11. "...jak się cieszę, że jesteś inny niż ojciec"

929 42 6
                                    

Poranek minął, jak typowa rutyna, obudziłem się z bólem głowy, ale zignorowałem go i poszedłem do łazienki. Nie wiedziałem, która godzina, nie chciałem widzieć, chciałem, żeby ten dzień skończył się, jak najszybciej. Wszedłem pod prysznic i odkręciłem lodowatą wodę, zawsze tak robiłem, gdy ojciec rzucał na mnie zaklęcia, albo jak przepełnia mnie złość lub nienawiść. Wyszedłem z łazienki i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali, czasami mrucząc przekleństwa pod nosem. Gdy pokonałem olbrzymie drzwi, od razu skierowałem się w stronę stołu Slytherinu, usiadłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu.

Przy stołach siedziało tylko kilkoro uczniów, a między nimi brunetka, która zawróciła mi w głowie, na mojej twarzy, która spowita była obojętnością, pojawił się lekki uśmieszek. Gdy zjadłem śniadanie, wstałem i podeszłem do stołu Gryffindoru, gdzie usiadłem obok Gryfonki.

— Hey, co tam? — zapytała, ale gdy zauważyła, że ją ignoruje, od razu odłożyła trzymany sok — Draco, co się stało? — zapytała, ze zmartwioną miną.

— Chodź — powiedziałem, nie ukazując żadnej emocji i złapałem dziewczynę za rękę, przy tym prowadząc ją w stronę błoni.

— Powiesz mi? — zapytała, gdy doszliśmy pod jedno z drzew, znajdujących się na polance.

— Hermiono — powiedziałem i usiadłem, przy tym opierając się o drzewo — muszę ci coś pokazać — dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, a ja chwyciłem i podwinąłem rękaw koszuli, przy tym odsłaniając mroczny znak.

— Nie — szepnęła ledwo słyszalnie dziewczyna i przejechała delikatnie palcami po przedramieniu, spojrzałem na nią i od razu tego pożałowałem, w jej oczach tak samo, jak w moich zaszkliły się łzy. Gryfonka nic nie powiedziała, tylko przybliżyła się do mnie i lekko musnęła moje usta — chciałeś mi coś jeszcze powiedzieć? — zapytała szeptem, kiwnąłem głową na tak.

— Moja mama jest w Mungu — powiedziałem, a łzy znowu zaszkliły się w moich oczach — prawdopodobnie zaatakowali ją wściekli śmierciożercy — dziewczyna od razu mnie przytuliła, a ja zamknąłem ją w uścisku.

— Chcesz ją odwiedzić? — szepnęła mi przy uchu, nic nie powiedziałem, ale to wystarczyło jej, aby zrozumiała, że się zgadzam. Siedzieliśmy tak, jeszcze trochę czasu, po czym Gryfonka wstała i wystawiła do mnie rękę.

— Chodź.

— Gdzie — zapytałem i chwyciłem jej dłoń.

— Sam się przekonasz — powiedziała, a gdy doprowadziła mnie pod posąg Chimery, już wiedziałem, że idziemy do dyrektora. Dziewczyna zapukała lekko w drzwi, a gdy usłyszeliśmy słowo "proszę" weszliśmy do środka.

— Panie Dyrektorze, potrzebujemy pilnie, skorzystać z kominka — powiedziała szybko Granger.

— A z jakiej to okazji, Panno Granger? — zapytał lekko zdziwionym głosem.

— Potrzebujemy odwiedzić pewną osobę w szpitalu św. Munga — już wtedy zrozumiałem, o co jej chodziło.

— No dobrze, ale jak wrócicie macie mi wszystko opowiedzieć.

— Dobrze, dziękujemy — gdy to powiedziała, weszliśmy do kominka, a zielone płomienie zabrały nas do czarodziejskiego szpitala.

— Przepraszam, szukamy Narcyzy Malfoy — zapytałem pierwszej lepszej pielęgniarki.

— Pani Malfoy leży na sali obok — powiedziała i wskazała na salę z numerem siódmym, szybko weszliśmy do pomieszczenia, gdzie leżała moja mama.

— Draco, co ty tu robisz? — powiedziała i mnie przytuliła.

— Odwiedziłem cię — odpowiedziałem, wciąż w jej uścisku — gdyby nie Hermiona, nie byłoby mnie tu — powiedziałem i z uśmiechem spojrzałem na Granger, która uśmiechała się nieśmiało, a po chwili podeszła się przywitać.

— Dzień Dobry, jak się Pani czuje? — zapytała z troską, Narcyza uśmiechnęła się szeroko.

— Dobrze i nie żadna Pani tylko mama — powiedziała, z karcącym palcem, a po chwili też przytuliła Hermione.

— Mamo, bo będę zazdrosny — powiedziałem z udawanym fochem, po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

— Muszę ci coś powiedzieć — powiedziałem, gdy śmiechy na sali ucichły.

— Co takiego? — zapytała ciekawym głosem pani Malfoy.

— Ja i Hermiona jesteśmy Prefektami Naczelnymi! — krzyknąłem, a ona rzuciła się na nas, żeby nas przytulić.

— Gratuluję! — krzyknęła i zaczęła śmiać się promiennie — no opowiadajcie, co dzieje się w Hogwarcie! — krzyknęła, chętna na pogaduchy Narcyza. Zaczęliśmy opowiadać o lekcjach i różnych sytuacjach, a gdy skończyliśmy mówić o Weasleyu... — a to wredny chłopak, współczuję Hermiono — powiedziała ze współczuciem moja mama.

— To dzięki Draco jestem tu cała i zdrowa — powiedziała i posłała mi krótkie dziękujące spojrzenie.

— Czemu nic nie mówiłeś? — zapytała mnie mama.

— Nie chciałem cię martwić.

— Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że mnie odwiedziliście — powiedziała i znowu wyściskała nas mocno. Siedzieliśmy tak i gadaliśmy dobre kilka godzin.

— Mamo, my już będziemy się zbierać, dyrektor pewnie jest ciekaw, czemu musieliśmy pilnie odwiedzić pewną osobę w szpitalu — powiedziałem niechętnie.

— Pozdrówcie go ode mnie — odpowiedziała mama.

— Potrzebujesz czegoś?

— Możesz kupić mi wodę?

— Pewnie — powiedziałem i wyszedłem z sali, by kupić wodę i coś słodkiego dla mojej mamy i Hermiony. Gdy wróciłem, zatrzymałem się niezauważalnie pod drzwiami do sali, spojrzałem na Granger i Narcyze, uśmiechnąłem się pod nosem, widząc dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Wszedłem do środka, gdzie dwie przyjaciółki, bo można je już tak nazwać, śmieją się promiennie.

— Już jestem — powiedziałem z uśmiechem i wręczyłem im słodkości. One tylko się uśmiechnęły.

— Trzymaj się mamo — powiedziałem, przytulając ją mocno, choć przez tę chwilę chciałem poczuć, że jest naprawdę bezpieczna.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś inny niż ojciec — wyszeptała mi do ucha, oderwała się ode mnie i spojrzała w oczy — masz się o nią troszczyć.

— Życzę zdrowia — powiedziała Gryfonka i też mocno przytuliła moją mamę, ta szepnęła jej jeszcze coś do ucha, gdy się pożegnaliśmy, wyszliśmy z sali i poszliśmy do kominka.

«Dark Side | Dramione»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz