Gdy kierowałem się na śniadanie, zauważyłem Granger, która kłócąc się z Wieprzelem, idzie w moją stronę. Usłyszałem kawałek ich kłótni.
— ...ona przynajmniej nie siedzi ciągle w bibliotece albo z nosem w pergaminach! — wydarł się Weasley.
— Czy ty twierdzisz, że Lavender jest lepsza? — zapytała ze złością w oczach Granger.
— I to o wiele — teraz stanęli w miejscu niedaleko drzwi do Wielkiej Sali.
— Jak tak, to idź sobie do tej swojej Lavender, z nami koniec! — wydarła się Granger.
— Wszędzie lepiej niż z tobą — odpowiedział na odchodne Wieprzel i poszedł pewnie do Lavender Brown. Ja stojąc w jednym miejscu niedaleko Granger, zauważyłem, że zaczęła płakać, usiadła na ławce niedaleko, więc podszedłem bliżej. Totalnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Nie znałem aż tak dobrze Granger, żeby ją pocieszyć, a poza tym nie byłem jej przyjacielem ani znajomym tylko największym wrogiem, który wyzywał ją od szlam.
Nie znoszę swojego zachowania po ojcu, bo w sumie to, czym różni się moją krew od krwi Granger? Tym, że jest "czysta"? Ona jest przecież taka sama! Nie wierzę, że przez tyle czasu wierzyłem w to, że krew innych ludzi może być brudna, jednocześnie się sobie nie dziwie moi rodzice, a zwłaszcza mój ojciec wpajał mi to od dziecka. Od dziecka uczył mnie bycia arystokratą i jego dumnym synem, który będzie tak samo, jak on nienawidził szlam. Po chwili myślenia usiadłem na ławce obok Granger, myślałem, że nie zareaguje na to jakoś specjalnie, jednak się myliłem.
— Czego chcesz, Malfoy? Wyzywać mnie? Proszę cię bardzo, już nic mnie nie rusza — powiedziała obojętnym głosem i ze łzami w oczach.
— Wiesz co? Akurat dzisiaj nie mam na to ochoty — powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem, ten tekst ewidentnie ją rozśmieszył.
— Malfoy, który nie ma ochoty kogoś wyzywać? Nigdy nie uwierzę! — powiedziała sarkastycznie.
— Oj, chyba nie wiesz, z kim zadzierasz — powiedziałem i zacząłem ją gilgotać.
— MALFOY PRZESTAŃ! — mówiła przez śmiech, jednak ja nie dawałem za wygraną.
— Przestanę, jak powiesz, że jestem zabawny i bardzo przystojny.
— Nigdy w życiu! — dalej mówiła przez śmiech, a ja śmiałem się razem z nią.
— Powiedz głośno "Draco Malfoy to najbardziej przystojny i zabawny chłopak w Hogwarcie" to przestanę — odpowiedziałem z dumnym uśmiechem. Granger dalej się śmiała i nic nie mówiła, do czasu.
— Dobra! DRACO MALFOY TO NAJBARDZIEJ PRZYSTOJNY I ZABAWNY CHŁOPAK W HOGWARCIE! — krzyknęła, a wszyscy uczniowie na korytarzu spojrzeli na nas. Teraz ja zacząłem się śmiać i wręcz zwijałem się ze śmiechu. Granger to wykorzystała i zaczęła mnie dodatkowo gilgotać, aż w końcu spadliśmy z ławki i turlaliśmy się po podłodze. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że pójdziemy na śniadanie i totalnie zapominając, że jesteśmy wrogami, weszliśmy razem do Wielkiej Sali. Tak samo, jak wcześniej wszystkie spojrzenia skierowały się na nas, a my ze śmiechem rozeszliśmy się do swoich stołów.
Usiadłem obok Blaise'a, zacząłem jeść i patrzeć na stół Gryffindoru. Granger nie siedziała obok Weasleya tylko obok rudej, jak po chwili zauważyłem, totalnie zaczęła ignorować łasice. W pewnym momencie spojrzała w moją stronę i wtedy rozpoczęła się "wojna" spojrzeń, jej ciepłe czekoladowe kontra moje zimne stalowe, ta bitwa skończyła się w momencie, kiedy Blaise zaczął do mnie gadać.
— Smoku, co to była za akcja z Granger na korytarzu? — zapytał z ciekawością i zaczął pić sok dyniowy.
— Jaka akcja? — zapytałem, jakbym o niczym nie wiedział.
— Stary przecież widziałem, jak się gilgotaliście na ławce obok Wielkiej Sali. Ty i Granger — powiedział zaskoczony moim zachowaniem.
— Po prostu chciałem ją pocieszyć i tyle — powiedziałem szczerym, obojętnym głosem.
— Pocieszyć? — zapytał, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał.
— Zerwała z Wieprzelem. Podsłuchałem, że chodzi o Lavender Brown, Weasley mówił, że jest lepsza od Granger, bo nie siedzi ciągle w bibliotece albo w pergaminach, a na koniec powiedział, że wszędzie lepiej niż z nią — opowiedziałem to Blaise'owi, a on słuchał bardzo zaciekawiony i zdumiony moim zachowaniem, czasem robił śmieszne miny, więc zaczynałem się śmiać.
— Smoku nie wiedziałem, że z ciebie taki dżentelmen — powiedział i zaczął się śmiać
— może z tego coś będzie, hm? — dodał szybko.— Weź, bo się udławisz. To, że status krwi się nie liczy i to, że raz potraktowałem Granger inaczej, nic nie znaczy — mój ton był, jak zawsze obojętny.
— Wiesz, wczoraj powiedziałeś, że nie pozwolisz, by szlama się do ciebie przystawiała — zgasił mnie moimi własnymi słowami, więc po prostu go olałem i zacząłem jeść dalej, przy okazji rozglądając się po Wielkiej Sali. Kiedy skończyłem posiłek, poszedłem po torbę i ruszyłem na zajęcia.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfic"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...