Zaklęciem rozpakowałem rzeczy i wyszedłem z pokoju, usiadłem na dużej kanapie, gdzie skierowałem wzrok na płomienie ognia w kominku. Siedziałem sam z własnymi myślami, patrzyłem się bezsensownie w ogień, byłem totalnie nieprzytomny. Nie usłyszałem, nawet gdy Gryfonka wyszła ze swojego pokoju i usiadła obok mnie.
— Co się stało, Draco? — zapytała, nie patrząc mi w oczy, bawiła się moimi palcami. Nie była na tyle głupia, by nie zauważyć, że coś mnie trapi.
— Nic — skłamałem, wciąż nieobecny.
— Zaufaj mi — szepnęła i popatrzyła na mnie.
— Hermiona, ty nie zrozumiesz — powiedziałem ściszonym głosem, który lekko drżał.
— To mi wytłumacz, pomogę ci — powiedziała i przybliżyła się do mnie.
— Chodzi o matkę, nie pozwolę wrócić jej do Malfoy Monor, nie chcę, by ojciec jej coś zrobił — powiedziałem szeptem, a łzy zaszkliły się w moich oczach, nie lubiłem gadać na ten temat.
— Nie martw się tym — powiedziała z lekkim uśmiechem, spojrzałem na nią, z moich oczu poleciała jedna łza. Dziewczyna otarła ją kciukiem — Draco, gdy wróciliśmy z Munga, napisałam list do rodziców, w którym zapytałam się, czy twoja mama może przyjechać razem z tobą do nas na święta — powiedziała szybko.
— I? — zapytałem, już spokojniejszy.
— Oni się zgodzili! — krzyknęła z radością Gryfonka i przytuliła się do mnie.
— Hermiono, to niesamowite, ale moją mamę mogą wypisać za kilka dni, co wtedy? — zapytałem, szepcząc jej to do ucha.
— Da się załatwić — powiedziała i pobiegła do swojego pokoju, gdy wyszła, zobaczyłem, że trzyma atrament i kawałek pergaminu z kopertą. Usiadła na brzegu kanapy i zapisała kilka linijek papieru.
— Niestety, wyślę go dopiero rano, nie mam swojej sowy — powiedziała lekko smutna, bez zastanowienia wstałem z kanapy i podszedłem do otwartego okna. Zagwizdałem, a chwilę później przez okno wleciała czarna sówka z zielonymi oczami, która wylądowała na moim ramieniu. Usiadłem z nią na kanapie obok Hermiony, która miała niedowierzający uśmiech.
— To twoja sówka? — zapytała, lekko głaszcząc sowę.
— Tak — powiedziałem i posadziłem zwierzę na stoliku.
— Jest śliczna, jak ma na imię? — zapytała, patrząc na mnie.
— Salfi — powiedziałem z uśmiechem.
— Jest przeuroczy — powiedziała Gryfonka i przywiązała list zieloną wstążeczką.
— Do moich rodziców — powiedziała do sówki, a ona wyleciała przez okno. Spojrzałem na Gryfonkę, zwijała pozostały pergamin i zakręcała atrament, po czym zaniosła rzeczy do pokoju, gdy wróciła, usiadła z powrotem na kanapie i przytuliła się do mnie, przy tym kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
— Od kiedy masz sowę? — usłyszałem pytanie gryfonki.
— Od roku, dostałem ją w piątej klasie od matki — powiedziałem, patrząc w ogień.
— Serio? Nigdy nie widziałam jej podczas poczty — powiedziała zdziwionym głosem.
— Bo nigdy nie przylatywała do Wielkiej Sali, tylko zawsze do mojego dormitorium — powiedziałem ze śmiechem — Hermiono, co ty wogóle napisałaś w liście? — zapytałem ciekawskim głosem i spojrzałem na Gryfonkę, która usiadła mi na kolanach.
— Zobaczysz, jak dostane odpowiedź, czyli najprawdopodobniej jutro na śniadaniu — powiedziała i lekko musnęła moje usta, po czym wstała i poszła w kierunku swojego pokoju.
— A ty dokąd? — zapytałem, gdy Hermiona znajdowała się przy schodach.
— Po rzeczy, mam zamiar się wykąpać — powiedziała ze śmiechem — wiesz, jest pierwsza w nocy — dodała i weszła do pokoju, a chwilę później do łazienki. Wstałem i poszedłem do swojej sypialni, naszykowałem rzeczy, które położyłem na łóżku i usiadłem na parapecie, spuszczając nogi za okno w dół przepaści.
Patrzyłem w stronę zakazanego lasu, księżyc oświetlał moją bladą twarz i wyostrzał rysy. Gdy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, spojrzałem na zegar, minęło czterdzieści minut. Wstałem z parapetu, wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. Rzuciłem zaklęcie wyciszające i wszedłem pod prysznic, gdzie odkręciłem zimną wodę, zakręciłem ją po dwudziestu minutach, wyszedłem i lekko wysuszyłem włosy ręcznikiem. Ubrałem szare dresy i opuściłem łazienkę, zauważyłem, że Granger mimo późnej godziny, siedzi na kanapie i czyta książkę. Podszedłem po cichu do Hermiony i położyłem się obok niej, przy okazji kładąc głowę na jej kolanach. Gryfonka bawiła się moimi włosami, przy tym nie odrywając się od książki.
Nie mogłem wytrzymać z nudów, dziewczyna siedząca obok mnie, przystała bawić się moimi włosami i zajęła się tylko książką, ja leżałem i nic nie robiłem, co mnie potwornie irytowało.
— Ej! — powiedziałem głośno, a Granger spojrzała na mnie zza książki.
— Co?
— Jestem tu! — powiedziałem zirytowany.
— Malfoy, wiem o tym — powiedziała i wróciła do czytania, nie zwracałem uwagi na to, że powiedziała do mnie po nazwisku.
— I wolisz tę książkę, niż mnie? — zapytałem, w tej samej chwili podnosząc głowę z jej kolan i patrząc na nią.
— Hmm...
— I ty śmiesz się jeszcze zastanawiać? Siedzę tutaj przed tobą, ja, najprzystojniejszy chłopak w Hogwarcie, a ty wolisz tę książkę!? — powiedziałem oburzony.
— Ginny miała racje z tą zawyżoną samooceną — powiedziała ze śmiechem, nie wytrzymałem i zwinnym ruchem zabrałem książkę z jej rąk, po czym zacząłem uciekać. Dziewczyna goniła mnie po całym dormitorium, a ja uciekałem, jak najszybciej mogłem, podbiegłem do okna i wychyliłem trzymaną książkę, jak najdalej.
— Draco, nie... — powiedziała lekko przerażona Gryfonka — to moja ulubiona książka — powiedziała, powoli się do mnie przybliżając.
— Nie puszczę jej, jak powiesz, że wolisz mnie, i jak spędzisz resztę tej nocy w moim towarzystwie, a nie z książką — powiedziałem z triumfalnym uśmiechem.
— Draco, proszę nie — powiedziała błagalnym tonem dziewczyna i próbowała sięgnąć po książkę, przy okazji się mnie trzymając.
— To jak? Mam ją puścić? — powiedziałem i oderwałem jeden palec od książki, trzymałem ją teraz tylko czterema palcami.
— Nie odważysz się — nic nie powiedziałem, tylko oderwałem kolejny palec od książki
— dobra, wolę ciebie, niż tę książkę — powiedziała zrezygnowanym tonem Gryfonka, próbowała po nią sięgnąć, lecz dalej nie dosięgała, trzymała się mojego torsu i zaczęła wychylać się za okno. Złapałem ją drugą ręką i przybliżyłem do niej książkę — przecież powiedziałam, oddaj mi ją — powiedziała, dalej próbując odzyskać książkę.— Nie tak szybko, Granger — powiedziałem i odłożyłem książkę na jedną w najwyższych półek biblioteczki. Spojrzałem na Hermione, która właśnie próbowała zabić mnie wzrokiem.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...