Siedział nieopodal nich, ukrył się za regałami i stosami książek. Nie uczył się, ani nie odrabiał prac domowych, siedział w ukryciu i obserwował ich. Tak samo, jak na wcześniejszych lekcjach.
Jego ręce zaciśnięte były w pięści, a on sam, aż wrzał ze złości, nienawidził ich. Uprzykrzał im życie, wyzywał swoją dawną przyjaciółkę i byłą dziewczynę, a nawet ją atakował. Zawsze uchodziła z tego cało, tylko dlatego, że zawsze obok siebie miała Ślizgona, który ją bronił.
Eliksiry, wtedy zaczął ich obserwować. Widział wszystko, jak blondyn trzyma ją za ręce, jak szepcze jej do ucha, jak ona bawi się jego sygnetem, palcami lub końcem szaty, jak się przytulają... Słyszał, słyszał to zdanie, które wywołało u niego złość i zapoczątkował dalszą nienawiść.
Przez wszystkie lekcje ich obserwował, chodził krok w krok za nimi. Bulwersował się, gdy świetnie bawili się z Ginny i Blaise'em, wciąż nie mógł uwierzyć, że nawet ona związała się ze Ślizgonem.
Na czwartej lekcji wychodził z siebie, gdyby było to widoczne, zapewne jego gniew po prostu, by stał obok niego, prezentując zarys osoby całej czerwonej ze złości. Nie mógł znieść tego, co blondyn robi, przez całą Historię Magii, wlepiał w nich swoje nienawistne spojrzenie. Nie znosił ich widoku razem, nie mógł patrzeć, jak Ślizgon z nudów zaczepia Gryfonkę, jak ją rozprasza, jak próbuję zabrać jej pergamin, jak próbuję spleść ich palce razem, jak szeptał jej słówka do ucha, z których chichotała, jak przegryzał jej ucho i obcałowywał policzek, jak bawił się jej włosami, jak leżeli na ławce, a Gryfonka wplata swoje palce w jego włosy, jak leżą przytuleni do końca lekcji.
Teraz czuł tę samą złość, tę samą nienawiść... nie dopuszczał do swojej świadomości, że może to być zazdrość, dla niego Gryfonka była tylko "szlamą".
***
Szybko zrozumiałem temat wyjaśniany przez Gryfonkę.
— Jakieś pytania? — zapytała, gdy skończyła omawiać temat i zamknęła książkę.
— Żadnych — powiedziałem i posłałem jej dziękujący uśmiech, spakowaliśmy rzeczy i wyszliśmy z biblioteki, kierując się w stronę naszej wieży. Zostawiliśmy torby i się przebraliśmy, po czym poszliśmy na błonia.
Wiał zimny wiatr, byliśmy nad jeziorem. Siedzieliśmy w przyjemnej dla nas ciszy, zapatrzeni w gładką taflę wody, przy tym opierając się o drzewo. Byliśmy pogrążeni w myślach, a o tym, że idą nasi znajomi, mogły świadczyć głośne śmiechy, popatrzyli w naszą stronę.
— Coś czuje, że będziemy na to skazani — powiedziałem cicho, a dziewczyna mi przytaknęła.
— Hejka — powiedziała Ginny, gdy usiedli na skale, która była naprzeciwko nas.
— Hejka — powiedział Zabini przesłodzonym głosem, wszyscy wybuchnęli śmiechem.
— Robimy coś dzisiaj? — zapytała ruda.
— No, możecie wpaść do nas, to obejrzymy jakiś film — powiedziała Hermiona, a wszyscy jej przytaknęli.
— O której? — zapytał Blaise.
— Po treningu mamy patrol, więc tak jakoś dwudziesta druga trzydzieści? Najwyżej zrobimy sobie noc filmów i u nas zostaniecie — powiedziałem.
— No spoko, Smoku? — zapytał słodziutkim głosikiem mulat.
— Diable, mów normalnie — powiedziałem z lekkim śmiechem.
— Wiewióra może przyjść na trening? — zapytał niepewnie.
— I tak nie gramy pierwszego meczu z nimi, więc czemu nie — powiedziałem i widziałem tylko, jak Blaise rzuca się na mnie, by mnie wycałować.
— Blaise, bo będę o niego zazdrosna — powiedziała z przekąsem Gryfonka siedząca obok mnie. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, przez który nie mogliśmy złapać tchu.
***
Gadaliśmy jeszcze dobrą godzinę, po czym zaczęliśmy zbierać się do zamku, ja z Granger poszedłem do naszego dormitorium, a Zabini z Rudą do lochów.
— Mionkaaa, słuchasz mnie? — zapytałem i pstryknąłem palcami przed twarzą Gryfonki.
— Co mówiłeś? Zamyśliłam się — powiedziała i posłała mi niepewne spojrzenie.
— Zauważyłem, należą mi się przeprosiny — powiedziałem z udawanym fochem, dziewczyna westchnęła, podeszła do mnie i dała mi krótkiego buziaka w usta.
— Z jakimi ja żyję materialistami — powiedziała cicho, gdy wchodziła do pokoju.
— A z jakimi przystojnymi — krzyknąłem i usłyszałem śmiech dziewczyny. Wszedłem do pokoju, gdzie wziąłem torbę z potrzebnymi ciuchami, ochraniaczami i miotłę.
***
[perspektywa Hermiony]Siedziałam z Ginny na trybunach, gdzie czekałyśmy na drużynę Ślizgonów, która była w szatni, popatrzyłam na moją przyjaciółkę, która nerwowo poprawiała włosy i bawiła się paznokciami.
— Gin, co jest? — spojrzałam z troską na dziewczynę obok.
— Denerwuje się.
— Widzę, czyżbyś się bała, że Ślizgoni będą lepsi? — zapytałam z lekkim śmiechem.
— No coś ty, ja? — powiedziała, próbując uniknąć tematu, zaśmiałam się, a dziewczyna próbowała się powstrzymać, lecz i tak wybuchnęła śmiechem. Gdy się uspokoiłyśmy, skierowaliśmy wzrok w stronę wejścia do szatni i zobaczyłyśmy szereg zielonych szat noszonych przez Ślizgonów.
Gdy byli na środku boiska wznieśli się w powietrze, wzrokiem szukałam blond czuprynki, która jak się okazało, latała nad drużyną, przy tym ich pilnując. Oglądaliśmy przebiegający trening, czasami śmiejąc się pod nosem, gdy Malfoy darł się i robił kazania jakiemuś chłopakowi z drużyny.
— Kurde, dobrzy są — powiedziała Ginny, przyznając im rację.
— Gin, przestań i tak wygracie ten mecz — powiedziałam pocieszająco, choć marnie w to wierzyłam, byli naprawdę dobrzy.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfiction"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...