17. "I wolisz tę książkę, niż mnie?"

698 34 1
                                    

Zaklęciem rozpakowałem rzeczy i wyszedłem z pokoju, usiadłem na dużej kanapie, gdzie skierowałem wzrok na płomienie ognia w kominku. Siedziałem sam z własnymi myślami, patrzyłem się bezsensownie w ogień, byłem totalnie nieprzytomny. Nie usłyszałem, nawet gdy Gryfonka wyszła ze swojego pokoju i usiadła obok mnie.

— Co się stało, Draco? — zapytała, nie patrząc mi w oczy, bawiła się moimi palcami. Nie była na tyle głupia, by nie zauważyć, że coś mnie trapi.

— Nic — skłamałem, wciąż nieobecny.

— Zaufaj mi — szepnęła i popatrzyła na mnie.

— Hermiona, ty nie zrozumiesz — powiedziałem ściszonym głosem, który lekko drżał.

— To mi wytłumacz, pomogę ci — powiedziała i przybliżyła się do mnie.

— Chodzi o matkę, nie pozwolę wrócić jej do Malfoy Monor, nie chcę, by ojciec jej coś zrobił — powiedziałem szeptem, a łzy zaszkliły się w moich oczach, nie lubiłem gadać na ten temat.

— Nie martw się tym — powiedziała z lekkim uśmiechem, spojrzałem na nią, z moich oczu poleciała jedna łza. Dziewczyna otarła ją kciukiem — Draco, gdy wróciliśmy z Munga, napisałam list do rodziców, w którym zapytałam się, czy twoja mama może przyjechać razem z tobą do nas na święta — powiedziała szybko.

— I? — zapytałem, już spokojniejszy.

— Oni się zgodzili! — krzyknęła z radością Gryfonka i przytuliła się do mnie.

— Hermiono, to niesamowite, ale moją mamę mogą wypisać za kilka dni, co wtedy? — zapytałem, szepcząc jej to do ucha.

— Da się załatwić — powiedziała i pobiegła do swojego pokoju, gdy wyszła, zobaczyłem, że trzyma atrament i kawałek pergaminu z kopertą. Usiadła na brzegu kanapy i zapisała kilka linijek papieru.

— Niestety, wyślę go dopiero rano, nie mam swojej sowy — powiedziała lekko smutna, bez zastanowienia wstałem z kanapy i podszedłem do otwartego okna. Zagwizdałem, a chwilę później przez okno wleciała czarna sówka z zielonymi oczami, która wylądowała na moim ramieniu. Usiadłem z nią na kanapie obok Hermiony, która miała niedowierzający uśmiech.

— To twoja sówka? — zapytała, lekko głaszcząc sowę.

— Tak — powiedziałem i posadziłem zwierzę na stoliku.

— Jest śliczna, jak ma na imię? — zapytała, patrząc na mnie.

Salfi — powiedziałem z uśmiechem.

— Jest przeuroczy — powiedziała Gryfonka i przywiązała list zieloną wstążeczką.

— Do moich rodziców — powiedziała do sówki, a ona wyleciała przez okno. Spojrzałem na Gryfonkę, zwijała pozostały pergamin i zakręcała atrament, po czym zaniosła rzeczy do pokoju, gdy wróciła, usiadła z powrotem na kanapie i przytuliła się do mnie, przy tym kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.

— Od kiedy masz sowę? — usłyszałem pytanie gryfonki.

— Od roku, dostałem ją w piątej klasie od matki — powiedziałem, patrząc w ogień.

— Serio? Nigdy nie widziałam jej podczas poczty — powiedziała zdziwionym głosem.

— Bo nigdy nie przylatywała do Wielkiej Sali, tylko zawsze do mojego dormitorium — powiedziałem ze śmiechem — Hermiono, co ty wogóle napisałaś w liście? — zapytałem ciekawskim głosem i spojrzałem na Gryfonkę, która usiadła mi na kolanach.

— Zobaczysz, jak dostane odpowiedź, czyli najprawdopodobniej jutro na śniadaniu — powiedziała i lekko musnęła moje usta, po czym wstała i poszła w kierunku swojego pokoju.

