Gdy kolacja dobiegła końca, razem z Granger udaliśmy się do jej dormitorium, by się spakowała, mieliśmy plan, żeby przenieść się do naszego wspólnego dormitorium.
— Będę tęsknić za tym miejscem — powiedziałem, przy tym opadając na miękkie łóżko, widziałem tylko, jak Gryfonka lekko się śmieje i rzuca zaklęcia na rzeczy, które po chwili leżały już w kufrze. Gdy dziewczyna rzuciła na wszystko zaklęcia, położyła się obok mnie, a swój wzrok skierowała na mnie.
— Jestem, aż tak przystojny? — zapytałem z lekkim śmiechem.
— Nie — powiedziała z sarkazmem — próbuje odkryć twoje emocje — dodała, już poważniej.
— Przecież nie musisz ich odkrywać, przy tobie nie noszę żadnych masek — powiedziałem i spojrzałem na nią.
— Mylisz się Draco, twoje maski nigdy nie spadną do końca — powiedziała i położyła głowę na mojej klatce piersiowej, przy tym bawiąc się materiałem mojej koszulki.
— Dlaczego tak myślisz? — zapytałem spokojnie.
— To prawda, twoje maski będą z tobą, do momentu, gdy nie pękną. Inaczej się ich nie pozbędziesz — powiedziała, nie patrząc mi w oczy, ciągle leżała w tej samej pozycji. Spojrzałem w sufit i zagłębiłem się w słowach, które przed chwilą powiedziała Gryfonka. Nagle lekko się podniosła, gdy zobaczyła, że rzeczy już się spakowały, rozejrzała się po pokoju i łazience, upewniając się, że nic nie zapominała, obserwowałem ją, każdy jej ruch.
Wyszła z łazienki, przebrana w czarne legginsy i zwiewną bluzkę tego samego koloru. Wstałem i zaklęciem posłałem rzeczy do dormitorium, gdy się obróciłem, chwyciłem jej rękę i poprowadziłem w stronę lochów. Gdy doszliśmy pod obraz, który wisiał nad przejściem, usłyszałem głos Gryfonki.
— Może to nie najlepszy pomysł — powiedziała ściszonym głosem, obróciłem się w jej stronę i spojrzałem na nią.
— Spokojnie nikt nic ci nie zrobi, nie ma prawa — powiedziałem, lekko przybliżając się do niej.
— Nie o to chodzi, to jest dom czysto–krwistych, a ja jestem mugolem, Draco. Nie mogę tam wejść — powiedziała, lekko się do mnie przytulając.
— Ze mną możesz iść wszędzie — powiedziałem, a po chwili byliśmy w pokoju wspólnym, gdzie nie było nikogo, oprócz Blaise'a i Ginny.
— Hey — powiedzieliśmy razem.
— Hej, co wy tu robicie? — zapytał Blaise, a Ginny mu przytaknęła.
— Przyszliśmy po moje rzeczy, opuszczam cię, Diable — powiedziałem z udawaną skruchą.
— O nie, jak mogłeś... NIGDY CI TEGO NIE WYBACZĘ! — powiedział z wysoką grą aktorską, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Weszliśmy z Granger do naszej sypialni.
— Rozgość się — powiedziałem i pokazałem ręką na pokój, Hermiona niepewnie do niego weszła i położyła się na moim łóżku. Tak samo, jak dziewczyna wcześniej, zacząłem rzucać zaklęcia na swoje rzeczy. Wszedłem do łazienki po kosmetyki i inne rzeczy, a gdy wyszedłem, zobaczyłem Granger, stojąca przy otwartej szafie.
— Bardzo duża paleta kolorów, tylko czarny, zielony i biały — powiedziała i zaczęła się śmiać, podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
— A teraz przyznaj się, jaką bluzę chciałaś zabrać — powiedziałem do jej ucha, a Gryfonka uśmiechnęła się, przy tym przegryzając dolną wargę.
— Sam wybierz — powiedziała i odwróciła się w moją stronę.
— Tym razem masz szeroki wybór, moja szafa jest do twojej dyspozycji — powiedziałem i usiadłem na brzegu łóżka, obserwowałem dziewczynę, która przesuwała wieszak po wieszaku, aż wyciągnęła jedną bluzę i nawet nie patrząc na mnie, poszła do łazienki się przebrać.
Gdy wychyliła się zza czarnych drzwi łazienki, popatrzyłem w jej stronę, Gryfonka miała na sobie czarną bluzę z kapturem i zielonym napisem Malfoy na lewej piersi, bluza była na nią, co najmniej o dziesięć rozmiarów za duża, ale nie przeszkadzało jej to, popatrzyła w moją stronę, po czym od razu przyszła i wtuliła się w mój tors. Leżeliśmy na dużym łóżku, w Ślizgońskiej sypialni, sami, liczyliśmy się tylko my, każde z nas bardziej lubiło samotność, niż towarzystwo osób, które mogłyby nas zranić.
Leżeliśmy przytuleni do siebie, na miękkim materacu w naszej sypialni, do której kilka chwil później wszedł Blaise z Ginny. Popatrzeliśmy na przyjaciół, stojących w drzwiach, po czym usiedliśmy po turecku na łóżku.
— Co tam? — zapytałem, patrząc na Blaise'a.
— Stary, tak sobie pomyślałem, że może wypijmy za nasze ostatnie wspólne chwile w tej sypialni? Nie wnikając, jak bardzo dziwnie to brzmi! — krzyknął z entuzjazmem mulat, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
— Pewnie, polewaj, stary — powiedziałem przez śmiech, widziałem tylko, jak Zabini nalewa ognistej do dwóch szklanek. Chwilę później bursztynowy napój lewitował tuż przede mną, jak na zawołanie, razem z Blaise'em wypiliśmy alkohol, a zanim się obejrzeliśmy, szklanki były puste. Rozmawialiśmy wszyscy wspólnie, siedząc na łóżkach z co najmniej dwie godziny, gdy spojrzeliśmy na zegar, była idealnie dwudziesta. Wstałem razem z Hermioną z łóżka, posłałem rzeczy do dormitorium i już kierowaliśmy się do wyjścia.
— A wy dokąd? Jest dopiero dwudziesta — zapytała Ginny.
— Mamy patrol, a później już raczej się nie zobaczymy — powiedziała Granger i przytuliła Rudą.
— Pilnuj się, Diable — powiedziałem i przybiłem pionę z Zabinim.
— Postaram się nie wypić całej ognistej — powiedziała mulat.
— Alkoholicy i materialiści z tych Ślizgonów — powiedziała Hermiona razem z Ginny, zaczęły się śmiać.
— Ale też cholernie przystojni i zabawni — powiedział Blaise.
— I z zawyżoną samooceną — odcięła mu się ruda.
— Ciekawe, kto kradnie nam bluzy — powiedziałem sarkastycznie, przy tym patrząc na Hermione i na Ginny, która jak się teraz zorientowałem, miała bluzę Diabła. Pożegnaliśmy się jeszcze raz, po czym ruszyliśmy na patrol. Tuż przy samym wyjściu z Domu Węży, spotkaliśmy McLaggena.
— No, będą minusowe punkty dla Gryffindoru — powiedziałem z uśmieszkiem.
— Wiem, nie musisz mi tego mówić, ile? — zapytał znudzony.
— Tak z dwadzieścia — powiedziałem i wymieniłem potwierdzające spojrzenia z dziewczyną obok mnie.
— Dobra, luz, już idę — powiedział i poszedł w stronę wieży Gryfonów.
— Szybko poszło — powiedziała Gryfonka, przytaknąłem jej, po czym wznowiliśmy patrol. Niby było spokojnie, niby nie, złapaliśmy kilku pierwszoroczniaków na chodzeniu po korytarzach, spotkaliśmy też jedną z sióstr Greengrass, która zaczęła się do mnie przymilać, za co oberwała kolejnymi minusowymi punktami. Gdy patrol dobiegł końca, ruszyliśmy na czwarte piętro do naszego dormitorium, stanęliśmy przed portretem Nicolasa Flamela.
— Nieśmiertelność — powiedziała Gryfonka zciszonym głosem, a staruszek wpuścił nas do środka.
Salon był w kolorach stonowanych, ściany miały kremowy kolor, wszystkie kanapy, fotele były w odcieniach ciemnej szarości, przed nimi stał średniej wielkości kominek, w którym wesoło tańczyły płomienie, obudowany był jasnymi cegłami, wszelkie drewno takie, jak stoliki szafki czy półki, też były jasne. Gdy przeszło się kilka schodków, były trzy pary drzwi, środkowe prowadziły do łazienki w kolorze białym, gdzie znajdowała się między innymi, wanna, prysznic, umywalka i szafki na kosmetyki. Lewe drzwi należały do pokoju Gryfonki, a prawe natomiast do mnie, od razu skierowaliśmy się w przeciwne strony, gdy znalazłem się w swoim pokoju, zauważyłem wielkie łóżko z ciemnego drewna z zieloną pościelą, szafę z tego samego drewna oraz barek i małą sofę. Za oknami, które przysłonięte były ciemno–szarymi zasłonami, znajdował się zakazany las i błonia, w dali też można było zobaczyć rąbek stadionu do Quiddicha.
CZYTASZ
«Dark Side | Dramione»
Fanfic"they were the holders of extraordinary magical powers" Byli parą niezwykle zdolnych czarodzieji, która została obdarowana niecodziennymi magicznymi mocami, i która niespodziewanie szybko przestała się nienawidzić. Byli parą przeciwieństw i razem tw...