je wypuścili? — spojrzałam w stronę Zabiniego, na jego twarzy też gościł łobuzerski uśmieszek.
— Myślę, że buziaczek i jakiś film wystarczy — zaśmiał się razem z blondynem, wymieniłam krótkie spojrzenie z rudą. Oni są nienormalni. Zaśmiałam się w myślach.
— Ale film możemy obejrzeć jutro — dodał blondyn, westchnęłam cicho. Z kim ja żyje. Próbowałam moich sił i chciałam wyrwać się Ślizgonowi — halo, halo, a buziak?
Wywróciłam oczami, poprawiłam się na jego kolanach i musnęłam jego zimne usta. Chłopak złapał mnie mocniej w talii, nawet nie wiedziałam, co on zrobił, że nagle leżeliśmy na kanapie, a ja nie mogłam się ruszyć.
— Malfoy — warknęłam, blondyn wiedział, że nic mu nie zrobię i totalnie zignorował moje warknięcie — puść mnie!
— Nie puszcze cię, skarbie — zaśmiał się cicho.
— Ginny żyjesz!? — zapytałam głośno, przez Ślizgona nie widziałam, co dzieje się po drugiej stronie stolika.
— Jakoś żyje, ale nie mogę się ruszyć! — usłyszałam odpowiedź z nutą śmiechu.
— Ja też! Musimy coś zrobić! - krzyczałyśmy do siebie różne zdania, chłopaki śmiali się z nas coraz bardziej.
Zastanawiałam się, jak się wyrwać z umięśnionych ramion chłopaka. Do mojego umysłu wpadła jedna myśl, Hogsmeade!
— Kiedy jest wyjście do Hogsmeade? — zapytałam blondyna, powinniśmy wiedzieć kiedy, bo jesteśmy Prefektami Naczelnymi, ale totalnie o tym zapomniałam.
— We wtorek albo środę — odpowiedział po chwili — cholera, prezenty świąteczne...
— No właśnie, trzeba byłoby się nad tym zastanowić — powiedziałam, nie miałam pomysłu, co kupić Ginny, dzisiejsza noc powinna mi pomóc. Tylko najpierw muszę się wyrwać. Kurwa, jak mu się wyrwać, myślałam gorączkowo. Przekupstwo w postaci miłości, jeszcze nikomu nie zaszkodziło, co nie?
Znów leżałam niżej niż blondyn, dokładniej na wysokości jego torsu, na którym przez koszulkę zostawiłam buziaka. Chłopak zaśmiał się cicho, gdy udało mi się, choć trochę podciągnąć do góry, zaczęłam obcałowywać jego szyję i żuchwę. Tym razem on się trochę zniżył, w ten sposób miałam dostęp do jego policzków i ust. Ślizgon śmiał się cicho z każdego mojego buziaka, w końcu nasze usta się złączyły. Blondyn raczej był nieświadomy, że z każdą czułością jego uścisk się poluźniał, a ja mogłam się łatwo wydostać. Tak, też zrobiłam, a dokładniej to w pewnym momencie przerwałam pocałunek i po prostu wstałam.
— Osz ty — powiedział i chciał już wstać z kanapy, ale zauważył, że ruda też, jakoś wygramoliła się z uścisku Blaise'a. Wtedy się poddał — czasami na serio myślę, że powinniście być w Slytherinie.
— No widzisz, zmieniamy się przez was — powiedziała ruda, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
Chwilę później byłyśmy już w pokoju. Zamknęłyśmy drzwi zaklęciem i na cały pokój rzuciłyśmy kilka zaklęć wyciszających. Ruda wyciągnęła butelkę wina, a ja wyczarowałam kieliszki.
— Tłumacząc ci tamtą sytuację, przez którą płakałam — powiedziałam i sięgnęłam po list, który dałam przyjaciółce — zacznij od przeczytania tego.
— Od kogo? — zapytała i upiła łyk wina.
— Od naszych rodziców, moich i mamy Draco — odpowiedziałam i sama wzięłam kieliszek do rąk. Ruda przeleciała szybko wzrokiem po pergaminie, po czym zaczęła czytać.
— Nie rozumiem — powiedziała, gdy skończyła czytać — czemu przez to płakałaś?
— Gdy Draco przeczytał list, przestał się odzywać, próbował wyczytać, co czuje z moich oczu. Gdy mu powiedziałam, co jego mama powiedziała mi w szpitalu, zaczął mi mówić, że nigdy nie myślał, że usłyszy tyle dobrego o jego rodzinie, a zwłaszcza o nim. Zaczął mówić, że nie zasługuje na mnie, ciebie, Blaise'a, ogólnie na wszystkich, którzy go otaczają i na szczęście, które ma. Powiedział, że powinien rzucić na siebie jakąś klątwę, która zadawałaby mu ból — z moich oczu znowu poleciały łzy, które też zaszkliły się w oczach Ginny — zaczęłam mu tłumaczyć, że to, co jest napisane w liście, jest prawda napisaną w dużym skrócie, i że nie może zrobić sobie nic złego, bo Diabeł straci najlepszego przyjaciela, ja stracę chłopaka, tak samo, jak ty, a wiem, jak ci zależy na Diable. Powiedział, że jest śmierciożera, że boi się, że jak Czarny Pan dowie się, że jest magiem, tak samo, jak ja to, że mi coś zrobi, a że on zostanie jego prawą ręką. I że Blaise ma tak samo, że też jest śmierciożerca i też się o ciebie boi — gdy skończyłam, spojrzałam na Ginny, jej twarz tak samo, jak moja lśniła od łez. Przytuliłyśmy się i na pocieszenie wypiłyśmy połowę wina z kieliszków.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...