— A ty dokąd? — zapytałem, gdy Hermiona znajdowała się przy schodach.

— Po rzeczy, mam zamiar się wykąpać — powiedziała ze śmiechem — wiesz, jest pierwsza w nocy — dodała i weszła do pokoju, a chwilę później do łazienki. Wstałem i poszedłem do swojej sypialni, naszykowałem rzeczy, które położyłem na łóżku i usiadłem na parapecie, spuszczając nogi za okno w dół przepaści.

Patrzyłem w stronę zakazanego lasu, księżyc oświetlał moją bladą twarz i wyostrzał rysy. Gdy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, spojrzałem na zegar, minęło czterdzieści minut. Wstałem z parapetu, wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. Rzuciłem zaklęcie wyciszające i wszedłem pod prysznic, gdzie odkręciłem zimną wodę, zakręciłem ją po dwudziestu minutach, wyszedłem i lekko wysuszyłem włosy ręcznikiem. Ubrałem szare dresy i opuściłem łazienkę, zauważyłem, że Granger mimo późnej godziny, siedzi na kanapie i czyta książkę. Podszedłem po cichu do Hermiony i położyłem się obok niej, przy okazji kładąc głowę na jej kolanach. Gryfonka bawiła się moimi włosami, przy tym nie odrywając się od książki.

Nie mogłem wytrzymać z nudów, dziewczyna siedząca obok mnie, przystała bawić się moimi włosami i zajęła się tylko książką, ja leżałem i nic nie robiłem, co mnie potwornie irytowało.

— Ej! — powiedziałem głośno, a Granger spojrzała na mnie zza książki.

— Co?

— Jestem tu! — powiedziałem zirytowany.

— Malfoy, wiem o tym — powiedziała i wróciła do czytania, nie zwracałem uwagi na to, że powiedziała do mnie po nazwisku.

— I wolisz tę książkę, niż mnie? — zapytałem, w tej samej chwili podnosząc głowę z jej kolan i patrząc na nią.

— Hmm...

— I ty śmiesz się jeszcze zastanawiać? Siedzę tutaj przed tobą, ja, najprzystojniejszy chłopak w Hogwarcie, a ty wolisz tę książkę!? — powiedziałem oburzony.

— Ginny miała racje z tą zawyżoną samooceną — powiedziała ze śmiechem, nie wytrzymałem i zwinnym ruchem zabrałem książkę z jej rąk, po czym zacząłem uciekać. Dziewczyna goniła mnie po całym dormitorium, a ja uciekałem, jak najszybciej mogłem, podbiegłem do okna i wychyliłem trzymaną książkę, jak najdalej.

— Draco, nie... — powiedziała lekko przerażona Gryfonka — to moja ulubiona książka — powiedziała, powoli się do mnie przybliżając.

— Nie puszczę jej, jak powiesz, że wolisz mnie, i jak spędzisz resztę tej nocy w moim towarzystwie, a nie z książką — powiedziałem z triumfalnym uśmiechem.

— Draco, proszę nie — powiedziała błagalnym tonem dziewczyna i próbowała sięgnąć po książkę, przy okazji się mnie trzymając.

— To jak? Mam ją puścić? — powiedziałem i oderwałem jeden palec od książki, trzymałem ją teraz tylko czterema palcami.

— Nie odważysz się — nic nie powiedziałem, tylko oderwałem kolejny palec od książki
— dobra, wolę ciebie, niż tę książkę — powiedziała zrezygnowanym tonem Gryfonka, próbowała po nią sięgnąć, lecz dalej nie dosięgała, trzymała się mojego torsu i zaczęła wychylać się za okno. Złapałem ją drugą ręką i przybliżyłem do niej książkę — przecież powiedziałam, oddaj mi ją — powiedziała, dalej próbując odzyskać książkę.

— Nie tak szybko, Granger — powiedziałem i odłożyłem książkę na jedną w najwyższych półek biblioteczki. Spojrzałem na Hermione, która właśnie próbowała zabić mnie wzrokiem.

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz