Wychodziłem z szatni Slytherinu, gdy wpadła na mnie Gryfonka.
— Gratuluję! — krzyknęła blisko mojego ucha.
— Auuł... — powiedziałem cicho, ale na tyle głośno, że dziewczyna to usłyszała.
— No, przepraszam — dała mi buziaka w policzek i zaczęła się śmiać, spojrzałem na nią i też wybuchnąłem śmiechem.
— Dziękuję — powiedziałem, gdy przestałem się śmiać, Granger złapała mnie za rękę i już mieliśmy iść do zamku.
— Ej, po co mamy iść na nogach? — zapytałem, albo stwierdziłem, sam nie wiem.
— A jak inaczej pójdz... Nie, Draco proszę nie — zaczęła mnie powstrzymywać, ale za późno, ja już siedziałem na miotle.
— No chodź, będziemy szybciej i nie spóźnimy się na obiad — namawiałem ją i wyciągnąłem moja dłoń w jej stronę.
— No nie wiem, czy to jest dobry pomysł... — powiedziała i przegryzła dolną wargę.
— Hermiona? Czy ty boisz się latać na miotle? — podejrzane było jej zachowanie.
— Nie... — ton jej głosu był średnio przekonujący.
— Nic ci się nie stanie, halo, w końcu będziesz ze mną. Nie daj się prosić... — zrobiłem maślane oczka, na które dziewczyna się zaśmiała i powoli do mnie podeszła. Usiadła przede mną na miotle i mocno złapała się trzonu, też się złapałem, a po chwili byliśmy już w powietrzu.
— Nie umiesz kłamać — powiedziałem do jej ucha, gdy przelatywaliśmy nad jeziorem. Hermiona zaklęciem otworzyła okno i po chwili byliśmy już w środku naszego dormitorium.
— I co, stało ci się coś? — zapytałem, gdy Gryfonka zeszła z miotły.
— No, moja psychika ucierpiała — odparła po chwili, podbiegłem do niej i objąłem ją od tyłu. Trzymałem ją mocno i zacząłem gilgotać, ona nie mogła wyrwać się z mojego uścisku.
***
Usiedliśmy naprzeciwko przyjaciół, którzy już śmiali się w najlepsze.
— Co tam? — zapytał Diabeł.
— Oprócz tego, że Malfoy jest szantażystą to dobrze — powiedziała szybko Gryfonka.
— Co jej zrobiłeś? — zapytała ze śmiechem ruda.
— Namówiłem, żeby poleciała ze mną na miotle do dormitorium — zaśmiałem się, Ginny spojrzała na mnie niedowierzająco, a później na Hermione.
— Zgodziłaś się? — wydusiła przez lekki śmiech.
— Musiała — odpowiedziałem za nią.
— Przecież się boisz, nie raz próbowałam cię do tego namówić... — obsypywała Gryfonkę pytaniami, nie mieszałem się w to.
— Jak humorek po wygranym meczu? — skierowałem się do Diabła, który siedział naprzeciwko mnie. Przy okazji zacząłem nakładać sobie porcje pieczonych ziemniaków.
— Zajebisty, wiedziałem, że wygramy. Zdziwiło mnie tylko, że z drugiego końca boiska zauważyłeś tłuczka lecącego na trybuny, i że zdążyłeś tam przylecieć — powiedział i ruszył podejrzanie brwiami, po czym się zaśmiał i sam zaczął jeść swój posiłek.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...